Proponuję i zapraszam na wieczorne ćwiczenia duchowe. Proszę przeczytać niniejszy fragment prozy polskiej, oczyma duszy Tomasza Lisa, Jacka Żakowskiego, ewentualnie Piotra Pacewicza:
„(…) Ja, stojąc z warszawskimi babami w kolejce po buty i mięso, mimo całej przykrości, całej niedogodności, jaka łączy się z takim staniem w kolejce, czułem szczególnie mocno, że należę do tego narodu, że mój los na zawsze połączony jest z jego losem, że nie jestem lepszy – a chyba najbardziej zależało mi wówczas na tym, a by ni być lepszy i nie czuć się lepszy – że, krótko mówiąc, jestem jak inni, ci co stoją ze mną, Polakiem, któremu przyszło żyć w drugiej połowie tego okropnego wieku. I stojąc byłem dumny z tego, że tak stoję. I miałem z tego stania, a tak, nie małą satysfakcję. Narzekałem razem z tymi babami, wrzeszczałem razem z nimi, rozpychałem się między nimi, wykłócałem się z nimi, przeklinałem z nimi, żyłem z nimi i czułem z nimi, to była Polska i byłem Polakiem. To brzmi patetycznie? Bo to było patetyczne, to nasze stanie w kolejkach po bunty, mięso, ser i bawełniane gacie. Nie wolno ci się z nas śmiać, Polaku przyszłości. Widziałem w tych kolejkach kobiety, które dostawały ataków szału i rzucały się z pięściami na nie znanych sobie ludzi. Widziałem kobiety, które płakały, krzycząc, że nie mogą już dalej tak stać. Ale stały dalej. (…)”
Jarosław Marek Rymkiewicz, Rozmowy polskie latem roku 1983, Wa-wa 1998
...Po zakończeniu, ćwiczenie powtarzać wielokrotnie...
Inne tematy w dziale Kultura