Raz jeszcze o Wieszaniu – Rymkiewicza. Przedstawiam końcowy fragment rozmowy, którą przeprowadziłem dla najnowszych „Pressji” z Panią dr Dorotą Wojdą, autorką monografii Poetyka negatywna i paradoksy dyskursu. Pisarstwo Jarosława Marka Rymkiewicza, która ukaże się niedługo nakładem "Universitas".
Jakub Lubelski: Nie zgadza się Pani z przełożeniem Wieszania na idee, jakiego dokonał wierny popularyzator Rymkiewicza Cezary Michalski. Mówi Pani, że Rymkiewicz prowokuje nas do zadawania sobie fundamentalnych pytań: kim jesteśmy? czym jest Polska? a przede wszystkim – czym jest nasze istnienie? Czy Rymkiewicz wskazujący na samoznoszenie się rozumu daje się umieścić w jakiejś konkretnej filozoficznej tradycji?
Dorota Wojda: Uważałabym z formułą „samoznoszenie się rozumu”, ona może być myląca, bo rozum nie tyle sam się tu znosi, ile podlega zagładzie na skutek mocy, przeciwko której się zwraca. Rymkiewicza wypada czytać w kontekście filozofii Heideggera, z jej swoistym egzystencjalizmem, z krytyczną wykładnią metafizycznego projektu Zachodu, a także z nicościującą ontologią. Ponadto bliski jest Rymkiewiczowi Nietzsche, z którego myśli podejmuje idee wiecznego powrotu, wyjścia poza opozycję dobra i zła, ogólnie zaś – nihilizmu, ale takiego, w którym stwierdza się, jak czytamy w Woli mocy, że „nihilista to człowiek, który sądzi o świecie, jaki jest, że być nie powinien, a o świecie, jaki być powinien, że nie istnieje”.
JL: Na czym dokładnie polega ten nihilizm Rymkiewicza?
DW: To nihilizm, który przezwycięża resentyment – który heroicznie przyjmuje myśl o braku albo przesłonięciu trwałych metafizycznych fundamentów, o tym, że świat wysnuwa się z nicości i ku niej zwraca. Tak pisze Rymkiewicz o muzyce-poezji oddającej tę zasadę istnienia: „Muzyka jest ze śmierci – i do śmierci wzywa / Jeśli piszesz muzykę to ją zrób nieżywą”. W takim nihilizmie nie ubolewa się nad nicościowaniem rzeczywistości, nie szuka łatwych pocieszeń, nie tęskni za inaczej urządzonym światem, przeciwnie – wychodzi się naprzeciw nicości, wnika w nią. Tutaj negacji nie ma bez afirmacji, i odwrotnie. Tego rodzaju postawa równoznaczna jest z przemyśliwaniem nad potwornością istnienia i ze składaniem mu świadectwa. Dlatego nazwałabym nihilizm Rymkiewicza nie tylko heroiczną afirmacją, ale też konserwatywnym rozumieniem, w którym kluczową rolę odgrywa empatia. Poeta poświadcza nędzę życia w ogrodzie – czyli po „tutejszej”, odgrodzonej od metafizyki stronie – gdzie Kathleen Ferrier „umiera w młodości na raka” i gdzie ludzie wieszają koty oraz ludzi. Dawanie świadectwa wspiera się tu o wartość współbycia w nicości. Na tym polega konserwatywne oblicze nihilizmu: kontaktować się z tradycją, pisać o Leśmianie i o Mickiewiczu, przypominać hecę na rogu Brackiej i Chmielnej, gdzie ludzie mieli widowisko ze słabych, przestraszonych, pożerających się zwierząt, wreszcie – nie dawać zapomnieć o „polach śmierci” i o szubienicach, u nas, w Warszawie.
„Pressje”, teka 9/2007
Inne tematy w dziale Kultura