j.k.50 j.k.50
7252
BLOG

NPW w brudnej wyborczej grze

j.k.50 j.k.50 Polityka Obserwuj notkę 289

Od lipca 2013, gdy do grona biegłych NPW dołączono płk Latkowskiego i Andrzeja Artymowicza, stało się jasne, że jest ona dyspozycyjna wobec układu trzymającego władzę. Sprawą otwartą pozostawał tylko zakres tej dyspozycyjności. Wczorajsza konferencja wyjaśniła i tę sprawę. Jest on nieograniczony.
Według podanych informacji śledztwo NPW nie zostanie zamknięte do końca 2015, ale zostaje tymczasowo przedłużone do 10 października 2015. Przypominam, że wcześniej zostało przedłużone do 10 kwietnia 2015. Korelacja tych terminów z kalendarzem wyborczym (i rocznicą katastrofy) jest uderzająca. Odpowiedź płk Szeląga na trafny zarzut jednego z dziennikarzy w tej sprawie miała charakter hucpy. Zakrzyczenie prostej prawdy bez zachowania pozorów jakiejkolwiek logiki. Gdyby NPW chciała pozostać poza polityczną grą w roku wyborczym, powinna wstrzymać się z jakimikolwiek przekazami aż do jesiennych wyborów parlamentarnych. Tymczasem wczoraj mieliśmy pierwszą odsłonę jej wyborczej gry oraz zapowiedź, że jesienią czeka nas następna. Dodatkowo przekazane informacje są tak niepełne i niejasne, że możemy spodziewać się dowolnego ich rozwoju dostosowanego do bieżących potrzeb politycznych oraz otwierają one pole do medialnych wrzutek i insynuacji. Jeśli prezydentura B. Komorowskiego będzie zagrożona, kolejne rewelacje dostaniemy przed drugą turą. Jeśli nie będzie to niezbędne, to zostaną one zachowane do jesieni, kiedy czekają nas najpewniej największe „atrakcje”.

Czego dowiedzieliśmy o nowej kompleksowej opinii biegłych? Przede wszystkim powróciła sprawa domniemanej obecności gen. Błasika w kokpicie, która po ekspertyzie IES była praktycznie zamknięta. Z niejednoznacznych wypowiedzi płk Szeląga dowiedzieliśmy się, że na podstawie nowej ekspertyzy można przypuszczać, że obecność gen. Błasika w kokpicie lub jego pobliżu była możliwa. Tylko tyle. Nie wiemy nawet, czy Andrzej Artymowicz przypisał mu jakąś frazę. Pojawiły się też słowa o kontekście sytuacyjnym oraz jakiejś tajemniczej osobie rozpoznającej głos. Przy okazji płk Szeląg pozwolił sobie zażartować, że IES badał sprawę bardziej organoleptycznie niż nowi biegli, co dość jasno oddaje jego stosunek do omawianych kwestii. Odpowiadając na pytanie dotyczące nowego biegłego pozwolił sobie na przywołanie kryterium bezstronności, co każdy znający wcześniejsze publicystyczne zaangażowanie jego brata prof. Pawła Artymowicza, też może tylko nazwać hucpą. Inną istotną informacją, którą można było pośrednio wyłowić z konferencji jest pominięcie odsłuchu IES „…[]chodzimy na drugie…” dowódcy samolotu i przywołanie tylko „Odchodzimy” drugiego pilota w przedstawionym opisie zdarzeń. Można na tej podstawie domniemywać, że Andrzej Artymowicz tej frazy nie słyszał. Domniemanie tym bardziej zasadne, że jego brat dużo wcześniej wyrażał podobne opinie na ten temat, podobnie jak w sprawie gen. Błasika. „Bezstronny biegły” Andrzej Artymowicz wprowadził więc do opinii NPW zmiany, których dużo wcześniej domagał się jego brat.
Inną istotną zmianą w ocenie wydarzeń przez NPW w stosunku do KBWLLP jest przesunięcie granicy poniżej której dowódca samolotu nie mógł zejść do 120 metrów. Sprawa ta z kolei od bardzo dawna była podnoszona przez płk Latkowskiego i można spodziewać się, że prezentowane stanowisko to „owoc pracy” tego nowego biegłego. 120 metrów nie ma żadnego zaczepienia w stenogramach, w których i w wieży i w samolocie mówi się wyłącznie o schodzeniu do 100 metrów, ani w raportach. Z informacji podanych w raporcie KBWLLP wynika, że przy 2XNDB mógł on schodzić tylko do 120 metrów, a przy PAR+2xNDB do 100 (str. 19). Natomiast z raportu MAK wiemy, że jedynym podejściem przewidzianym w tym dniu dla samolotów Jak-40 i Tu154 było RSP+OSP- 100x1000, co odpowiada PAR+2xNDB (str. 146 polskiego tłumaczenia raportu MAK). Dlatego NPW miała co najmniej wybór interpretacji i jak widać poszła za głosem nowego „bezstronnego biegłego" płk Latkowskiego. Oba te nowe elementy bardziej obciążają pilotów i  przesuwają stanowisko NPW w stronę stanowiska MAK.  Informacja o postawieniu zarzutów kontrolerom stanowi pewną rekompensatę, dla tych, którzy nie pałają dziś miłością do Tatiany Anodiny i Władimira Putina.

O co w tym wszystkim chodzi? Bez wątpienia o rozbudzenie na nowo społecznych negatywnych emocji i sprowokowanie strony opozycyjnej. Jawną prowokacją było nie poinformowanie rodzin ofiar o nowych ustaleniach przed konferencją. Zresztą na konferencji płk Szeląg wyraźnie dzielił te rodziny na gorsze i lepsze, co jest zgodne z polityką grupy trzymającej władzę. Należy tu przypomnieć, że Bronisław Komorowski zawdzięcza swoją prezydenturę głównie propagowanym w czasie kampanii naciskom na lądowanie w Smoleńsku, których substytutem po ujawnieniu rosyjskiego stenogramu było wprowadzenie gen. Błasika do kokpitu (przez telewizję TVN za pomocą akredytowanego Klicha oraz Sekielskiego z Morozowskim). To te negatywne emocje popchnęły do urn miliony Polaków, z których wielu, w naturalnym odruchu współczucia zaraz po katastrofie straciło motywację do głosowania przeciwko Kaczyńskiemu. Zwłaszcza na tak marnego kandydata jak Komorowski, który nawet zdaniem Tuska został oddelegowany pod żyrandol. Sytuacja jest bardzo podobna do poprzedniej. Niczym pozytywnym nie wyróżniający się prezydent, na dodatek manifestujący przywiązanie do WSI i dość systematycznie notujący kompromitujące wpadki traci poparcie, na rzecz kandydata opozycji. Trzeba zbudować motywację do głosowania przeciwko kandydatowi PiS i właśnie do tego wykorzystana została NPW. Oczywiście pytanie o naciski  pojawiło się na konferencji. Płk Szeląg je wykluczył. Nie ulega jednak wątpliwościom, że parę milionów Polaków, którzy wciąż o nich marzą dostało od niego nową nadzieję i że będzie ona wciąż podsycana przez innych. Wczorajszy krótki przegląd kanałów informacyjnych pokazał mi twarze znanych „naciskowców” Osieckiego, Hypkiego i Laska. W przeddzień konferencji, Lech Wałęsa insynuował, że ujawnienie ostatniej rozmowy braci Kaczyńskich doprowadzi kogoś do samobójczej śmierci. Przenieśliśmy się w czasie do kampanii z roku 2010.

Na koniec chce jeszcze wyjaśnić, że od strony merytorycznej przekaz NPW nie ma dla mnie istotnego znaczenia. Pomysł, że można ustalić przyczyny i przebieg katastrofy opierając śledztwo na wnioskach o międzynarodową pomoc prawną do Federacji Rosyjskiej uważam za absurdalny.

j.k.50
O mnie j.k.50

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka