Jan Bodakowski
Demonstracja przeciw zbrodniom islamistów w Iraku i Syrii
Środowiska prawicowe i nacjonalistyczne powinny się wstydzić, że nie zabrały dotychczas głosu na warszawskich ulicach w sprawie zbrodni dokonywanych przez islamistów w Iraku i Syrii. Powinny się też wstydzić tego, że pierwszą demonstracje w obronie ofiar islamistów zorganizowały środowiska kościoła posoborowego. W niedziele 7 września ulicami warszawy przeszedł międzyreligijny marsz solidarności z prześladowanymi chrześcijanami, szczególnie z tymi cierpiącymi w Afryce i na Bliskim Wschodzie.
Uczestnicy marszu, gównie przedstawiciele środowisk kościoła posoborowego i innowiercy, na znak pamięci o współczesnych męczennikach nieśli czerwone róże i owoce jarzębiny. Podczas marszu Caritas i Pomoc Kościołowi w Potrzebie zbierały datki na organizacje pomoc prześladowanym. Idący w marszu domagali się od przywódców Europy „podjęcia zdecydowanych działań na rzecz obrony wszystkich ofiar prześladowań religijnych”
Marsz rozpoczęły zdecydowanie zbyt długimi przemówienia przed kościołem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny znajdującym się w alei Solidarności. A zakończył niedaleko Pawiaka na skwerze „Jura” Gorzechowskiego. Uczestniczy krótkiego marszu przeszli chodnikami wzdłuż alei Solidarności, alei Jana Pawła II i ulicą Dzielną.
Organizatorami było duszpasterstwo obcokrajowców anglojęzycznych archidiecezji warszawskiej i redakcja kwartalnika „Więź”. Współorganizatorami Polska Rada Chrześcijan i Żydów, oraz Rada Wspólna Katolików i Muzułmanów. Inicjatywę wsparł: Polska Rada Ekumeniczna - Oddział Warszawski, Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie, Muzułmański Związek Religijny w RP, Polska Fundacja Sufich im. Dżelaladdina Rumiego, Fundacja na Rzecz Studentów Irackich w Polsce, Związek Buddyjski Bencien Karma Kamtsang, Sanga Rinzai Zen Ho Hubaji, Wspólnota Sant’Egidio, Stowarzyszenie Pokoju i Pojednania „Effatha”, Caritas Polska, Pomoc Kościołowi w Potrzebie, i Klub Inteligencji Katolickiej w Warszawie.
Wśród manifestantów można było dostrzec niezwykle wesołego i pełnego energii księdza Lemańskiego otoczonego przyjaciółmi z klubu Tygodnika Powszechnego. Przyjaciele suspendowanego kapłana zapewniali go, że mają ze sobą pojemniki z gazę by obronić go przed atakiem (zapewne dokonanym przez rzekomych siepaczy arcybiskupa Hosera którzy w ramach tradycyjnych pogromów i antysemityzmu chcieli by skrzywdzić kapłana otwartego na dialog z judaizmem).
Księdza Lemańskiego przed marszem zgorszył plakat trzymany przez jednego z uczestników który głosił „Holocaust chrześcijan trwa”. Zapewne chodziło o to, że żydowskiej narracji historycznej holocaust był wyjątkową zbrodnią, z którą nic innego równać się nie może. A przyrównywanie czegokolwiek do holocaustu, czy twierdzenie że ofiarami holocaustu byli nie Żydzi, jest zbrodnią.
Dobrze, że druga strona kontrowersyjnego plakatu nie została dostrzeżona przez księdza Lemańskiego i jego przyjaciół. Napis głoszący „Stop przemocy w Iraku, Syrii i Palestynie” zapewne nie spodobał by się uczestniczącym w marszu Żydom, którzy dali się poznać jako uczestnicy demonstracji wspierających politykę Izraela wobec Palestyńczyków.
Jan Bodakowski














Inne tematy w dziale Polityka