Aleksandra Jakubowska Aleksandra Jakubowska
1483
BLOG

Mit zjednoczonej lewicy

Aleksandra Jakubowska Aleksandra Jakubowska SLD Obserwuj temat Obserwuj notkę 36

Podjęto kolejną próbę zjednoczenia tzw. lewicy, nie do końca definiując, czym tak naprawdę jest ona w dzisiejszej Europie, a przede wszystkim w Polsce. Niepomny doświadczeń z koalicją w wyborach samorządowych i do europarlamentu w 2014 r. ( w tych pierwszych szedł pod nazwą SLD – Lewica Razem, w drugich: SLD- Unia Pracy) oraz totalnej klęski w wyborach prezydenckich, w których kandydatka SLD była lansowana jako przedstawicielka szeroko rozumianej lewicy, Sojusz wchodzi kolejny raz do tej samej rzeki, z nadzieją, że tym razem, choć może nie popłynie w sprinterskim tempie, to jednak może nie utonie.
Pisałam już i mówiłam o tym, iż oddanie połowy miejsc na listach w wyborach samorządowych w 2014 r nic Sojuszowi nie dało: terenowi działacze, zmuszeni do posunięcia się na listach a nawet ustąpienia miejsca kandydatom przeważnie kompletnie nieznanym w poszczególnych okręgach w wielu przypadkach wręcz bojkotowali kampanię wyborczą, a kanapowe partie i ruchy „zjednoczone” pod szyldem SLD nie stały się żadną wartością dodaną – jeżeli nawet, to liczoną w promilach.
Podobnie było w wyborach do parlamentu europejskiego, a wyniki wyborów prezydenckich wręcz dowiodły, iż kandydatury narzucone z góry, nie konsultowane szeroko oraz niezbyt chętnie przyznające się do związków z Sojuszem nie tylko nie mogą liczyć na „krew i pot” aparatu partyjnego w kampanii wyborczej, ale nawet na głosy żelaznego elektoratu, który miał już dość zaciskania zębów dla „dobra” partii.
Czy jest możliwe opracowanie minimum programowego dla polskiej lewicy i tych, którzy deklarują, że nią są? Jeśli tak, to byłoby to bardzo minimalne minimum. Dwie parlamentarne siły, SLD i Twój Ruch, reprezentowane w gronie skupionych pod auspicjami OPZZ partii i ruchów lewicowych dzieli nie tyle wręcz namacalna wzajemna niechęć liderów ( Miller, Palikot) lecz przede wszystkim trudne do zaakceptowania dla elektoratu SLD postulaty w sferze obyczajowej.
No dobrze, ale załóżmy iż uda się zespołowi pod przewodnictwem Barbary Nowackiej opracować program, który zostanie zaakceptowany przez wszystkich skłonnych do jednoczenia się pod parasolem związków zawodowych. Kilka nośnych haseł zmian ustawy emerytalnej, pomocy rodzinie, tworzenia nowych miejsc pracy dla młodych, reformy służby zdrowia, uporządkowania rozchwianego systemu edukacji itd. Załóżmy., iż zostanie podjęta decyzja o tworzeniu wspólnej listy do parlamentu w jesiennych wyborach. Tylko czy będzie to lista koalicyjnego komitetu o nazwie, która przeciętnemu wyborcy nic nie powie, czy też działacze partii i ruchów przystępujących do tego porozumienia zgodzą się na kandydowanie z listy pod szyldem SLD? To ostatnie może być dla niektórych trudne do zaakceptowania.
No i wreszcie miejsca na listach. Nie ulega wątpliwości, że Sojusz będzie musiał oddać kilka jedynek, np. Wandzie Nowickiej, Annie Grodzkiej, Barbarze Nowackiej, ale…także (?) Januszowi Palikotowi, który przecież wyprzedzająco zapowiedział, iż Twój Ruch idzie sam do wyborów? Janusz Palikot wykonał zresztą operację zaporową, ucinając wielomiesięczne zakusy Sojuszu podkupienia Barbary Nowackiej ( miała być kandydatką w wyborach prezydenckich) i uczynił ją współprzewodniczącą partii. Podejrzewam, że lojalna do bólu Barbara Nowacka została instrumentalnie wykorzystana przez Palikota jaklo wartość przetargowa w rozmowach z Millerem, bowiem buńczuczne zapowiedzi przywódcy Twojego Ruchu o samodzielnym starcie w wyborach w konfrontacji z mizerią finansową Ruchu i odpływem działaczy chyba należy między bajki włożyć. Twój Ruch zaprzepaścił szansę wymiany lidera po przegranych sromotnie przez Palikota wyborach prezydenckich i odnowy pod przywództwem Barbary Nowackiej oraz autentycznej współpracy z SLD. Palikot ma do wykorzystania ostatnią szansę. Jeśli Miller mu na to pozwoli.
Wspomniałam o „jedynkach”, które ewentualnie mogłyby startować z listy „zjednoczonej lewicy” – wicemarszałek Sejmu przez „zasiedzenie”, bez żadnego zaplecza politycznego, działaczka od Palikota, która go porzuciła nie wiadomo dlaczego, anonimowi przywódcy partyjek, które same nie mają szans wystawić kandydatów w wyborach…
Sojusz Lewicy Demokratycznej jest mocno poobijany, w defensywie, zepchnięty na margines przez nowy ruch Kukiza, skupiający część elektoratu, który mógłby głosować w ramach „antysystemowego” protestu na lewicę, ale woli na tych, którzy w systemie nie uczestniczą nawet jako opozycja.
Niestety, podobna do platformianej polityki „ciepłej wody w kranie” polityka „konstruktywnej opozycji” z nadzieją na udział w przyszłej rządzącej koalicji nie przyniosła Sojuszowi Lewicy Demokratycznej sukcesu, a nawet spowodowała odpływ tej części żelaznego elektoratu, która spodziewała się od tej partii bardziej radykalnych i widocznych działań.
Pomimo tego SLD, choć nie jest nawet w części tak silną marką jak Coca Cola, w dalszym ciągu ma swoją wartość i można jeszcze powalczyć o reprezentację w przyszłym parlamencie. Pod własnym szyldem, z własnymi wartościowymi kandydatami i kilkoma dobrymi postulatami, trafiającymi do potencjalnych wyborców.
A mit o zjednoczonej lewicy zostawić tam, gdzie jego miejsce – w mitologii.

Pewnie zupełnie inna, niż mi się wydaje, a na pewno - niż myślą inni...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka