
Wpadłem do Pani Heleny na herbatkę i pogaduszkę. Ku mojemu zaskoczeniu, zamiast filiżanki Keemun gospodyni wręczyła mi, po uprzednim zlustrowaniu mojego karku i mięśni przywodzicieli uda, sporych rozmiarów hantelki.
- Proszę rozpocząć ćwiczenia! – zarządziła rozpromieniona, rozgrzana, a może i nawet więcej...
- Teraz taka moda, bo wszyscy chcą wyglądać, jak gwiazdy z serialu „Mad Men” – dodała ocierając pot z czoła różowym ręcznikiem Hugo Boss
- Zresztą niech Pan sam zobaczy! – wykrzyknęła nieco poirytowana moim wyrazem twarzy, i pognała z dziesiątego piętra swojego blokowiska na pobliski skwerek. Ledwo nadążyłem, bo była szybsza od windy. Tam z dumą pokazała mi nową inwestycję Ratusza na rzecz szerzena kultury fizycznej wśród warszawiaków. Moim oczom ukazał się imponujący zestaw przyrządów łudząco przypominających maszyny do zadawania wymyślnych tortur, ale tylko przez chwilę. Kiedy przechodząca babcia, obładowana siatkami z zakupami, porzuciła ciężki ładunek i wskoczyła na wolnego wioślarza, to bez słów zrozumiałem podniecenie mojej gospodyni. Nie muszę dodać, że po minucie z wioślarzem babcia nabrała takiego wigoru, że z łatwością poderwała porzucony ładunek i potruchtała w siną dal. Jak to mówią – nie ma, to jak ruch na świeżym powietrzu, a kilka na jeźdźcu konnym, to... na całe szczęście babci wystarczył wioślarz.
Ciągle pod wrażeniem zaobserwowanego wydarzenia, dojrzałem kątem oka moją (jeszcze nie moją, tylko tak piszę z blogowego nawyku nabytego u Pimpusia) gospodynię stojącą w kolejce do wyciskania na siedząco. Przed nią i za nią spory tłumek bysiorków, karków, mięśniaków – jednym słowem kibole, którzy z dużym szacunkiem akceptowali jej obecność, spuszczając wzrok... tak w pół drogi. A ona, taka sama, w czerwonym, obcisłym dresiku z trudem obejmującym jej rozbujany biust i chojne biodra, coś na wzór pani Hani ( choć nie ten rozmiar, bo jedynie przez samo h) – naszej prezydent, pomysłodawczyni tego sex projektu - prezentując się postawnie, dumnie i dorodnie w oczekiwaniu na swoją kolej przy stymulatorze piękna i wdzięku ala Joan Harris z wspomnianego serialu. Nieco się wzmogłem na ten widok. Popuściłem nawet wodze wyobraźni i próbowałem ujrzeć jej smukłą postać na orbitku, a potem na narciarzu. Zaparło mi dech. Chudła, a zarazem rosła walorami wzmożenia w oczach...
Jakby jeszcze do tego dodać ulęgałki na każdym warszawskim skwerze i szczaw zamiast trawników, to nasza stolica nie tylko stałaby się liderem kultury fizycznej, ale wzorem dla dietetyków, seksapilem Europy i celem podróży bywalców tajlandzkich kurortów...
Jeśli do tego dojdzie, to w najbliższych wyborach Hanka ma mój głos za darmo. Nie musi inwestować kolejnych milionów, by mnie przekonać...
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka