Historia pewnego kłamstwa... kłamstwo pewnej historii

Tak zwane mainstreamowe media i ich funkcjonariusze mają w zanadrzu dyżurną listę oskarżeń, które w dyskusjach politycznych, czy historycznych rzucają na wypadek, gdyby dyskutant zaczynał popadać w narodową megalomanię. Wówczas, zależnie od tematu dokonują drobnej dygresji (takie qui pro à propos) i już nie wiedzieć czemu bronimy się przed zarzutami o współpracę z Hitlerem, Holocaust, niewolnictwo, kolonializm, czy karne ekspedycje przeciwko Komanczom... hm, to ostatnie jeszcze nie, ale kto wie co poza walką o niepodległość Stanów Zjednoczonych robił za oceanem Kościuszko?

Jednym z najbardziej chwytliwych argumentów tego typu, ze względu na powszechną nieznajomość tematu, jest, różnie określany, "haniebny polsko-niemiecki rozbiór Czechosłowacji", "polski udział w układzie monachijskim", "współpraca z Hitlerem na Zaolziu". Nie miejsce to na edukację w tym zakresie w tej krótkiej notce, historię czeskiej inwazji zbrojnej gen. Šnejdárka w 1919 roku i towarzyszące jej czyny co najmniej niezgodne z konwencją genewską, a przez historyków określane wprost zbrodniami wojennymi, omawianie polityki pozbawiania Polaków tożsamości, czy wreszcie rozstrzygnięcia tej kwestii w bezpośrednich negocjacjach z Czechosłowacją... dość, że sprawa jest tak oczywista, że bez kreowania alternatywnej rzeczywistości w merytorycznej dyskusji nie do obronienia, ale..! Łatwo jest zmanipulować niezorientowanych czytelników, jeżeli jest to akurat potrzebne do udowodnienia własnej tezy. Tym bardziej moglibyśmy oczekiwać od poważnych mediów rzetelnego podejścia do tematu... Tymczasem...

21 października na głównej stronie Interii pojawił się link do artykułu o Kozakach w służbie Hitlera i wydaniu ich Stalinowi po wojnie: http://facet.interia.pl/obyczaje/historia/news-operacja-keelhaul-zdrada-aliantow,nId,1906615. Autor, Sławek Zagórski podpisany jako historyk, temat ciekawy, bo zahaczający o najbardziej drażliwe kwestie w relacjach polsko-ukraińskich, a więc wchodzę, czytam, i zaraz na początku dostaję obuchem w łeb:

Kozacy postąpili bardzo pragmatycznie: przyłączyli się do silniejszego. Tak jak to zrobili Polacy, aby odzyskać Zaolzie. Tak jak to zrobili Finowie, by odzyskać Karelię, czy Rumuni, którzy stracili Besarabię.

Porzucam artykuł, szkoda nerwów, za chwilę się dowiem jak to Polacy wepchnęli Kozaków w objęcia Hitlera... po co mi to? Rzucam jeszcze okiem na komentarze, w kilku wątkach w mniej lub bardziej bezpośredni sposób komentatorzy wykazują minimalną choćby na tyle znajomość tematu, by wypomnieć autorowi nadużycie. Thomas2405 jest delikatny:

Hola hola. Dziennikarzyna się chyba trochę zagalopował. Polacy nie współpracowali z Niemcami przy odebraniu Czechom Zaolzia. Odebrali tylko to co Czesi zdradziecko zagarnęli (...)
http://facet.interia.pl/pokaz-komentarz,pId,97566171,dId,2730310#pst97566171

Autor, w komentarzach ukryty jako SlavkoZ, broni się zgodnie z zasadą, że najlepszą obroną jest atak, jest konkretny, drwi, zamieszcza zdjęcia:

Na argumenty o niepewnej jakości fotografiach powołuje się na Narodowe Archiwum Cyfrowe:

Sytuacja zaskakująca, bo oskarżenie idzie dużo dalej niż dotychczasowe insynuacje o rzekomych uzgodnieniach "rozbioru Czechosłowacji". Dolne zdjęcie - błahostka, po prostu strażnicy na moście granicznym, ale na górnym oficerowie polscy i niemieccy studiują mapę, co ma ostatecznie dowieść wspólnej polsko-niemieckiej aneksji:

W pierwszym odruchu faktycznie grzebię w NAC http://www.audiovis.nac.gov.pl, odnajduję dolne zdjęcie i inne - widzę tłumy entuzjastycznie witające polskich żołnierzy, znajduję zdjęcia wspólnych brygad polsko-czeskich, generałów, polityków, uroczystości, manifestacji... ale poza jednym krępym strażnikiem na moście ni widu, ni słychu niemieckich żołnierzy, tym bardziej oficerów. No nic, trzeba nieco pogłówkować... pierwsza wątpliwość to człowiek we francuskim kepi w środku zdjęcia; nic nie wiem o Francuzach na Zaolziu, poza żołnierzami Šnejdárka przebranymi za francuskich oficerów dla uwiarygodnienia inwazji w 1919. Już się domyślam, że mam do czynienia z jakąś ściemą, ale trudno pojąć, żeby NAC popełnił taką pomyłkę. Po dłuższym grzebaniu w archiwum docieram wreszcie do fotografii... http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/67592:1 :

Manewry Wojska Polskiego pod Rzeszowem! Generał Narbut, który być może nigdy nie był na Zaolziu! Francuscy i niemieccy goście! Oto rzekomy dowód na uzgadnianie granic "rozbioru"...

Teraz rozumiem dlaczego oryginał został pomniejszony, zaopatrzony w nieczytelne oznaczenie sygnatury, dla uwiarygodnienia uzupełniony fotografią strażników ewidentnie wstawionych w krajobraz mostu przez jakiegoś przedwojennego redaktora...

Jeżeli tak ordynarne kłamstwo można wcisnąć w temacie dość dobrze udokumentowanym, jak odzyskanie Zaolzia, jeżeli gro czytelników zostaje zmanipulowanych jednym prostym zabiegiem rozmazanego zdjęcia... w jaki sposób możemy być spokojni, że w innych drażliwych tematach nie serwuje nam się ideologicznej papki popartej wyssanymi z palca "poszlakami", "pewnością autorytetów" etc.?! Najbardziej irytujący jest fakt, że to nasi właśni ziomkowie bezkrytycznie kolportują podobne bzdury. Często niieświadomie, "Naprawdę! Widziałem zdjęcia na Interii!", ale jak widać bywa to rozmyślna manipulacja "dowodami" w celu wykazania z góry założonej tezy...

Moja 75-letnia Mama radzi często, bym nie czytał "tego co tam piszą w tym internecie, bo to jakieś głupoty" - polecam mieć czasem na uwadze tę radę, by nie pozwolić z siebie robić idioty.