Jakelo Jakelo
549
BLOG

O Widzewie, Leszku Jezierskim i eŁKaeSie.... czterdzieści lat temu...

Jakelo Jakelo Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Kiedy Widzew rósł w siłę,image

Ten stadion to było mu mało.


a Napoleon szukał szczęścia image

 Z dużym zainteresowaniem przeczytałem w weekendowym wydaniu Dziennika Łódzkiego z dnia 24 listopada br. artykuł redaktor Anny Gronczewskiej o słynnym trenerze piłki nożnej, Leszku Jezierski, który rzekomo połączył dwa łódzkie kluby: Widzew i ŁKS. Autorka przypomniała wiele faktów z życia Napoleona, dorzuciła jednak sporo informacji niewiele z prawdą mających wspólnego. Trener Leszek Jezierski rozstał się z ŁKS-em pod koniec lat 60-tych, bo nie chciał zostać zdegradowany do roli asystenta jakiegoś Węgra. Co ciekawe do rozstania doszło kiedy ŁKS był w czubie tabeli ll ligi. Zapewne w przekonaniu Komitetu Łódzkiego PZPR, bo przecież ta instytucja decydowała wtedy o wszystkim, madziarski trener miał uczynić cuda i zapewnić podległej jej drużynie szybki awans do ekstraklasy. Tak jednak się nie stało, bo dopiero w 1971 roku Ełkaes wywalczył awans i wrócił do ekstraklasy. Pamiętam, ze decydujący o awansie mecz partia kazała rozegrać w czasie Procesji Bożego Ciała, do tego nakazując przeprowadzenie bezpośredniej transmisji telewizyjnej. Leszek Jezierski w tym czasie przebywał na zsyłce w Widzewie, bo nawet w Starcie, który wtedy dysponował drugoligową drużyną piłkarską nie było dla niego miejsca. Potwierdza się to, co można napisać o Ludwiku Sobolewskim, że Widzew wówczas traktowano jako margines łódzkiego sportu i służył PZPR do zsyłania tam niewygodnych działaczy bądź też trenerów. Późniejszy słynny prezes widzewskiego klubu trafił tam w ramach czystek antysemickich po roku 1968.

Wtedy na stadion Widzew przychodziła dzieciarnia z okolicznych bloków, by kopać piłkę na bocznej "saharze" albo na "kortach". Chodziłem i ja. Przechodząc kiedyś koło budynku stadionowego usłyszałem, że ktoś otwiera okno, a po chwili ktoś wołał:

-Malutki, wiesz gdzie jest magazyn? - kiwnąłem głową.

-To skocz tam i powiedz magazynierowi, by przyniósl korkotrampki dla sędziów, dwie siódemki i ósemkę. -by!o to przed meczem sparingowym, a tym panem był trener Jezierski.

 Wkrótce, bo w 1970 r Widzew awansował do III ligi, a po dwóch sezonach i do ll, a było to w roku 1972, kiedy to Jeziorskiemu przyszło wyprzedzić w walce o awans jego pierwszy klub Lubliniankę Lublin. Drugoligowym pod wodzą Leszka Jezierskiego był Widzew nie dwa lecz trzy sezony, bo awans do ekstraklasy przyszedł w roku 1975, po ciężkich bojach z Motorem Lublin /rekord frekwencji na starym stadionie Widzewa -10000/ oraz Lechią Gdańsk, której kibole po pod koniec meczu w Gdańsku urządzili na stadionie zamieszki.

Po awansie do ekstraklasy do Widzewa przyszedł Boniek. W tamtych czasach stadion był otwarty i każdy mógł wejść, by obejrzeć trening drużyny, nawet plac budowy którym wtedy był stadion Widzewa był otwarty i ogólnodostępny. Po moim powrocie z wakacji, było to już po pierwszych dwóch meczach w ekstraklasie, wybrałem się na stadion. Staliśmy z chłopakami na hałdzie ledwo co zwiezionej ziemi i oglądaliśmy trening. Moją uwagę zwrócił pewien Rudzielec, którego do tej pory Widzewie nie widziałem. Chłopaki wyjaśnili mi że to Zbigniew Boniek i zapewniali, że to super zawodnik, pozyskany z Zawiszy Bydgoszcz. Być może, pomyślałem, bo treningowe strzały posyłał wysoko ponad bramką. Nazwisko nic mi nie mówiło, chociaż byłem na drugoligowych meczu Widzewa z Zawiszą na stadionie ŁKS-u, przed metą Wyścigu Pokoju. Widzew po kilku remisach zaczął odnosić sukcesy - wygrywał mecze i na półmetku był w czubie tabeli, a ełkaesiacy wlekli się w ogonie. Rewanż derbowy także rozegrano przy al. Unii. Telewizja przeprowadziła transmisję i nikt nie miał wątpliwości, która drużyna jest lepsza. Widzew wygrał 3:0 i to musiało zdenerwować mocodawców ŁKS-u z białego domu przy Alei Kościuszki. Kolejnym powodem do zdenerwowania był zapewne mecz Widzewa z GKS Tychy rozegrany przy Alei Unii, na który przyszło ponad 40.000 widzów przepełnienie stadionu spowodowało, że wielu kibiców siedziało na bieżni. Tymczasem na meczach ŁKS-u stadion świecił pustkami; przychodziło tam wtedy na mecze może 5000 widzów. Frekwencja na meczach Widzewa była znacznie większa nawet wtedy, kiedy dopiero rozpoczynał grę w ekstraklasie grając na al. Unii, bo stadion był jeszcze w przebudowie. Była to zapowiedź frekwencji w meczach Widzewa w europejskich pucharach, których epoka miała nastąpić wkrótce. Wiele wskazywało, że już wtedy Widzew może stanąć na ligowym podium ale nastąpił kryzys. Widzew, jak na beniaminka zajął wysokie miejsce, bo piate, a ŁKS tradycyjnie bronił się przed degradacją do drugiej ligi. Nie jest prawdą że pod koniec tego pierwszego sezonu sezonu Widzewiakom, jak twierdził Jezierski, odechciało się grać. Przegrali u siebie 0:1 z krakowską Wisłą, no ale ta wówczas sięgnęła po miejsce na pudle. Widzew grał ambitnie, a broniący bramki Wiesław Surlit obronił nawet rzut karny. W ostatnim meczu sezonu Widzew 2:1 pokonałe Legię.

Pod koniec sezonu przyszło rozczarowanie, bo ani Paweł Janas ani Zbigniew Boniek nie zostali powołani przez Kazimierza Górskiego do kadry na Olimpiadę w Montrealu. Nie można więc mówić, że bardziej zależało im na grze w reprezentacji, niż na lidze. Rownież pod koniec sezonu w Łodzi gruchnęła wieść, że Leszek Jezierski opuszcza Widzew, co było dla wielu niezrozumiałe. Po prostu partia kazała mu zająć się Ełkasem, przekupując go ponoć jakimś Mirafiori. Kiedy przed rozpoczęciem nowego sezonu Leszek Jezierski pojawił się na Widzewie, wyjrzał przez okno z klubowego budynku i krzyknął: "Zbyszek jak forma?", Murzyn odpowiedział mu, że lepsza niż całego ełkaes-u i żeby pilnował swojego Mirafiori. Chodziły słuchy, że wraz z Jezierskim do klubu na Polesie miał przejść także Boniek, co mogło przyczynić się do końca ligowego bytu widzewskiej drużyny. Na szczęście do tego nie doszło. 

Widzewiakom niezbyt wiodło się jesienią sezonu 1976/77, w przeciwieństwie do Ełkaesu, który wygrywał pod wodzą Jezierskiego mecz za meczem i był liderem na półmetku. Napoleon czynił cuda i zanosiło się, że po 20 latach ełkase może osiągnąć jakiś ligowy sukces. Natomiast wiosną z drużyny uszło powietrze, grała coraz słabiej. Nadszedł termin derbów Łodzi. Ponieważ Widzew wgrał wiosną coraz lepiej, między innymi rozgromił 4-0 późniejszego Mistrza Polski Śląsk Wrocław, tamte Derby okazały się decydującymi o tym, kto będzie w tabeli wyżej - Widzew czy . Widzew wygrał 1:0 po golu Tadeusza Błachny i wyprzedził rywala zza miedzy, ten niski wzrostem zawodnik strzałem głową zdołał pokonać Jana Tomaszewskiego. Od tamtego meczu Widzew był górą a ŁKS dołował stając się pośmiewiskiem. Czasowo zawieszono Jezierskiego w pelnieniu funkcji trenera. Sen Jezierskiego o tytule z ŁKS-em i nałożone na niego przez pezetpeerię polecenie nie realizowały się. Widzew znów był lepszy, sięgając do tego po wicemistrzostwo kraju.

Kolejny sezon w lidze Widzew zaczął źle. Zdarzały się porachy u siebie czterema bramkami, a tu zbliżały się mecze pucharowe i to z Manchesterem City. Pomiędzy jednym meczem (2:2) na Maine Road a drugim (0:0) na Alei Unii) odbyły się derby Łodzi, które 2:1 wygrał Ełkaes, choć Widzewiacy ambitnie walczyli do końca o wyrównanie wyniku. W lidze, w tamtym sezonie nie szło najlepiej i Widzew nie mógł oderwać się od ogona tabeli. Tymczasem ŁKS, ponownie pod wodzą Jezierskiego, brylował i zanosiło się, że klubowy jubileusz 70-lecia istnienia uczci koroną, jak 20 lat wcześniej. Nic z tych rzeczy. W połowie wiosny balon tej drużyny, sztucznie nadęty, stracił powietrze, podobno z powodu łobuzerskiego zachowania Jana Tomaszewskiego i jego konfliktu z Jezierskim. Tymczasem, Widzew wgrał coraz lepiej i bez problemu utrzymal się w ekstraklasie. Pod koniec sezonu Leszek Jezierski pożegnał się ze swoim ukochanym klubem, obiektem swojej nieszczęśliwej miłości. Przyszły kolejne derby Łodzi. Rekord frekwencji padł tym razem przy Armii Czerwonej. Tamten stadion zdołał wtedy pomieścić ponad 20000 widzów, z czego kilkudziesięciu oglądało mecz z konarów okolicznych topoli. było 3:0 dla Widzewa i na stadionie nie było osoby wątpiącej, który zespół jest lepszy. Krzysztof surlit spełnił swoje marzenie pokonując pięknym strzałem Tomaszewskiego a reprezentacyjny bramkarz za pajacowanie oberwał żółtą kartkę od Alojzego Jarguza. Widzew w tamtym sezonie nie przegonił ełkaesiaków, którzy zajeli tylko 4 miejsce w tabeli, a przecież miało być mistrzostwo, zajął 10 miejsce ale na wiosnę ta drużyna robiła co chciała.

 Tuż po tamtych derbach przez Łódź przeszła wieść, że Leszek Jezierski ma załatwiony angaż w Ruchu Chorzów. Szkopuł w tym, że ten klub nosił czerwoną latarnię. W prasie zaczęto bić na alarm, że przecież wraz z Wisłą jeszcze nigdy nie opuścił ekstraklasy więc i tym razem nie powinien zostać zdegradowany do drugiej ligi. Kalendarz rozgrywek był taki, że ostatni mecz Ruch grał w Łodzi na Widzewie i ten mecz musiał wygrać by utrzymać się w ekstraklasie, a Napoleon nie pozostał bezrobotny. Byłem na tym meczu, przegranym zgodnie z planem przez Widzew 2:4. Był to jedyny mecz, a oglądałem ich sporo, który był ustawiony i to było widoczne w podstawie widzewiaków od pierwszego gwizdka sędziego. Kibice natomiast pomimo przegranej Widzewa nie gwizdali, kibice śmiali się z tego widowiska, wiedząc co jest grane. Pękła beczka śmiechu, kiedy przy wolnym dla Ruchu tuż zza linii pola karnego, po niezbyt silnym strzale piłka wpadła do bramki, bo Stanisław Burzyński uciekał przed nią, rzucając się w przeciwnie róg, niż ten do którego zmierzała piłka. Takie coś mogłoby się zdarzyć przy obronie rzutu karnego ale nie przy rzucie wolnym i to bramkarzowi tej klasy co Burza. Co się jednak nie robi dla starego przyjaciela jakim dla zawodników Widzewa był Napoleon. Kiedy objął trenerkę na Śląsku, niebiescy zaczęli grać jak z nut i sięgnęli po koronę. Spełniło się marzenie Leszka Jezierskiego. Widzew nieustannie deptał im po piętach ale odnosiłem wtedy wrażenie, że liga była ustawiona pod majstra dla Ruchu no i dla Napoleona. 

Podobnie było w kolejnym sezonie, w którym koronę musiały zdobyć bytomskie Szombierki, z uwagi na klubowy jubileusz i polecenie partyjne, by sprawić radość bytomskim górnikom. Później, zarówno w przypadku mistrzostwa dla Ruchu jak i dla Szombierek europejskie puchary zweryfikował słabą wartość tych koron. Były one raczej z tombaku, niż ze złota, bo te dwie drużyny nie potrafiły w meczach pucharowych pokazać niczego godnego uwagi. Widzewiacy po tytuł mistrza polski sięgnęli w pamiętnym 1981 roku solidarnościowego karnawału.

 Leszek Jezierski w tym czasie trenował już inny, kolejny klub piłkarski; przeniósł się w końcu na Pomorze Zachodnie i objął Pogoń Szczecin, z którą zdobył wicemistrzostwo Polski. 

Leszek Jezierski był zakochany w ŁKS-ie ale miłość ta nie przyniosła mu szczęścia. Po odejściu z Widzewa szukał tego szczęścia po całym kraju, nie wiedział, że było ono tak blisko.

Jakelo
O mnie Jakelo

Prawnik

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport