Uff. Wreszcie. To już dalej nie miało sensu. Przyspieszone wybory są normalnym instrumentem w demokracji. Jeśli nie da się wyłonić trwałego układu rządowego, trzeba spróbować nowego rozdania. I spróbujemy. Dobrze, że kampania będzie trwała krótko, bo potrzebny jest rząd mający solidne zaplecze. Niezależnie od tego, kto to będzie, ważne by miał porządną większość.
Najlepiej byłoby, gdyby w grze pozostały dwa ugrupowania, bo wtedy rząd i opozycja zapewne zachowywałyby się w sposób bardziej odpowiedzialny. Pełnia władzy wymusza pewne umiarkowanie, wymusza granie z centrum a nie ze skrzydeł. Tak samo opozycja nie pozwoliłaby sobie na zbyt wiele, bo wie, że za cztery lata to ona pewnie weźmie odpowiedzialność za wszystko i lepiej nie robić zbyt dużego bałaganu. Nie ma pewności, że to się uda, choć dynamika kampanii powoduje, że rosną silni.
Tymczasem gra się rozpoczęła już na ostro. Wygra ten, który zagra sprytniej. W pierwszych minutach sprytniejsze było PiS. Platforma miała zamiar głosować nad odwołaniem ministrów, po to, by publicznie poznęcać się nad nimi. Niezła okazja do obnażenia ich słabości. Ale Kaczyńscy uprzedzili ruch PO. Premier z prezydentem odwołali większość ministrów. I nie będzie można głosować na ich odwołaniem i urządzać jatki. Na konferencji prasowej Jarosław Kaczyński wytłumaczył, że zrobił z odpowiedzialności za kraj. Punkt w grze dla PiS.
Jak do tej pory to PiS zagrywa pierwsze i ma inicjatywę. Jak tak dalej pójdzie, Platforma znowu straci swoją szansę. Ale wszystko jeszcze jest możliwe, w kampanii bardzo wiele może się zmienić.
Czeka nas gorący okres. W naszych pewnie będzie wrzeć jak nigdy. Otwieram więc debatę wyborczą w Salonie 24.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka
