Jack Mac Lase Jack Mac Lase
1009
BLOG

Globalne ocieplenie i zanik ospy prawdziwej

Jack Mac Lase Jack Mac Lase Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

image

Właśnie sejm odrzucił obywatelski projekt nowelizacji ustawy, która miała znieść obowiązek szczepień. Jak poinformował TVN 354 posłów zagłosowało za jego odrzuceniem, 10 było przeciw, 16 wstrzymało się od głosu. Wprawiło mnie to w zadumę. Już dwa razy wypowiadałem się na temat szczepień na swoim blogu w postach "Przymus szczepień oczami laika" i "Szczepić, czy nie szczepić - oto jest pytanie". Ja generalnie jestem za wolnością wyboru, kto chce niech się szczepi, kto nie chce, to niech się nie szczepi. W życiu nie spotkałem człowieka, który powiedziałby, że jest zbyt głupi, żeby decydować, o swoim ciele, majątku i innych dziedzinach swojego życia i chce, żeby inni się tym zajęli, a najlepiej urzędnicy państwowi. Za to spotkałem mnóstwo ludzi, którzy uważają, że są mądrzejsi niż inni i wiedzą lepiej co innym do szczęścia potrzeba i chcieliby kijem zagonić tych innych do szczęścia. 

W mojej refleksji zacząłem się zastanawiać nad skutecznością szczepień, epidemiami i manipulacjami mediów. Dużo pisze się i mówi o epidemii odry, chociaż średnio rocznie występuje około 100 przypadków. O szkarlatynie się nie mówi, choć jak podaje portal mamadu.pl :

"W ciągu 10 lat liczba zachorowań wzrosła ponad dwukrotnie: skoczyła z 10 do 25 tys. rocznie (2015). W 2016 roku tylko od stycznia do marca zanotowano 7 tys. przypadków."

Ale na szkarlatynę, póki co, nie ma szczepionki. Ciekawsza sprawa jest z nowotworami. Jakoś w mediach nie ma alarmu, a portal onkologia.org.pl informuje:

"Liczba zachorowań na nowotwory złośliwe w Polsce w ciągu ostatnich trzech dekad wrosła ponad dwukrotnie, osiągając w 2010 roku ponad 140,5 tys. zachorowań, z czego około 70 tys. u mężczyzn i 70,5 tys. u kobiet. "

Powyżej przedstawiona jest tabelka z liczba zachorowań w poszczególnych latach. I to może mieć związek ze szczepieniami. Blok socjalistyczny był dość niewydolny ekonomicznie, technicznie i naukowo i prawie wszystko musiał importować. Importował też szczepionki. Portal ​szczepienia.wybudzeni.com opisuje skandal związany ze szczepionką przeciwko chorobie Heinego - Medina w Stanach Zjednoczonych:

"Ponadto, w 2003 roku odbyło się spotkanie Podkomitetu ds. Praw Człowieka i Zdrowia Izby Reprezentantów o temacie: „Wirus SV40 – czy zanieczyszczona szczepionka przeciwko polio spowodowała wzrost raka?” podczas którego pojawiły się poważne wątpliwości co do ustaleń dr Stricklera, który stwierdził, że tylko niecały 1%przypadków raka był związany z SV40 – co bardzo wyróżniało się na tle oświadczeń naukowców z całego świata, potwierdzających obecność SV40 w guzach nowotworowych tak często, że aż ostatecznie musieli uznać, że SV40 rzeczywiście był przyczyną raka.

Więc zaczął przeprowadzać kolejne badania i w 1999 roku skontaktował się z nim były dyrektor Wydziału Zdrowia Publicznego w Oak Park, Illinois, który akurat miał 7 zamkniętych fiolek ze szczepionką p. polio z października 1955r. w lodówce w swojej piwnicy. I odkryli, że nie tylko były one zanieczyszczone SV40, ale Carbone odkrył drugi rodzaj wirusa: „archetypowy” szczep SV40, który umykał procedurom kontrolnym przez lata i zarażał ludzi, którym podawano tę szczepionkę jeszcze długo po 1962r."

Ciekawy fragment rozmowy o szczepionkach przytoczony jest przez portal wolna-polska.pl:

"Dr Maurice Hilleman: . . . nie, racja, ale szczepionka przeciwko żółtej febrze zawierała w sobie wirus białaczki, i wiesz, że było to w czasach bardzo niedojrzałej nauki. Więc poszedłem do niego na rozmowę i powiedziałem, cóż, dlaczego to cię niepokoi? „Powiem ci, że w kościach czuję, że ten wirus jest inny, nie wiem dlaczego ci to mówię, ale . . . (niezrozumiałe) . . . uważam, że ten wirus wywoła jakieś długotrwałe skutki”. Powiedział, co? A ja powiedziałem „nowotwór”. (śmiech) Powiedziałem, Albert, prawdopodobnie myślisz, że jestem wariatem, ale mam to przeczucie. W międzyczasie zaaplikowaliśmy ten wirus małpom i chomikom. Więc mieliśmy to spotkanie, i to było jego tematem, i krążył żart, że„wygramy olimpiadę, bo Rosjanie będą obładowani guzami”. (śmiech) To tam testowano tę szczepionkę, to tam. . .i to naprawdę zniszczyło spotkanie i taki był temat. Zresztą. . ."

Podejrzewam, że firmy farmaceutyczne opracowały metody oczyszczania swoich szczepionek, które sprzedawały na rynek Zachodni. Ale nie miały żadnych oporów, żeby takie zanieczyszczone szczepionki sprzedawać do wrogiego Bloku Wschodniego. Z pewnością było to za aprobatą i wręcz zachętą Zachodnich rządów. W moim wpisie "Obowiązkowa służba wojskowa - czy ma sens?" przedstawiłem tego typu sytuację. Widać słowa Lenina: "Kapitaliści sprzedadzą nam sznurek, na którym ich powiesimy." zapadły głęboko w serca przywódcom państw Zachodnich i postanowili tą radę zastosować w stosunku do Bloku Radzieckiego.

Ale skończmy z nowotworami i powróćmy do ospy prawdziwej, czyli czarnej. W 1980 roku WHO ogłosiła eradykację czarnej ospy w skali świata. Interesującą wiadomość podaje Wikipedia:

"W Stanach Zjednoczonych po zamachach bronią biologiczną w 2001 opracowano na drodze inżynierii genetycznej nowy typ szczepionek przeciw ospie."

Ciekawe po co, skoro ospy już nie było od 20 lat i nikt nie atakował ospą, tylko wąglikiem, a nikt jakoś nie pracuje nad szczepionką przeciwwąglikową. Dość interesująco wygląda opis walki z ospą prawdziwą według tejże Wikipedii:

"Końcowym wysiłkiem w dotarciu do szlachetnego celu wytyczonego przez Jennera półtora wieku wcześniej stało się wezwanie do całkowitego wyeliminowania ospy na świecie, rzucone przez ZSRR w 1958. W owym czasie choroba co roku zbierała śmiertelne żniwo w liczbie 2 milionów osób. W 1967 powstał międzynarodowy zespół lekarzy do walki z ospą pod przewodnictwem Amerykanina Donalda Hendersona. Aby plan zespołu mógł się powieść, należało wykryć moment pojawienia się choroby, aby szybko zaszczepić całą okoliczną ludność. Metoda ta określana jest jako szczepienie pierścieniowe i była lepsza od szczepienia wszystkich mieszkańców planety, co wymagałoby o wiele większych środków niż dostępne. Grupa od razu napotkała problemy: okazało się, że 95% przypadków ospy nie jest zgłaszanych władzom.

Zamiast spieszyć do miejsc, gdzie ospa się pojawiła, lekarze rozmieścili na całym świecie siatkę ekspertów. Gdy choroba wystąpiła, miejscowy rząd był mobilizowany do szczepienia całej narażonej populacji.

Ospa jednak nie poddawała się łatwo. W Indiach i Bangladeszu dużymi przeszkodami okazały się względy religijne i ciągłe wojny domowe. W obawie przed gniewem bogów kojarzonych z chorobą, Hindusi odmawiali przyjęcia szczepionki. Nie zniechęceni tym lekarze szczepili ich wbrew ich woli. Bratobójcze konflikty okazały się poważniejszym problemem. Naturą wojny jest częste przemieszczanie się wojsk z miejsca na miejsce, kwaterowanie ich w zatłoczonych namiotach i barakach, co stanowi idealne warunki do rozprzestrzeniania się chorób. Żołnierze następnie zarażają miejscową ludność, a ta zaraża się między sobą.

Odpowiedzią zespołu na wojnę domową było szczepienie wszystkich wojsk, za zezwoleniem dowódców lub bez niego. Było to śmiertelnie niebezpieczne i Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wydała nawet polecenie zaprzestania tych praktyk. Okazało się jednak, że żaden lekarz nie ucierpiał podczas wykonywania zadania.

Niestety, na przeszkodzie stanęły siły natury. Prawie w momencie osiągnięcia pełnego sukcesu nadeszły deszcze monsunowe, przerywając tamy i groble. Woda deszczowa zatapiała okolicę, zmuszając mieszkańców do ucieczki, co po raz kolejny przyczyniło się do rozprzestrzenienia ospy. Zespół przymusowo przerwał swe prace na cały rok. Gdy ta epidemia minęła, choroba nigdy potem już ludziom nie zagroziła.

W Polsce ostatni raz ospa pojawiła się w 1963 we Wrocławiu. Nie była to jednak epidemia rodzima. Pierwszym chorym był Bonifacy Jedynak (oficer SB), który przywlókł tę chorobę z Indii. Zachorowało 99 osób, z czego 7 zmarło (śmiertelność ok. 7%). Wprowadzono przymusowe szczepienia wszystkich mieszkańców miasta, które od reszty kraju odgrodzono kordonem sanitarnym, oraz odizolowano ponad dwa tysiące osób, które mogły mieć kontakt z chorymi. Dzięki tym działaniom epidemia została opanowana w ciągu dwóch miesięcy.

Ostatnim dużym zarzewiem ospy w Europie była epidemia w Jugosławii w 1972. Ogniskiem zakażenia okazał się pielgrzym, który powrócił z Bliskiego Wschodu, gdzie zakaził się wirusem. Epidemia objęła 175 osób, z których 35 zmarło (umieralność 20%). Władze ogłosiły stan wyjątkowy, wprowadziły kwarantannę oraz masowe ponowne szczepienia obywateli, korzystając z pomocy WHO i Donalda Hendersona. W ciągu 2 miesięcy epidemia została powstrzymana.

Ostatni naturalny przypadek variola minor został zdiagnozowany 26 października 1977, a ostatni przypadek groźniejszej variola major dwa lata wcześniej, w listopadzie 1975. Kompletne wyeliminowanie ospy kosztowało 300 milionów dolarów amerykańskich.

Jest to jedyna choroba ludzi uznana przez Światową Organizację Zdrowia, w 1980, za całkowicie eradykowaną."

Ciekawi mnie Wrocław. Wybuchła epidemia, a przecież wszyscy mieszkańcy byli zaszczepieni. Więc, albo to nie była ospa, albo szczepionki były nieskuteczne. To samo tyczy się Jugosławii. Tam też wszyscy byli zaszczepieni, bo to był kraj komunistyczny. Dość zabawnie brzmi też zdanie: "Odpowiedzią zespołu na wojnę domową było szczepienie wszystkich wojsk, za zezwoleniem dowódców lub bez niego." Ciekaw jestem, jak szczepiono żołnierzy bez zezwolenia dowódców? Przecież lekarze mogli być szpiegami, a nawet sabotażystami chcącymi zabić podkomendnych. Każdy w miarę przytomny dowódca zdawał sobie z tego sprawę. Takie opowieści Wikipedii można między bajki włożyć. Byłem w takich krajach jak Indonezja, Filipiny, Wenezuela, Kenia. Obawiam się, że nie tylko masowe szczepienia, ale nawet pierścieniowe słabo by tam poszły. A mamy wiek XXI i telefony komórkowe. Akcja globalnych szczepień miała się odbyć w drugiej połowie XX wieku, w czasie ciągłych wojen w Afryce, Azji i Ameryce Południowej. Kraje takie jak Indie, Bangladesz, czy Brazylia nie mogą się do teraz doliczyć ilu mają mieszkańców, a co tu mówić o masowych szczepieniach. Gdzieś tam powstaje ognisko czarnej ospy, zanika po kilku tygodniach i nikt o tym nie wie. Poza tym np. mieszkańcy Afryki unikali szczepień jak ognia. O tym między innymi mówi Credo Mutwa w rozmowie z Dawidm Icke. Ponoć murzyni uważali, że dzieci po szczepieniach traciły zdolność widzenia duchów. Aby uchronić dzieci przed tym "kalectwem" oszukiwali wypalając dzieciom znamiona wyglądające jak blizna poszczepienna. Gdy przyjeżdżali inspektorzy z lekarzami stwierdzali, że w tej wsi były już szczepienia. Ze słów Mutwy wynika, że było to praktykowane na masową skalę. A ospa zniknęła. 

image

Hipoteza, że szczepienia wyeliminowały czarną ospę jest, według mnie, równie dobra jak taka, że globalne ocieplenie spowodowało zanik wirusa, a w każdym razie spadek jego zjadliwości i dlatego nikt teraz na ospę prawdziwą nie choruje. W roku 1980 odchylenie od średniej temperatury z lat 1850 - 2010 wyniosło około 0,2 stopnia Celsjusza i to być może wystarczyło, żeby wirus nie mógł się rozmnażać. Wygląda to dość absurdalnie, ale nie bardziej niż koncepcja zaniku choroby w wyniku masowego, a szczególnie pierścieniowego szczepienia. Ponoć niektóre organizmy nie mogą już żyć, gdy średnia temperatura wzrośnie 0,2 stopnia. Na jednym z nurkowań na Filipinach byłem z brytyjskim oceanografem i takie kity mi wciskał. W sumie miał dobrą robotę. Siedział sobie w ciepełku, nurkował kiedy chciał, pisał jakieś bzdety i wysyłał do publikacji, a kasa sama płynęła.

A teraz przeanalizujmy, czy hipoteza powiązania zaniku wirusa ospy prawdziwej z ociepleniem klimatu ma sens. Portal szczepienie.blogspot.com opisuje w jakich warunkach rozprzestrzeniał się wirus ospy prawdziwej:

"Wirus czarnej ospy przenoszony jest drogą powietrzną kropelkową, czyli w powietrzu o właściwościach aerozolu. W ciepłe albo mroźne dni powietrze jest zbyt suche, więc choroby przenoszone drogą powietrzną kropelkową nie występują, bowiem zarazki nie są odporne na wpływ środowiska i ich struktury ulegają biodegradacji. Natomiast późną jesienią oraz wczesną wiosną bywają dni, gdy w powietrzu wręcz czuje się wilgoć – nie pada deszcz, ale wszytko jest jakieś wilgotne, wręcz mokre. Ów wilgotny charakter nadają powietrzu niewidoczne dla oczu maleńkie kropelki wody, które dla zarazków stanowią kapsuły chroniące przed zabójczym wpływem środowiska zewnętrznego."

Decydujące czynniki powodujące rozprzestrzenianie się ospy, to odpowiednia temperatura i duża wilgotność. Nie może być ani za ciepło, ani za zimno. Na wykresie powyżej widzimy, że temperatura od kilkudziesięciu lat stale rośnie. Coraz częściej słyszymy też o suszach. Portal tvnmeteo.tvn24.pl alarmuje:

"Nawet najmniejsze ocieplenie doprowadzi do zmniejszania się zasobów wodnych. W badaniach z 2013 roku naukowcy, dzięki specjalnym modelom klimatycznym, oszacowali, że dotkliwe susze mogą występować o około 10 proc. częściej. Możliwe, że będą one się pojawiać na 40 proc. wszystkich lądów na Ziemi, co stanowi dwa razy tyle co obecnie."

Widać, że klimat staje się coraz mniej przyjazny dla wirusów ospy, nie dość, że jest coraz cieplej, to jeszcze coraz bardziej sucho. Być może wraz ze wzrostem temperatury wirus ospy rozleniwił się i nie jest tak zjadliwy jak przedtem. Może zaczął ewoluować od pasożytnictwa do jakiejś formy symbiozy z człowiekiem, czyli do komensalizmu, kiedy wirus czerpie korzyści z człowieka, równocześnie mu nie szkodząc, lub nawet do mutualizmu, kiedy i człowiek odnosi pewne korzyści z obecności wirusa. Dlatego uznano ospę za eradykowaną, bo patogen przestał być patogenem i nikt go nie szuka u zdrowych ludzi. A jaką korzyść mogą odnieść ludzie z obecności złagodniałego wirusa ospy w ich organizmie? Choćby taką, że agresywny patogen nie może się zagnieździć w człowieku. Ospa prawdziwa nadal istnieje, choćby w Państwowym Centrum Badań Wirusologicznych i Biotechnologicznych „Wektor” w rosyjskim Kołcowie oraz Centrach Kontroli i Prewencji Chorób w amerykańskiej Atlancie. Obawiam się, że w wielu innych miejscach również. I chętnie ktoś wypuściłby wirusa do środowiska, choćby ze względu na biznes ze szczepionkami, ale być może łagodny wirus chroni nas przed patogenem i cała akcja spaliłaby na panewce. Dopóki ktoś gdzieś w jakimś laboratorium genetycznym nie wyprodukuje zjadliwszego wirusa ospy możemy spać spokojnie.

Jestem Krakusem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości