Vitus Vitus
483
BLOG

Z Putinem w Berlinie

Vitus Vitus Polityka Obserwuj notkę 16

 

Ubiegły weekend spędziłem w Berlinie. W tym czasie na Krymie odbywało się referendum – podobno niedemokratyczne, bo bez zgody Waszyngtonu i Brukseli. Siły natury również były przeciw, bo wiał porwisty wiatr i mżyło bez ustanku. Nie zrobiło to jednak żadnego wrażenia na mojej żonie. -Plan jest po to, by go zrealizować od A do Z – stwierdziła z całą stanowczością w głosie i wyrazie twarzy. Nawet fakt, że samolot, którym lecieliśmy miał duże kłopoty z lądowaniem na lotnisku w Schonefeld, nie pozbawił jej poczucia czarnego humoru. Zaledwie zdążyliśmy dotarzeć do naszego hotelu na Potsdamer Platz, a ona od razu wypożyczyła rowery i ruszyliśmy w wielogodzinną podróż po syberyjskim Berlinie. Waldburg byłby ze mnie dumny – przejechaliśmy to bydle wzdłuż, wszerz i w poprzek. Nie Waldburga rzecz jasna, ale jego ukochane miasto.

 

Na Pariser Platz – ten przy Bramie Branderburskiej i ambasadzie USA – trafiliśmy na zbiorową medytację. Na miękkich poduszkach ułożonych w kształcie symbolu UE – gwiazdozbiór członków – co chwila zasiadali przygodni turyści i medytowali przez jakiś czas na rzecz światowego pokoju. Według wywieszonego plakatu ich myśli miały być skierowane na nowe zapalne ognisko – Ukrainę. Szło to im o tyle łatwo, że w tym samym czasie z pod Bramy ruszyła demonstracja zwolenników Putina. Powiewały rosyjskie flagi, było trochę Polizei i setka kiboli – trafił się nawet jeden z polskim szalikiem – która przemaszerowała pod pobliską ambasadę Rosji, gdzie gromko wykrzyczeli podziękowanie Putinowi. Coś w stylu – Dziękujemy Ci Rosjo!

 

Wyraźnie widać, że niewiele zmieniło się w tym mieście od czasu mojej ostatniej wizyty (blisko 30 lat temu) – przynajmniej jeśli idzie o mentalność potomków ówczesnych okupantów. Ich duch nie tylko jest ciągle żywy, ale ma się dość dobrze. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie. Przybyło trochę Turków i homoseksualistów, azjatyckich restauracji i szklanych budynków, a Arkadia, wzorem ameykańskiego mall, wabi klientów w niedzielne popołudnie. Jednocześnie umiera Grunau i Koepenick – kiedyś tętniące życiem plażowe przedmieścia honekerowskiego Berlina. Nawet Alexander Platz, to już tylko zardzewiała fontanna. Przyzwyczajenia są silniejsze od historii. Im dalej na zachód, tym więcej „zachodu” – na Kurfurstenstrasse, tuż przy kościele Dwunastu Apostołów, rządzą prostytutki z Mołdawii i byłej Jugosławii. Klientów nie brakuje...

 

Po rowerowej eskapadzie czym prędzej udałem się do sauny, by rozgrzać zamrożony szpik i powrócić do swojego świata. Tu kolejna berlińska niespodzianka – już przestałem dziwić się Waldburgowi, że ten kiedy wychodzi na spacer, zawsze zabiera ze sobą kamerę. Na recepcji przywitał mnie sam Putin... Nie mogłem uwierzyć. Garnitur, biała koszula, łysa głowa i znaczek z rosyjską flagą w klapie. Zapytałem dla pewności - Władia? Niet, to papa... Pełna konsternacja, bo wszystko możliwe – Drezno nie tak daleko, wiek eksperta od odnowy (około trzydziestki) i witalność ówczesnego kagiebisty, jedynie potwierdzały wiarygodność tej odpowiedzi. Nieco zbity z tropu, zapytałem z głupia frant czy on tak dla jaj, czy faktycznie... Zrobił duże oczy. -Putin to prawdziwy patriota – stwierdził z przekonaniem. -To co będzie dalej? – zapytałem, wiedziony obawą o przyszłość Polski. Ten bez zastanowienia strzelił, co nieco mnie uspokoiło – Mołdawia...

 

W tym samym czasie prezydent Obama nałożył wizowe sankcje na kilku rosyjskich i ukraińskich notabli. Zadrżał cały świat, bo podobno w rękawie trzyma kartę iście diaboliczną – blokadę kont na Facebooku... Następnego dnia uleciałem do Szwajcarii i z oddechem ulgi przywitałem widok ośnieżonych Alp.

Vitus
O mnie Vitus

Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka