jan mak jan mak
3476
BLOG

Prawda o katastrofie smoleńskiej — coraz bliżej

jan mak jan mak Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 247

Na początek, z kronikarskiego obowiązku odnotuję, że moje przewidywania z notki “Wałęsa — ostatnia nadzieja elit III RP czyli o nadmuchiwaniu politycznego balona” całkowicie się sprawdziły, cytuję: 

A prawda jest taka, że 11 lipca cały ten balon z Wałęsą sflaczeje, jak już nie raz flaczał…

Tyle było zapowiedzi, tyle nadmuchiwania balona, już wyobrażano sobie jak zdjęcia z wynoszonym Wałęsą pójdą świat … Oglądałem stacje tv walczące całą dobę o to, “żeby było tak jak było”. Oczywiście, odtrąbiono tam zwycięstwo kontrmanifestacji. Myślę, że mamy tu już do czynienia ze zbiorowym problemem psychicznym. Nie mam zamiaru zajmować się tym problemem, bo jeśli wierzyć sondażom, według których poparcie w elektoracie poniżej 25 lat dla połączonych sił PO i .N wynosi 3,5%, to zarówno partie te jak i wspierające je stacje są zjawiskami bez przyszłości, maszerującymi równym krokiem na śmietnik historii. 

Jedna rzecz zwróciła wszakże moją szczególną uwagę w wymianie zdań jednakowo myślących gości owych stacji. To ironia związana z faktem, że Kaczyński podczas kolejnych miesięcznic ciągle zapowiada wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej, a PiS już tyle miesięcy jest u władzy i sprawa nie posuwa się ani o krok.  A ja w przeciwieństwie do gości zaprzyjaźnionych stacji — którzy potrafią sobie wyobrazić jedynie jakiś raport w stylu i metodologii  Laska, zgodny z oczekiwaniami obecnej władzy — cieszę się, że sprawy idą powoli, ale solidnie, i poza reflektorami telewizji. Cieszę się, że sprawą przestał się zajmować Antonii Macierewicz, a organizujący pracę, nie wypowiadają się publicznie. Bo tak powinno wyglądać badanie takiej katastrofy w takiej sytuacji. Oczywiście, wiele rzeczy prawdopodobnie nie da się już wyjaśnić, ustalić z dostateczną pewnością, ale zasadniczy przebieg katastrofy, podstawowe fakty, staną się jasne, i z biegiem czasu zostaną przyjęte przez zdecydowana większość opinii publicznej.

*

Ostatnio przeczytałem dokument, który spowodował, że uznałem hipotezę wybuchów na pokładzie Tupolewa za znacznie bardziej prawdopodobną niż wcześniej.  Co więcej, nabrałem przekonania, że z biegiem czasu, gdy zniknie element polityczny, teza ta stawać się będzie coraz bardziej powszechna, a za 20-30 lat nie będzie to ulegało watpliwości. Po prostu proste dowody zawarte w tym dokumencie są trudne do podważenia i tylko zmasowana kłamliwa narracja z jednej strony i nieporadna propaganda drugiej strony spowodowały, że większość ludzi uznała pochopnie,  że katastrofa ta (jak  kilka innych wielkich katastrof) pozostanie na zawsze niewyjaśniona.

Przyznać muszę, że sam sceptycznie i z dużą rezerwą odnosiłem zarówno do raportów Anodiny/Milera, jak i do możliwości wyjaśnienia tej katastrofy przez zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza. Jestem reprezentantem nauk ścisłych, ale nie próbowałem analizować argumentów blogerów i domorosłych ekspertów od katastrof lotniczych, bo uznałem, że chociaż znam ogólnie fizykę i mechanikę, to na katastrofach lotniczych się nie znam, i trudno mi odróżnić rzeczywiste dowody w tej dziedzinie od pseudo-naukowego wciskania ciemnoty.

A że z naukowym wciskaniem ciemnoty ciagle mamy do czynienia, to  nie ulega żadnej watpliwości. Po obu stronach mamy naukowców, którzy z pełnym przekonaniem udowadniają, że właśnie ci drudzy wciskają ciemnotę. Wynika stąd, że albo jeden albo drogi profesor plecie bzdury. Tak mówi logika. Cała historia pokazuje też, że do tzw. ekspertów należy podchodzić ze sceptycyzmem,  bo są wśród nich ordynarni kłamcy i oszuści  z tytułami naukowymi lub zawodowymi. To wiemy na pewno (a ci co przeżyli dorosłe lata w komunie, wiedzą to od dawna).

Dopiero niedawno kolega zwrócił mi uwagę, że raport z tzw. konferencji smoleńskich oprócz argumentów z różnych nauk zawiera dwa bardzo elementarne i trudne do podważenia argumenty na rzecz hipotezy o wybuchach. Po pierwsze moje zaufanie budzi fakt, że napisany jest bardzo rozsądnie i z umiarem. Podkreśla, że bez dostępu do wszystkich dowodów trudno rozstrzygać jakiekolwiek kwestie szczegółowe. Opiera się natomiast na dwóch dostępnych w Polsce dowodach: jeden to  raport polskich archeologów, którzy w dniach od 13 do 27 października 2010 r dokonali badania miejsca katastrofy smoleńskiej i znaleźli tam jeszcze 30 000 szczątków (słownie trzydzieści tysięcy), a łączną liczbę zalegających pod powierzchnią ziemi szczątków oszacowali na 60 tysięcy, a drugi to pochodzące z licznych źródeł i powszechnie dostępne zdjęcia szczątków samolotu, układające się w spójną, trudną do podważenia całość. Dyslokacja i deformacja szczątków wskazują jednoznacznie, że spośród możliwych typów katastrof  — uderzenie całym kadłubem w ziemię vs rozpad samolotu w powietrzu, oraz rozpad w powietrzu na skutek wybuchu (różne trajektorie szczątków)  vs rozpad z innych przyczyn (wspólna trajektoria) — mamy do czynienia z rozpadem samolotu w powietrzu na skutek wybuchu. (czyli fachowo: typ 2B katastrofy lotniczej). Co więcej mapa szczątków i ich skupiska wskazują na serię wybuchów.

Żeby to zrozumieć i dać się przekonać wystarczy elementarna wiedza i logika. Nie umiem sobie wyobrazić innego sposobu podważenia tych wniosków, niż taki, że albo raport archeologów jest fałszywy albo zdjęcia przytoczone w raporcie konferencji są fałszywe. Ale może zwolennicy teorii Anodiny/Milera mają inne wytłumaczenie? Jeśli ktoś wie, to chętnie je poznam. 

Końcowy raport z konferencji smoleńskich jest godzien polecenia, wszystkim, którzy kierują się rozsądkiem, chcieliby poznać prawdę, i potrafią docenić rzetelność. Jeśli to jest właśnie dokument najbardziej zbliżony do prawdy o katastrofie smoleńskiej, a zarówno jego treść, jak i forma na to wskazują, to za za 20-30 lat teza o wybuchu nie będzie ulegała watpliwości.

W ogniu politycznej naparzanki, pośród przesadzonych i wykoślawionych politycznych argumentów, w oparach kłamstwa i oszustwa, publiczność nie miała okazji zapoznać się z rzeczową i spokojną argumentacją naukowców, którzy mieli odwagę podjąć niezależne naukowe śledztwo. Mam nadzieję, że prowadzone obecnie badania za granicą dopełnią tego obrazu i rozpoczną proces wychodzenia na jaw oczywistych faktów i przyjmowania ich do wiadomości przez większość społeczeństwa. 

jan mak
O mnie jan mak

Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka