Vitus Vitus
1486
BLOG

Nasz Radek bez złota

Vitus Vitus Polityka Obserwuj notkę 24

Utknąłem na lotnisku w Bazyleii – coś nawaliło w samolocie renomowanej Lufthansy i musiałem spędzić cztery bite godziny w oczekiwaniu na następne połączenie do Warszawy. Z nudów przejrzałem europejską prasę, a że to środek kontynentu, to głównie gazety francuskie, niemieckie i włoskie. Waliły po oczach tłuste tytuły o Ukrainie, z płomiennymi zdjęciami i twarzą ostatniej nadziei brukselskich liberałów – schorowanej Julki Timoszenko. Nic o murowanym laureacie pokojowej nagrody Nobla, polskim Chamberlainie – ministrze Sikorskim, a przecież to on powstrzymał rozlew krwi prostymi żołnierskimi słowami: If you don't support this you will have martial law, the army, you'll all be dead! Warto wiedzieć, że w trakcie wypowiadania tych słów jego twarz ukazywała głębokie oburzenie, klata falowała z emocji, a głos przesiąknięty był gniewem. Wyglądało to tak, jakby nie upór rozmówców doprowadził go do białej gorączki, ale widmo niespełnionej misji. Misji istotnej dla tych, którzy mu ją powierzyli...

Radosław Sikorski jest ministrem spraw zagranicznych w rządzie premiera Tuska, to nie podlega żadnej dyskusji, jest i koniec, taka jest jego pozycja, ale czy rola? Facet nic, ale to nic nie dokonał w swojej długiej karierze, a ciągle grzeje tyłek  na eksponowanych stanowiskach. Wiele lat pracy na rzecz polskiej racji stanu, nie przyniosło, jak do tej pory żadnych poważnych sukcesów, poza pohukiwaniem na twitterze i grożeniem palcem skrytym w kieszeni marynarki z tweeda. Jak więc to możliwe, że tak bezpłodny, genderowy dyplomata nadal „bryluje” na salonie? Co doprowadziło go do szewskiej pasji podczas rozmów z opozycją w Kijowie? Odpowiedzi na te pytania szukać należy jeszcze w czasach, kiedy notoryczny „ćwierkacz” strzępił piórka do braci Kaczyńskich, ale gdy tylko zapachniało rozpadem koalicji, nagle zmienił przekonania i zagościł w gnieździe platformy. Można by rzecz, że facet ma nosa co do zmian w kierunkach politycznych zawieruch, bo zawsze znajduje się tam, gdzie pozycja daje szansę na „zaangażowanie” i użycie jego talentów. Równie dobrze można stwierdzić, że jego kariera jest sterowana odgórnie, tak aby 'w ząbek czesany' był zawsze blisko akcji i miał na nią bezpośredni wpływ. Wpływ dość jednoznaczny...

Czy to wataha w polskim Sejmie, czy na kijowskim majdanie, jego przesłanie pozostaje jedno – godzić się, albo będzie dorzynanie, wyrzynanie, albo inna forma eliminacji. Alterntywy nie ma. To co kiedyś wydawało się wygłupem podnieconego wasala, teraz z perspektywy czasu urosło do rangi groźby, a nawet ultimatum. Tym co wtedy nie wzieli jego słów do serc - serca już nie biją, ostatni raz zabiły nad Smoleńskiem. Rzecz jasna to nie wina pana ministra, on jest jedynie pionkiem w rozgrywkach, dostarczycielem złej wiadomości, obserwatorem z bliska dla tych z daleka. Podobnie stało się w Kijowie, tyle że z kozacką siczą nie poszło tak łatwo, jak z tymi co z motyką na księżyc, bo nie dość, że księżyc bliżej, to i konkurencja bardziej zdeterminowana. Stąd wściekłość i strach w oczach zdesperowanego ministra. Radek swoje, a majdan swoje – wyszło na korzyść majdanu...

Przyszłość złotej sikorki maluje się w szarych kolorach. Worek ze złotymi medalami wyraźnie się rozpruł, o czym zdążył już się przekonać na wlasnej skórze, dotychczasowy ulubieniec salonu – nasz meloniasty Jurek. Czy to znak, albo przestroga dla wszystkich ulubieńców, to czas pokaże, ale na naszego Radka i kolejne miejsca na pudle liczyć nie ma co.


 

Tweet, tweet, tweet...

Vitus
O mnie Vitus

Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Polityka