Managed Maintenance, Inc.
Managed Maintenance, Inc.
JanuszKamiński JanuszKamiński
84
BLOG

Wartość potencjalna

JanuszKamiński JanuszKamiński Gospodarka Obserwuj notkę 1




Żyję już tyle lat, że mogę stanowczo powiedzieć: - Od czasów II WŚ ludzie na świecie, nie tylko w obrębie naszej cywilizacji, nigdy nie byli tak zdezorientowani, zestresowani i rozemocjonowani. Mogę więc powiedzieć: zdrowy rozsądek i ochota na poważne rozmyślania poszły się walić.

Bieg wydarzeń i destrukcyjna rola mediosfery, która porzuciła swoją przypisaną rolę informowania i objaśniania świata i ostro zabrała się sama za kreowanie rzeczywistości, nawet obalając prezydentów wielkich mocarstw, czy wywołując wojny, spowodowały taki stan mentalny wśród wielu narodów, że odsunięto na bok poważne dysputy, chęć zgłębiania wiedzy i potrzebę pełnego, uczciwego zrozumienia co się wokół dzieje.

W minionym dziesięcioleciu przepotężną rolę medialną zaczął odgrywać Internet. Rewolucja, która się w tym czasie dokonywała, spowodowała, że nawet dotychczasowy lider – telewizja, zaczęła przegrywać z komputerami, a w szczególności z powstałymi w tym szalonym postępie technologicznym, urządzeniami mobilnymi jak smartfony, czy tablety, które z pomocą technologii LTE, 4G, Wi-Fi, łączności satelitarnej, lub Bluetooth, pozwalały niemalże w każdym miejscu świata komunikować się innym, dowolnym punktem na Ziemi.

Zawężę obszar do Polski, co nie znaczy, że gdzie indziej jest inaczej, lecz tylko tutaj mam w tej chwili bezpośrednie obserwacje.

Ludzie są już zmęczeni całym tym napięciem spowodowanym tym co się wokół dzieje. Nie mają już chęci i cierpliwości by zajmować się długimi i skomplikowanymi rozmyślaniami. Męczą ich długie przekazy i jakieś fundamentalne rozważania. Czy to filozoficzne, czy naukowe, a nawet w kwestii wiary. To było dobre parę lat temu.

Teraz ma być szybko, krótko i ekscytująco. Eksperci twierdzą, że bronią, która dziś potrafi zmienić bieg wydarzeń, jak te wspomniane wojny, czy obalanie polityków, jest mem internetowy – wzbudzający obrazek z dopisanym króciutkim tekstetm.

Liczy się tylko skandal i zbrodnia. No... może jeszcze seks i zagłada.


Tak więc porzucam chwilowo, do czasu jak się sztorm uspokoi i fale zmaleją do przyjemnego kołysania, pisanie o sprawach fundamentalnych i zasadniczych, przy których niestety trzeba poważnie się zastanowić. Na razie nikt tego nie chce. Przekaz ma być krótki, jednoznaczny i po prostu prosty.


&&&&&&&&&&&&&&&&


Gdyby tylko każdy wiedział, co w nim drzemie... A większość nie wie przez całe życie. I zamiast kimś są niczym. Ot kolejny zmarnowany Homo sapiens, myśli Stwórca i zaciąga się Niebiańskim Papierosem.

Reguły gry na całym świecie są dość proste – jesteś tym, ile jesteś wart.


&&&&&&&&&&&&&&&&&&&


Chcę mieć nowy statek. Nie z drugiej ręki, ale nówkę prosto ze stoczni. Wypasioną, nowoczesną nówkę. Z wszystkimi niezbędnymi bajerami.Nie za małą, nie za dużą. Taką łajbę w okolicach 100 000 DWT. Myślę oczywiście o tankowcu dla ropy naftowej.To będzie... zaraz... coś pomiędzy 80 a 150 milionów dolarów.A teraz bomba – ja takiej forsy nie mam i nigdy nie miałem, a mimo to, nie fantazjuję o niebieskich migdałach i taki statek wkrótce będę miał. Prowadzę już negocjacje z poważną hiszpańską stocznią na atlantyckim wybrzeżu. Trochę im nie idzie, portfel cieniutki, więc nie dziwota, że są poważnie napaleni. Nie przeraża ich to, że ja, to raczej facet z ulicy, mało im znany i nie z branży. Przyjdzie czas, to mnie dokładnie sprawdzą i oszacują. I nie tylko oni... nie tylko oni. Stocznia, co jest standardem na całym świecie, oczywiście również nie ma forsy na moje zamówienie. A musi przecież zdobyć wszystkie te blachy, rury, kable, maszyny i urządzenia. Nawet młynek do kawy i obieraczkę do ziemniaków. Jednakże wcale się nie przejmuje. Podpiszemy umowę, to forsa się znajdzie. I dla mnie i dla stoczni. Również dla wszystkich innych zamieszanych w ten projekt.

Cóż takiego czyni realnym, że taki gołodupiec, jak ja, może się porwać na budowę niezmiernie drogiego i wyrafinowanego statku za grubą setkę milionów dolarów? Tu właśnie dochodzimy do mojej wartości potencjalnej. Gdyż ja, niby człowiek z ulicy, bez pałaców, posiadłości i pojazdów klasy premium, mam bardzo, bardzo wiarygodny papier, gwarantujący mi tak zwany czarter, czyli przyrzeczenie stałego zatrudnienia, powiedzmy na pięć lat, z opcją przedłużenia na kolejne pięć lat, regularnego przewozu, załadunku i wyładunku ropy naftowej pomiędzy terminalem w porcie X na Zatoce Perskiej, a Europą – do wyboru – Rotterdam, Holandia, Le Havre, Francja, lub Wilhelmshaven, Niemcy, czy nawet Gdańsk, Polska. To nie jest ważne, jak taki papier zdobyłem. Może powiedzmy, uratowałem syna szejka przed atakiem rekina, albo jeszcze coś w tym typie. Ważne jest to, że stając się posiadaczem niby takiego świstka papieru, z zapisem paru ważnych słów i wiarygodnym podpisem, uzyskałem wysoką wartość potencjalną. Co najmniej 150 milionów dolarów, a jak przewiduję, to znacznie więcej.

Ten jeden papier, promesa czarteru, obietnica zatrudnienia i dużych zysków, praktycznie otwiera większość bankowych skarbców, skłonnych z ochotą zainwestować swoje pieniądze w pewną i zyskowną inwestycję.Po paru tygodniach, może nawet dwóch, trzech miesiącach, gdy setki ludzi będzie wszystko sprawdzać potwierdzać i koordynować – mnóstwo pracy dla prawników, księgowych i finansistów – Bank, zostańmy w Hiszpanii, więc jeden z dziesięciu największych banków świata, otworzy mi linię kredytową, otworzy też stoczni, a także komu tam jeszcze będzie trzeba. I robota ruszy. Taki tankowiec swobodnie buduje się, oczywiście po zatwierdzeniu projektu, dwa lata. A jego żywot w dobrym zdrowiu szacuje się na dwadzieścia – trzydzieści lat. Tyle też lat może zarabiać dla mnie, albo, jak zdecyduję, dla innych.Nie ma takiej siły, by fakt, że mam poważną promesę czarteru, czyli robienia pieniędzy, pozostał długo w tajemnicy. Wtedy właśnie najbardziej ujawnia się moja wartość potencjalna. Setki propozycji, zaproszeń na imprezy, ekskluzywne kolacje i cały ten fałszywy szpan, podobny do tańca os wokół pozostawionego pączka na talerzyku.

Od momentu złożenia podpisów i uściśnięcia dłoni prezesa banku S. staję się zadłużonym kredytobiorcą. Moja żona, na przykład, bardzo się kredytów boi. Staram się ją przekonywać, że jeśli nie jest się spadkobiercą rodzinnej fortuny, to współcześnie nie da się żyć bez brania kredytów. Nawet na najniższym poziomie ubóstwa. A w wysokim biznesie kredyty to taka codzienność, jak poranna kawa i siusiu po nocy.W tym sektorze branży żeglugowej ze spłatami rat kredytowych będę się męczył przez średnio osiem lat. W tym okresie to bank, lub też inni inwestorzy, których bank zmobilizował, są faktycznymi właścicielami mojego statku.Lecz gdy to się wreszcie skończy pozytywnie (ponowny uścisk prezesa), staję się jedynym właścicielem tankowca. Mogę go na przykład natychmiast sprzedać za około 50 milionów dolarów, co będzie moją premią po zakończeniu projektu.Ryzyka są i wcale niemałe. Jednakże gdyby były naprawdę duże, to żaden bank na świecie łatwo by mi kredytu nie udzielił. Mogę statek już w pierwszym rejsie wpakować na skały, doprowadzić do poważnej kolizji w Kanale Sueskim, a nawet zostać porwany przez somalijskich piratów. Mogę też, co byłoby dosyć przykre, po pięciu latach czarteru, nie uzyskać opcji przedłużenia współpracy i denerwować się bez przerwy tzw. rynkiem spotowym, czyli kontraktami tylko na jeden rejs.

To już są momenty, gdy wartość potencjalna całkowicie uległa przemianie w wartość rzeczywistą. 


Mała dygresja: wszystko co napisałem mówi o działaniu stuprocentowo legalnym. Obwarowanym międzynarodowymi przepisami i kontrolowanym przez surowe instytucje i władze. Nie ma tu miejsca na lipę i ściemę.

I wiemy wszyscy dobrze, że więcej i szybciej można zarobić, gdy tylko zechce się działać w obszarze kryminalnym, lub choćby o naruszenie prawa ocierającym się. Wystarczy choćby zorganizować karuzelę VATowską, albo mieć dobrych i hojnych kumpli wśród sprawujących władzę. Jak śp. doktor Kulczyk na przykład.

Lecz my nie chcemy kraść i oszukiwać. Mamy swoją godność i dumę.


***


Polska, nasza wspólna Rzeczypospolita, ma wielką wartość potencjalną.

Lecz niestety jest to naszym przekleństwem. Bo próbują od wieków dobrać się do tego ludzie, w tym niestety najbliżsi sąsiedzi, ludzie silni, potężni, bezwzględni i zdolni do najgorszych rzeczy.

Ten potencjał to strategiczne położenie. Dokładnie na przecięciu dróg i łańcuchów dostaw: wschód – zachód i północ – południe. To również wielki potencjał zasobów ludzkich. Polacy potrafią ciężko pracować i udowodnili nawet we wielu wysoko rozwinietych krajach, że są inteligentni, sprytni i pomysłowi. Oraz solidni. Czego o wielu innych narodach, szczególnie tych zepsutych dobrobytem, powiedzieć się nie da.

No i wreszcie nasze zasoby naturalne. Czegóż to my nie mamy? Zapewne przydałoby się znacznie więcej ropy naftowej i gazu, gdy na świecie węgiel popada w niełaskę. Lecz mamy za to dużo srebra i miedzi – metali strategicznych w epoce elektroniki. Nawet nieco złota mamy także. Jest u nas siarka, są różne sole. Polskie lasy to europejska potęga. Ziemi uprawnej też u nas nie brakuje i daje fantastyczne plony, lokując nas we wielu produktach rolnych w światowej czołówce.

Najprawdopodobniej wymieniłem tylko część polskiego potencjału i wielu z was mogło by jeszcze wiele dorzucić.

Natomiast to, co budzi mój niepokój, to to, że na świecie są potężne pracownie badawcze i analityczne, które wiedzą znacznie więcej o bogactwie potencjalnym Polski i cały czas dokładnie je monitorują. I jak się dobry klient pojawi, to jemu się część wiedzy sprzedaje, by sobie mógł swobodnie manipulować. Albo nawet kupić, przejąć, czy ukraść.

Bo generalnie światowe pijawki, czy to kapitalizmu, czy lewactwa pod szyldem neoliberalnym, spadkobiercy kolonializmu i komuny, potrafią tylko wysysać, jak wszystkie pasożyty, słabe organizmy.

Dlatego aby obronić swoje bogactwo, które na nas czeka, musimy stać się silni, tak silni, by byle skośnooki, lub czosnkowy kleszcz, także z sierpem, młotem i swastyką, nie mógł nas bezkarnie pokąsać.


Na koniec taka refleksja: - jaki jest prawdziwy potencjał kraju, jeżeli złodzieje i oszuści w ciągu minionych 8 lat rządów gangu Tuska, zdołali ukraść niemalże pół biliona złotych ( 500 mld PLN), a my właściwie prawie tego nie odczuliśmy, zaślepieni grillem, piwem, czyli sławetną ciepła wodą w kranie?


.

Czy ktoś nie wie jeszcze o mnie?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka