Jan Muranowski Jan Muranowski
333
BLOG

O Karoniu w przeddzień jego książki

Jan Muranowski Jan Muranowski Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Zanim przeczytam książkę Karonia


Ikona to bardzo modne słowo. Wiadomo, co oznaczało kiedyś, kiedy nie było takie modne. Teraz zaś jest już takie pojemne, że treści w nim coraz mniej. Ale kiedy zastanawiam się, jakiego słowa użyć, nic lepszego nie przychodzi mi do głowy. A chodzi o określenie dla Krzysztofa Karonia. Autor witryny Historia sztuki tylko dla orłów stał się w przeciągu ostatniego roku właśnie ikoną antyantykultury, czyli kultury. Kultury, która nie jest owcą prowadzoną na rzeź, tylko widzi zagrożenia dla niej samej, które wyrosły w jej łonie i wykarmiły się na jej piersi. Za chwilę wszystkie demaskacyjne analizy i syntezy Krzysztofa Karonia będziemy mieli zebrane w formie książkowej, Pewnie będzie bestseller i odtrutka na toksyny wypluwane masowo przez polski monopol wydawniczy.

Ale na marginesie tego wydarzenia jedna refleksja. Patrząc na pogadanki Krzysztofa Karonia w internecie pomyślałem o tym, jak ciekawego zjawiska jesteśmy świadkami. Oto człowiek już niemłody, niepiękny, z ewidentną wadą wymowy, mówiący rozwlekle staje się idolem w znacznej mierze młodej publiczności internetowej, bo fascynujące i ważne jest to, co ma do powiedzenia. Refleksja w gruncie rzeczy banalna, ale w fit-zonie, którą stał się świat wokół nas, takie zjawiska nie są zbyt częste, a faceci po sześćdziesiątce, jeśli chcą błysnąć, idą na śmierdzącą siłownię i podrywają laski w wieku swoich wnuczek, by potem opowiadać żenujące historyjki w kolorowych gazetkach.

Z drugiej strony starzejący się mistrz, u którego lata widoczne na twarzy tylko budują autorytet i zaufanie. Tak dawniej bywało, starszyzna wioski i te sprawy.

Inny przykład, tym razem skrajny. Spójrzcie na Michela Houllebecqa. Ilekroć oglądałem jego zdjęcia, zastanawiałem się, o co mu chodzi. Co to za przekaz? Bo niemożliwe, żeby nie było to świadome. Zobaczcie jego najnowsze zdjęcia, uwaga, ze ślubu! Właśnie się ożenił z młodszą o kilka dekad Chinką. Pachnie kpiną na odległość. I jak on na tym ślubie wyglądał… Dlaczego on tak się oszpeca? I wchodzi z tą swoją szpetotą do studia telewizyjnego na wywiady z wymuskanymi redaktorkami. Ale kiedy zaczyna mówić, cicho i pod nosem, wszyscy go słuchają. Na pewno zasięg takiego wizualnego przekazu jest znacznie większy niż samych książek, w których pokazuje ślepą uliczkę zwiędłej i pustej w środku kultury zredukowanej do rozrywki. 

Puenta? Te dwie ikony są znakiem tego, że wcale nie jest tak, że czas nam zabiera: siły, kondycję urodę itp. Czas nam daje, a przynajmniej powinien dawać: doświadczenie, mądrość, wiedzę. Puentę taką zapisuję bardzo chętnie, ponieważ coraz częściej łupie mnie w krzyżu i nie mogę złapać tchu po zaliczeniu kilku schodów. Tak buduję sobie nadzieję, być może bałwochwalczą i fałszywą, że może nie jestem materiałem do eutanazji…

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura