JanuszKamiński JanuszKamiński
54
BLOG

Globalizm vs. rozdarcie

JanuszKamiński JanuszKamiński Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

image
dreamstime.com


Jak to zazwyczaj jest konieczne, pewne sprawy, pojęcia i terminy, należy zawsze doprecyzować. Inaczej powstaje bałagan pojęciowy i wzajemne niezrozumienie.
Do tytułowej dychotomii doszedłem, studiując, uczciwie mówiąc, nudzącą mnie kwestię idei Rapture, bo teologią, na dodatek ewangelistów, nie zwykłem się zajmować. Jednakże, gdyż the Rapture dotyczy eschatologii chrześcijańskiej, czyli rzeczy ostatecznych, jak śmierć, czy koniec świata, to się zainteresowałem.
Ponieważ chowałem się w środowisku medycznym, to raptura w umyśle zawsze kojarzyła mi się z rozdarciem, albo wewnętrznym pęknięciem narządu. To przecież ciężkie urazy wewnętrzne, przy kinetycznych wypadkach. Takie jak pęknięcie wątroby, rozdarcie śledziony, czy trzustki.
Tymczasem, w języku powszechnym dla Anglosasów, rapture głównie oznacza coś bardzo przyjemnego: zachwyt, a nawet ekstazę...


Ale po kolei. Posiłkując się tekstem doktora Jerzego Targalskiego vel Józefa Darskiego z przed prawie dwudziestu lat [*], już na wstępie trafiłem na bardzo ważną uwagę. Jeżeli się tego sobie nie wyjaśni, to bez przerwy będzie się miało mętlik w głowie w temacie spraw światowych i całej tej geopolityki.
Na wstępie ważna uwaga, a właściwie pytanie do wszystkich – jakie są możliwe rozwiązania, po zakończeniu tej idiotycznej, na szczęście na razie bezkrwawej, wojny ideologicznej. Na razie widzę dwa. Typowe – albo, albo.

Globalizm

Globalizm to coś, co nas czeka, jeżeli przegramy. Jedna władza dla całego świata. I nędza dla wszystkich, za wyjątkiem dworu władcy.

Ideolodzy globalizmu, tego nowego porządku świata – NWO, jak od lat zwykliśmy to nazywać, stosują świński trik – wiedzą, że przeciętny człowiek nie będzie rozróżniał globalizmu od globalizacji. Więc swoje niemalże hitlerowsko – marksistowskie idee i plany chowają pod płaszczykiem rozwoju i naturalnych zmian.

  • Globalizm jest ideologią, która wypowiada się za likwidacją państw – jego przeciwieństwem jest nacjonalizm.
  • Globalizacja w ogóle nie jest ideologią. Zasadniczo, jest to jedynie rozwój kontaktów i wymiany handlowej i w tej postaci istnieje ona od 1492 roku. Klasycznym kłamstwem o globalizacji jest jej rzekoma „nowość”. Kiedy na przykład po raz pierwszy stało się możliwe wysłanie $100mln z Nowego Jorku do Londynu za naciśnięciem guzika? 1976? 1966? 1956? Nie, w 1866, gdy uruchomiono telegraf transatlantycki.
  • Globalizm - ideologia, stara się występować w przebraniu globalizacji - faktu, w celu uzyskania sympatii, rozmyślnie używając fikcji jego nieuniknioności. Debaty na temat potrzeby globalizmu przedstawiane są jako nieuzasadnione. Lecz jeśli to nieuniknione, to dlaczego jego rzecznicy naciskają tak agresywnie?
  • Globalizm jest świadomym, rozmyślnym politycznym wyborem - nie bardziej nieuniknionym niż socjalizm. Jego typowe przykłady: ONZ, ekstremizm w wolnym handlu, Unia Europejska i masowa emigracja są tworami politycznymi, które jutro mogą zostać zniesione. Nie znajduje to potwierdzenia w odniesieniu do takich aspektów globalizacji jak internet, odrzutowiec pasażerski lub ogromny kontener. [*]



Globalizm, to nic innego, jak taki podrasowany internacjonalizm – ulubiona zabawka komunizmu. Ale znacznie gorszy. Internacjonalizm raczej oznaczał nawiązywanie "przyjacielskich" stosunków między państwami, tak by zbudować wspólną platformę społeczną, kulturową, gospodarczą i prawną. Pod hasłem niesienia pokoju przy pomocy czołgów i tego kretyńskiego – proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!


Natomiast globalizm jest przeciwieństwem nacjonalizmu. Niezależne państwa muszą zniknąć i zastąpi je jedno ogólnoświatowe "królestwo". "
Suwerenność" jest obelgą. "Naród" nie istnieje. Mają być Ziemianie. Już teraz ta pokręcona krakuska z pretensjami do arystokracji (jakby dzisiaj największym arystokratą nie był raper Jay-Z), Róża Gräfin von Thun und Hohenstein de domo Woźniakowska twierdzi, że ona jest Europejką, a tylko przypadkowo i historycznie jakąś Polką. A jak już oni nie daj Boże, wygrają, to stanie na rynku pod pomnikiem i z euforią będzie wrzeszczeć: - Jestem Ziemianką! Jestem Ziemianką, wy zacofane głąby!
W uczciwym i przyzwoitym świecie, a przede wszystkim sprawiedliwym, można by się poważnie zastanawiać, czy takie zjednoczenie świata nie jest dobrym rozwiązaniem. Tylko takiego świata nie ma. Wprost przeciwnie.
Zastanawiam się, co za diabły ludziom w głowach mieszają, że samobójcze ideologie, począwszy od socjalizmu, z apogeum w komunizmie i nazizmie, tak łatwo i szybko są akceptowane. Przecież w tym nie ma ani sensu, ani logiki, a dzisiaj nawet niektórym zatwardziałym konserwatystom i patriotom, zaczynają mięknąć rury i rozmyślają, jak to będzie, zostać niewolnikiem Unii Europejskiej.
Przecież znamy wiele historii, co potrafią wyczyniać sfanatyzowani bolszewicy, a neo-bolszewicy, zapewniam, potrafią więcej.
Jakimi geniuszami nauki otaczał się Stalin, że praktycznie zlikwidował czwarte największe na świecie Jezioro Aralskie, nazywane też Morzem Aralskim. Które jeszcze w 1968 roku miało powierzchnię 68 500 km kw. A w 2009 zaledwie 13 500. tenże Stalin zarządził sadzenie kukurydzy na Syberii na wiecznej zmarzlinie i podobne eksperymenty rolnicze, rezultatem tego między innymi był Hołodomor – Wielki Głód na Ukrainie, gdzie szacuje się, 3 – 12 milionów ludzi zmarło z głodu.
Czy w Chinach, komunistycznych do dzisiaj, Wielki Wódz Mao Zedong był lepszy, a może mądrzejszy z gromadą swoich oszalałych hunwejbinów? Przecież on tylko chciał dobrze. Żeby ludzie się nie stroili i nie wydawali niepotrzebnie forsę na ubrania, jak wszyscy mogą chodzić w skromnych mundurkach. Co złego, że w przeludnionych Chinach dawał zgodę tylko na jedno dziecko i to na chłopczyka. Dzisiaj 70 000 000 Chińczyków nie znajdzie żony, bo kobiet nie ma.
A taki kolejny bolszewik u władzy, Pol Pot – przywódca Kambodży. To przecież poważny i wykształcony człowiek, który ukończył słynną Politechnikę w Paryżu (L'École d'Ingénieur des Technologies de l'Informatique et du Management ). A, że wydarzyły się Pola Śmierci (Killng Fields)? Jak się eksperymentuje, to niestety, czasami są ofiary. Na tych polach, ryżowych głównie, wymordowano 1,7 – 2,3 z 7 milionów obywateli państwa. Cóż, założeniem było stworzenie nowego społeczeństwa.
Cel tak szczytny, jak Nowy Porządek Świata. Tylko tam były skromne miliony, a teraz są miliardy. Większe pole do popisu. Słyszałem, że już niedługo, Polaków ma być 15 milionów. Teraz jest nas nieco ponad 38 milionów... Będą musieli się ostro starać. Projekt Auschwitz nie przerobi tylu.
Po pierwszej wojnie światowej, po Wersalu, jakie siły zaczęły dominować w Niemczech. Zanim jeszcze rozwinął się narodowy socjalizm, praktycznie prym wodził ruch komunistyczny. Czy Karol Marks, któremu nadal stawia się pomniki, nie urodził się w Trewirze, w zachodnich Niemczech? A kim byli jego najbliżsi współpracownicy i ideolodzy, Max Stirmer, czy Fryderyk Engels? Oczywiście rodowici Niemcy.
Można tak długo – kto przeszmuglował w zaplombowanym pociągu Lenina do Rosji. A Szkoła Frankfurcka i kogo my tam mamy...
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że idea komunizmu urodziła się w Niemczech. I do dzisiaj nie umarła.
Jeżeli ktoś chce szczerze zrozumieć, jak to będzie, gdy globalizm zdoła narzucić, choćby tylko nam, Polakom, swoją władzę, to niech pomyśli o Hiszpance, pani sędzi Rosario Silva de Lapuerta i jej decyzji. Zamknąć kopalnie, wyłączyć elektrownię jutro! Ale już!
Gdy komuś nie wystarcza, że będzie miał bicz nad sobą, który potrafi ostrym słowem zmuszać jakieś państwo do natychmiastowego działania, które na dodatek jest szkodliwe dla niego, jak nie przymierzając rozkaz – utnij sobie palec, to powinien się, choćby pobieżnie zapoznać się z planem na przyszłość ludzkości. Wytyczne są zawarte w głośnym, choć na razie przemilczanym "dziele" ultra – bolszewika, wice-szefa Komisji Europejskiej, Fransa Timmermansa, takiego przyjaciela naszego kraju, który powiedział: - Muszę jechać do Rosji, by porozmawiać o przyszłości Polski, niesławnym "Fit for 55".
Podrzucę tylko parę tez:

  • transport, czyli samochody, samoloty, czy statki, również będą płacić za emisję CO2. Ponieważ gwałtownie wzrosną koszty transportu światowego, to podrożeje niemal wszystko. Nie doczytałem, ale ktoś mi mówił, że również obywatele, właściciele domów i mieszkań, też mają partycypować w płaceniu za CO2.
  • Trzeba zlikwidować prywatne posiadanie i używanie samochodów. Na początek tych, zasilanych tradycyjnymi silnikami spalinowymi. A w przyszłości wszystkich – prywatne posiadanie auta będzie zabronione. Transport publiczny ma przejść wielką rewolucję. Mniej więcej, jak to ma wyglądać, pokazał nam rozwijający się w tempie astronomicznym Uber. Powstanie wiele nowych firm transportowych, które będą oferowały całkowicie nowoczesne, podłączone do sieci komputerowej auta. Dla ludności miast i prowincji. Będzie je można sobie zamawiać, jak dzisiaj pizzę do domu. Różnica taka, że samemu będzie się kierowcą. Podstawią auto pod wskazany adres, dostaniesz kod i login, wsiądziesz i pojedziesz. Auto, przepraszam, automatycznie zarejestruje trasę, zużytą energię, oczywiście czas – godziny, albo dni i na koniec, również bez kiwnięcia palcem przez ciebie, obciąży kwotą usługi twoje konto. Podobno ma to być tańsze niż kupno własnego auta, które i tak większość doby stoi bezczynnie przed domem, na parkingu, czy w garażu. Ciekaw jestem, jak sobie poradzą z dalekobieżnymi TIRami. Bo dostawczaki to nie problem.
  • Żeby było jeszcze ciekawiej w naszym nowym życiu, gdy już UE i Timmermansy zrobią z nas wszystkich, nie tylko w Polsce, dziadów kalwaryjskich, to jeszcze zdecydowanie ingerują w nasze, jakże szkodliwe odżywianie. W tym celu decydują o wyłączenie z naszego pokarmu mięsa. Tak – trzody chlewne, bydło mięsne zostaną zlikwidowane. Żegnaj steku i kotlecie schabowy. Nie wiem jeszcze niestety, co zamierzają w stosunku do owiec i farm drobiowych. Owce mogłyby nawet przetrwać ze względu na wełnę, tylko po co? Odzież będzie produkowana jako produkt z recyklingu tych różnych opakowań, jak torby plastykowe, pudełka i co tam jeszcze polimeryzujemy. Nie powiem z czego już rozmyślają produkować sztuczne mięso, bo wielu z czytelników może być przed śniadaniem, obiadem, czy kolacją.


Zapewne do tego momentu można pomyśleć, że tym, co nas utopi w globalizmie, są niektóre, obecnie najsilniejsze państwa atlantyckie.
Niestety tak nie jest. Jest jeszcze gorzej. Państwa obecnie stały się wyłącznie fasadowym, dającym wrażenie porządku i bezpieczeństwa, tworami, będące tylko wykonawcą niższego szczebla, przepotężnych korporacji, o których zapewne nie wszyscy słyszeli.
Uważany za najpotężniejszą Vanguard Group, zarządza w 2020 majątkiem w wysokości 7 100 miliardów dolarów. Ma on wpływ na wszystkie dziedziny gospodarki. Podam tylko, żeby się nie rozwodzić, że z pośród tysięcy przedsięwzięć tej grupy, rządzi on i Pfizerem, Goog;ami i gigantem naftowym Exxon.
I zapewne każdy z nas, wcale o tym nie mając pojęcia, posiada produkty, których więcej niż połowa jest zależna i daje zysk Vanguard Group.

To korporacje i grupy finansowe różnego rodzaju przejmują panowanie nad światem.
Nie suwerenne państwa. Nawet nie dzisiejsi hegemoni.

Skąd ta forsa?


Muszę jeszcze krótko wspomnieć skąd będą pochodzić pieniądze, olbrzymie kwoty by dokonać takiej światowej rewolucji, tak wysokie, że nawet europejski hegemon – Niemcy, czy nawet ten większy – USA, same nie dadzą rady.
Oczywiście, później te pieniądze będą pochodzić z naszych kieszeni. To nie ulega wątpliwości, bo ta przyszła kasta władców, synowie ojców z garbatym nochalem, nienawidzi sięgać do własnych kieszeni.
Lecz na początek niestety będą musieli zainwestować w rozwój globalizmu swoje własne, bardzo grube pieniądze.
A gdzie one się znajdują, może nam pomóc wyjaśnić opis głównych sponsorów ideologii LGBT (jeszcze bez dalszych liter).
To nie jest taki nowiutki projekt, który zauważyliśmy, gdy sfiksowani i zboczeńcy zaczęli te uliczne wygłupy przebierańców, na które daje nawet pieniądze ten chytrus, prezydent Warszawy Trzaskowski.
Formalnie cały ten ruch zaczął się w 2000 roku.
Zaczęło się od AIDS. Wszyscy wiemy, że jest to śmiertelna zaraza, rozprzestrzeniająca się poprzez kontakty seksualne. Wiemy też dobrze, że wirus zbiera śmiertelne żniwo głównie w środowiskach homoseksualnych.
Chyba pierwszym z miliarderów był Jon Stryker, dziedzic wartej $13,6 miliarda Stryker Medical Corporation z Michigan. [1]
Wkrótce do szczytnej ideologii LGBT doszlusowała jego siostra Ronda Stryker, która wraz z mężem była właścicielką wielu innych poważnych firm. Oraz oczywiście również miliarderką.
A potem już się posypało. Podaje się, że co najmniej 72 sponsorów przeznaczyło na LGBT ponad $10 milionów. [2]. Mówimy oczywiście o fundatorach, "ojcach założycielach" tego obecnie dominującego trendu ideologicznego.
Są tam nazwiska Ford, Bush, Gates, czy Jewish Community Federation of San Francisco . Pojawiły się także nazwiska, fundatorzy spoza USA, jak Bosch z Europy, czy Yogyakarta z Azji.
Warto też wspomnieć o Warrenie Buffecie, inwestorze giełdowym, przedsiębiorcy i filantropie, jeszcze niedawno najbogatszym człowieku świata.
I warto sobie poszukać, dlaczego ten szanowany miliarder odciął się od swoich wnuków.
A odpowiedź jest prosta i schemat identyczny. Poza nuworyszami – miliarderami z Doliny Krzemowej, reszta bogaczy, fundatorów tworzących i wspierających ruch LGBT, dzisiaj już LGBTQ+, to dzieciaki i wnuki rodzinnych fortun, rozkapryszone i zdeprawowane. Nigdy nie pracujący ciężko, jak ich ojcowie. Oni po prostu się nudzą i mają pomysły. Jak choćby tysiąc płci, okiełznanie ziemskiej pogody, by wreszcie zapanować nad światem.
Popatrzmy – jacy politycy są w stanie się im oprzeć? A czy tacy przywódcy, jak prezydent Francji, Emmanuel Macron, premier Kanady Justin Trudeau i kanclerz Austrii, Sebastian Kurtz, wyglądający, jak jedna rodzinka, nadzorowani przez sklerotyka Bidena, którym opiekuje się niezawodowa pielęgniarka Kamala Harris, po prostu nie rzucą się w ramiona LGBTQ+, może nawet przebierając się w coś trendy i szczekając – hau, hau.
Bez tych miliardów globalizm nie powstałby. Miliardów wielokrotnie przekraczających PKB Polski, Czech, Węgier i Słowacji, razem wziętych.
Gdy się już wymieniło Vanguard, to nie można pominąć dokonań Niemca, o którym się mówi niewiele, chyba, że akurat jest spotkanie światowych przywódców w Davos. Organizatorem jest Klaus Schwab, założyciel i prezes Światowego Forum Ekonomicznego. Gdy popytać ekspertów, to jego moc jest większa niż Merkel i Macrona razem wziętych. A niestety, to kolejny ideolog – fanatyk, autor "WIELKI RESET Jaką przyszłość planuje nam globalna władza". To taka instrukcja obsługi, gdy już globalizm podbije cały świat.
I tutaj przychodzi mi na myśl pytanie, które zadał kiedyś redaktor Gadowski – Kto nas posiada?
Bo podobno, jak to publicznie stwierdził Reinhard Petzold, szef Niemiecko-Polskiego Towarzystwa na Rzecz Współpracy Gospodarczej i ekspert: –"I tak was w końcu kupimy", wszyscy i tak jesteśmy już albo kupieni, albo beznadziejnie łatwo nas kupić.

Rozdarcie


Wydawać by się mogło, że nie mamy wyjścia. Że jak za Stalina, Roosevelta i Churchilla, zostaniemy sprzedani i nikt nas nie będzie się pytał o zdanie.
Że piekło, jakie szykuje nam ideologia globalizmu (przypominam – NIE globalizacja) jest nieuniknione i nic z tym nie możemy zrobić.
Mamy wyjście – musimy się postawić. I to mocno. Także z całą mocą słowa, uświadamiając ludziom, do czego globalizm prowadzi, i że już nie będzie lepiej. Skończ szybko chłopie budować ten dom, bo wkrótce nie będzie ciebie stać nawet na worek cementu.
Polska nie jest pępkiem świata, choć często uniesieni euforią całkiem słusznego patriotyzmu, tak sobie wyobrażamy. Lecz RP, poprzez swoje geostrategiczne walory, ciagle słabo wykorzystane w światowych przepływach; przez wartościowy potencjał ludzki i zasoby naturalne, jest liczącym się graczem.
I mimo, że Estonia, Łotwa, Litwa w większości głosują tak, jak Niemcy, to zerkają na Polskę, patrząc na naszą reakcję. Widać, że doceniając naszą wielkość, gdyby przedstawić im dobrą i korzystną propozycję, to przyłączą się do nas.
Tak więc, nie będziemy liderem walki z globalizmem prowadząc do rozdarcia na skalę światową, ale już na poziomie lokalnym w Europie, na pewno tak.
Wśród członków Unii Europejskiej, po opublikowaniu Fit for 55, widać duże poruszenie i niezgodę na postawione tam tezy. Nie podoba się to państwom południa Europy. Nawet we Francji jest wyraźna niechętna postawa w stosunku do projektu, nawet wśród niedawnych federalistów. Mimo to trudno dzisiaj prognozować rezultat tej walki globalistów z resztą obywateli naszego kontynentu. Prosta analiza wskazuje, że mogą na tym skorzystać wyłącznie Niemcy, a przez nich te wielkie międzynarodowe koncerny, które już szykują się do objęcia władzy nad wszystkimi.
Zrobienie pęknięcia i niedopuszczenia by fanatycy ogarnęli cały świat, spowoduje, że ludzie zobaczą, że istnieje alternatywa, gdzie nadal może być normalnie, tak, jak się przyzwyczaili i było im mniej, czy bardziej dobrze.
Czy takie wielkie państwa o wrodzonym umiłowaniu wolności i swobody, jak Indie, czy Brazylia dadzą sobie narzucić nowy porządek? A Afryka? Zniszczą ją napalmem, czy tysiącem bomb?
Globalizm, to dziecko komunizmu, wzbogacone o rozpasany i wulgarny libertynizm, to utopia, która zdechnie. Tylko może nam odebrać wiele lat życia w spokoju i harmonijnym rozwoju.
Musimy doprowadzić do pęknięcia – wykopać rów, czy postawić mur, by oni ciągle wiedzieli, że są inni, którzy przejrzeli ich fałsz i knowania i w pewnym momencie będą w stanie przeciągnąć do siebie tych, którzy poczują, jak to jest żyć pod terrorem Fit for 55 i banialuk Klausa Schwabe.
Najbliższe parę lat zdecyduje, jak rozwinie się sytuacja na świecie. Jestem optymistą, jeżeli chodzi o dalszy horyzont. Jednakże najbliższe lata będą ciężkie.
A Polska i my, Polacy, potrzebujemy władzy, która ma wolę walki. I to nie tylko broniąc się, lecz również potrafiąc zaatakować we właściwym momencie.
I na koniec jeszcze mała, darmowa rada zatroskanego obywatela. Może nawet ktoś z władzy to przeczyta, bo chyba mają pracownika, który ma obowiązek przeglądać internet i czytać również te wszystkie blagierskie wyczyny.
W sytuacji ataku, gdy już nadejdzie moment i to broniący chce przejść do kontry, to najlepsze jest stworzenie czegoś, co spowoduje przełom.
Niemcy, więc ich ulubione dziecko UE, lubią atakować frontalnie, dużymi siłami. Tak też się dzieje w ataku na Polskę dzisiaj. A warto sobie przypomnieć Stalingrad, gdzie butna i potężna siła Wehrmachtu dała się zamknąć w kotle.
Więc warto przygotować taki kocioł dzisiaj dla agresorów globalizmu.
Dobrym pociągnięciem byłoby przedstawienie własnego projektu, powiedzmy Fit for 2050, w kontrze do unijnego Fit for 55. Rok 2050, to data wspólnie ustalona na zakończenie przeobrażeń w walce o dobry klimat i naturę.
W odpowiedzi na cegłe Timmermansa o wielu tysiącach stron niemieckiej drobiazgowości, wystarczy zaledwie dwadzieścia, trzydzieści stron prostego i dosadnego języka, który opisuje realny plan dojścia do celu. Taki plan, który byłby prosty i zrozumiały dla wszystkich państw. I do zaakceptowania. Bez żadnych niemieckich, biurokratycznych kruczków, z użyciem "i jeszcze...", czy warunkującego "ale...".
I polski projekt trzeba mocno upowszechnić. Przetłumaczyć na wszystkie języki państw unijnych, zapłacić za czas i zaprezentować w głównych mediach z wielkim hukiem. Zalać internet tą treścią.
Niech Europa ma coś do wyboru: - niemiecką Grubą Bertę czy polskiego husarza.

----------


Czy ktoś nie wie jeszcze o mnie?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo