Do tej pory sympatyzowałem ze strajkiem lekarzy. Bo to chyba pierwszy protest w pokomunistycznej historii Polski, kiedy organizatorzy, związkowcy nie chcą po prostu tylko podwyżek, ale domagają się też rynkowych zmian w organizacji całego systemu służby zdrowia.
Ich żądania finansowe są radykalne, ale jednocześnie pokazali, jak te pieniądze zdobyć. To było rozsądne, choć oczywiście sama idea strajkowania przez lekarzy jest bardzo kontrowersyjna. Do tej pory jednak ten protest trzymał się jednak w granicach przyzwoitości.
Ale kiedy dziś przeczytałem, że lekarze od jutra maja zamiar nie wypisywać numeru PESEL na receptach, to moja sympatia dla nich się skończyła. Mam nadzieję, że ostatecznie do tego nie dojdzie, ale już sama groźba tego, że pacjenci mogą poważnie ucierpieć na skutek ich działań jest przegięciem. To niedopuszczalne. W tym momencie ich postulaty, ich słuszność i wszystko inne, przestają być ważne. Tego nie można akceptować.
Rząd nie przysporzył sobie chwały nie podejmując dialogu z lekarzami. Bo ich propozycje warte są poważnego rozważenia. Ekipa Kaczyńskiego niestety pokazała swoją słabość merytoryczną i brak odwagi w podejmowaniu trudnych decyzji. Co z tego, że takie były prawie wszystkie poprzednie rząd (poza gabinetem Buzka).
Ale ta zła ocena rządu nie zamieni się teraz w sympatię dla protestujących. O nie. Raczej namawiałbym w tej sytuacji premiera, aby przypomniał pewne słowa wypowiedziane niegdyś przez Ludwika Dorna, które wywołały oczywiście fale ataku na PiS.
Jeśli lekarze nie chcą wypełniać jednego ze swoich podstawowych obowiązków, jeśli nie będą wypisywać recept na lekarstwa, to ja bardzo proszę rząd, żeby zrobił z nimi porządek. W kamasze? Czemu nie. To skandal, co zapowiadają lekarze. Za to pogonić ich należy bez dwóch zdań.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka
