j.k.50 j.k.50
1356
BLOG

Premier Tusk stawia na nienawiść

j.k.50 j.k.50 Polityka Obserwuj notkę 73

Odpowiedź premiera Tuska na inicjatywę PiS uczczenia pamięci gen. Błasika nie zaskakuje, choć premier miał inny wybór, o czym postaram się przekonać. Jego sztabowcy najwyraźniej jednak postawili na tytułową nienawiść.

Nie będę pastwił się po raz kolejny nad hipokryzją premiera ponieważ nie pierwszy raz mamy z nią do czynienia.  Zainteresowani mogą zajrzeć do notki, którą napisałem kiedyś przy podobnej okazji. Chciałbym natomiast zachęcić wszystkich do chłodnej analizy tej politycznej decyzji. Finał mojej analizy jest w tytule notki, ale jestem otwarty na dyskusję.

Właściwszym momentem do rozpoczęcia kampanii odkłamującej rosyjskie pomówienia gen. Błasika był bez wątpienia styczeń 2012, gdy ekspertyza IES pokazała, że dowody na obecność gen. Błasika w kokpicie były nieprawdziwe. Tamta sprawa była znacznie ważniejsza niż obecne badania krwi i to ona w mojej ocenie jest kluczem do rozumienia i obecnej sytuacji.  To wtedy należało przeprosić Ewę Błasik i nagłośnić wynik IES na arenie międzynarodowej. Można by uznać, że wtedy premier spalił za sobą mosty w sprawie gen. Błasika, podejmując na spotkaniu z przedstawicielami KBWLLP decyzję nie o prostowaniu, ale bagatelizowaniu całej sprawy. Dodatkowo mosty te palił działający przecież na zlecenie premiera dr Lasek uporczywie podtrzymując tę pozbawioną już dowodów tezę, a nawet posuwając się do matactw w sprawie ekspertyzy IES, które miały ją uwiarygodniać.

Mimo to uważam, że premier miał szansę na zwrot w tej sprawie. Po agresji na Ukrainę zmienił się stosunek zachodu do Putina i w ślad za tym również narracja naszego rządu. Dziś przeciwstawienie się przez Tuska kłamstwom Putina o pijanym polskim generale w kokpicie można by traktować jako spójny element nowej polityki wobec Rosji i w takim przekazie byłby łatwy do przełknięcia dla elektoratu (poza jego częścią, o której później). Spóźnienie tego ataku o ponad dwa lata można by tłumaczyć właśnie zmianą klimatu międzynarodowego, która otwiera szansę na jego skuteczność. Zachód chętniej dziś się dowie, że Putin i wtedy kłamał. Taka ucieczka do przodu stwarzałaby też możliwość pozyskania nowych wyborców spośród ludzi, których odstręcza znęcanie się nad zmarłymi. Dodatkowo ta zadziwiająca wolta w stosunku Tuska do Putina, jaka dokonała się w ostatnich tygodniach, zostałaby uwiarygodniona i przestała przez wielu być postrzegana jako pusty pijar. Nie sądzę, żeby sztab Tuska nie miał świadomości takich szans. Dlatego warto dociec, co przeważyło, że zdecydowano się ich nie wykorzystać.

Pomyślmy zatem co Tusk straciłby na obronie po latach czci gen. Błasika.

Czy jednoznaczne przekreślenie „ustalenia” KBWLLP o obecności gen. Błasika w ostatnich czterech minutach lotu zniszczyłoby automatycznie całą tzw.  „oficjalną wersję” katastrofy? Nie sądzę. Najwyżej tak sprawa byłaby przedstawiana przez polityczną opozycję. Jednak jej zwolennicy w zdecydowanej większość od dawna mają tę wersję w głębokim poważaniu. Z kolei dla zwolenników wersji oficjalnej (polskiej!) sprawa gen. Błasika nie byłaby istotna. W końcu dowiedzieli się o tym od komisji Millera już w styczniu 2012, bo tak właśnie tłumaczono wtedy, dlaczego nie prostuje się tego oczywistego błędu. Rzeczywiście dla samych przyczyn katastrofy domniemana obecność gen. Błasika w kokpicie nie miała w raporcie Millera żadnego znaczenia, bo była tylko elementem „presji pośredniej”.

Może zadecydowała obawa, że wcześniejsza hipokryzja Tuska stałaby się bardziej jaskrawa? Nie przy tym stanie „dziennikarstwa” głównego nurtu.

Bez wątpienia byłoby to przyznanie przez PO racji PiS, które pierwsze wystąpiło z tą inicjatywą. Chyba jednak i z tym problemem prorządowi propagandyści daliby sobie radę. Tuskowi udałoby się ukraść PiS obronę czci gen. Błasika tak samo jak teraz skutecznie jej kradnie w oczach „demokratycznej większości” realistyczny stosunek do Putina.

Co zatem mogło zadecydować? Proszę zwrócić uwagę, że taka decyzja Tuska byłaby jednoznacznym krokiem w kierunku łagodzenia naszego politycznego konfliktu. Na okoliczność 4-tej rocznicy katastrofy PiS nie wyciągnął nowych spraw zamachowych tylko sprawę czci pomówionego przez Putina polskiego generała, która nie powinna w ogóle Polaków dzielić. Tusk natomiast obsobaczył ich tak, jakby domagali się jakiejś rzeczy podłej i nikczemnej. Jasno stąd moim zdaniem wynika, że sztab Tuska tego konfliktu potrzebuje. Więcej, premier daje jednoznaczny sygnał, że dla gen. Błasika nie trzeba mieć litości. Wiele komentarzy pod moją poprzednią notką potwierdziło to co wiem od dawna. Znaczna część Polaków zwrócona jest emocjonalnie przeciwko ofiarom katastrofy smoleńskiej. Generał Błasik po katastrofie stał się dla nich „pisowcem”, którego po prostu szanować nie można, a tym bardziej lubić. Może nieliczni już podtrzymują mity o alkoholu we krwi czy obecności w kokpicie. Za to inni obarczają go, niezbyt mądrze, odpowiedzialnością za Mirosławiec i całą odpowiedzialnością za zaniedbania w polskiej armii, zwłaszcza 36 pułku, zapominając, że sporo osób nie mniej za nie odpowiedzialnych wciąż żyje i dobrze się miewa. Niestety PO od czterech lat w każdych kolejnych wyborach konsumuje tę nienawiść do „pisowskich” ofiar katastrofy. W tym celu była zresztą ona najpewniej produkowana przez prorządowe media za pomocą „nacisków na lądowanie”. Tusk musi pozostawić Opętanym 2010 chociaż niejasność w sprawie gen. Błasika, żeby mogli wciąż o tych swoich „naciskach” marzyć, bo inaczej odwrócą się od niego. Mają przecież do wyboru jeszcze Palikota i Millera (SLD), którzy w tej sprawie nigdy ich nie zawiodą.

Na koniec trochę osobiście – szkoda, że premier mojego kraju jest zakładnikiem ludzkiej nienawiści do zmarłych.

 

j.k.50
O mnie j.k.50

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka