News Medical
News Medical
JanuszKamiński JanuszKamiński
1993
BLOG

Dlaczego się o tym nie mówi

JanuszKamiński JanuszKamiński Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 91





Dziwna sprawa. Nawet redaktor Gadowski, postać sympatyczna, choć za bardzo aktorska, który został Tropicielem No.1 wszelkich przekrętów związanych z pandemią i COVID19 milczy o tym. Nie, żebym kpił z niego, oraz jego zespołu, i wytrwałości odkrywania oszustw i międzynarodowych skandali w tym temacie. Ludzie kochają teorie spiskowe.

Myślę, że ja się nieco nudzę tym jego zapałem i cotygodniową dawką kowidowych tajemnic, z tej przyczyny, że ja osobiście z tym wirusem miałem i mam do czynienia, a redaktor tylko wie z drugiej ręki. Może gdyby zaprosił i zrobił wywiad z Piotrem Semką, to by wyostrzył mikroskop.


Sprawę, którą chcę poruszyć, znana już jest na świecie i popularnie została nazwana Long – COVID.



Mój ostatni kontrakt. Cztery lata temu. Właściwie już po przygodach w Kongu zdecydowałem skończyć z pływaniem, ale namówiono mnie na krótki, interesujący kontrakt na norweskim szelfie. Leżący na dnie potężny rurociąg trzeba było przygotować do zrobienia rozwidlenia. Praca pilna i dobrze płatna. A ja miałem nadzorować systemy tego dosyć wyrafinowanego statku operującego opuszczanymi na dno wielofunkcyjnymi robotami. Zaczynałem wachtę o szóstej wieczorem i kończyłem o szóstej rano. A efekt tego taki, że kompletnie rozregulowałem sobie własny zegar dobowy. Czego do dziś nie mogę się pozbyć.

Długo nie było aż tak zupełnie źle, lecz COVID spowodował, że moje spanie jest w kompletnym chaosie. Dwie godziny teraz, a trzy godziny później. Takie to właśnie życie człowieka w późnym wieku, po 40 latach na morzu i zarażeniu się chińskim wirusem.


Pisałem o tym już parokrotnie i jest to MÓJ niezaprzeczalny fakt, choć nie ujęty w statystykach naszego polskiego burdlu.

Zanim w marcu 2020 gość przywiózł w autobusie covida do Polski, zostając Ofiarą Nr.1, to nieco przedtem, pod koniec stycznia, wrócił z dłuższego pobytu na wyspach Azji Wschodniej przyjaciel Tomek, który tam reperował swoje zdrowie. Jak to mieliśmy w zwyczaju, odbylismy parę spotkań przy kawie na gorących dyskusjach (dyskusje z Tomkiem zawsze były gorące). Potem Tomek znikł. Telefon jego nie odpowiadał. Zacząłem go szukać. I wtedy od jego rodziny, którą znam z bardzo dawnych czasów, dowiedziałem się, że Tomasz nie żyje. Poczuł się źle, na sygnale zawieziono go do Akademii Medycznej. Miał poważne kłopoty z oddychaniem. W końcu podłączono go do respiratora. Wieczorem poprawiło się jemu, więc go odłaczono. W nocy zmarł na niewydolność oddechową.

Tylko choroba na którą cierpiał, stara, autoimmunologiczna i rozpoznana, nie miała nic do czynienia z oddychaniem, a już na pewno ze śmiercią z powodu niewydolności oddechowej.

Podkreślam – wtedy jeszcze nikt w RP nie miał pojęcia o jakimś COVOD19. To ciągle była najbardziej strzeżona tajemnica Chińskiej Republiki Ludowej. I kogo jeszcze? USA? WHO?


Niewiele dni później, jak wówczas sądziłem, złapałem paskudną grypę. Trzy dni nie dało się ruszyć z łóżka i nawet zjeść czegokolwiek. Lecz jestem ze środowiska medycznego, więc ratowałem się sam, jak tylko mogłem. Chyba nikt się nie dziwi, że do służby zdrowia nie mam zaufania. A zaufanego lekarza domowego, któremu mógłbym płacić, jeszcze nie znalazłem. Prywatne kliniki niestety też niewiele są warte. To głównie projekt biznesowy a nie medyczny. Etyka zawodu doktora dawno poszła się pieprzyć (na szczęście już się odradza u wielu młodych i mądrych entuzjastów medycyny).Po tygodniu byłem na nogach, chociaż ciągle miałem przeróżne problemy zdrowotne.

Pod koniec marca pojąłem, że miałem do czynienia z wirusem SARS-CoV-2. O którym w kraju praktycznie nikt nie wiedział cokolwiek.


No i zaczęła się pandemia. Totalny chaos i panika. Nie tylko w Polsce... na całym świecie. A to wszystko spotęgowane przez wierutne kłamstwa i tajemnice nie tylko Chin – źróła zarazy, lecz co najohydniejsze, również przez WHO – Światową Organizację Zdrowia. Tak zwani eksperci wymądrzali się, plotąc androny, aby nie utracić swojego autorytetu. Rządy państw debatowały 24 godziny na dobę, aby nie dopuścić do tragedii i starać opanować sytuację. Unia Europejska praktycznie się rozpadła i "każdy sobie rzepkę skrobie" Nawet uciekając się do bezczelnych czynów, jak Niemcy, które ukradły transport medykamentów do Włoch.

Niemalże natychmiast w sekcie twardych wyznawców teorii spiskowych zaczęto snuć opowieści o broni biologicznej i skoordynowanej akcji na całym świecie.

Dlaczego do Włoch, konkretnie do Bergamo, które wkrótce zamieniło się w cmentarz, przyleciał zarażony Chińczyk z Wuhan – centrum epidemii?

Dlaczego, gdy już zaraza gwałtownie się rozprzestrzeniała, władze Hiszpanii zezwoliły na masowy marsz w Madrycie? I tak dalej..


Praktycznie nikt nic na pewno nie wiedział. Żaden światowy ekspert; żaden profesor; żaden lekarz. Gdy uświadomiłem sobie, że bardzo prawdopodobnie jestem wczesną ofiarą wirusa, starałem się pozyskać wyjaśnienia od autorytetów medycyny. Nawet poprzez TVP INFO pytałem się profesora Guta. Odpowiedź była, oględnie mówiąc, wymijająca.

Wertowałem w Internecie całą ogólnodostępną wiedzę o covidzie. Nie tylko na światowych stronach renomowanych instytutów, szpitali i władz medycznych, czy szanowanych periodyków. Przede wszystkim na ściśle naukowych publikacjach. Rezultat – zespół znanego i cenionego profesora, którego raport zyskał szybko 299 cytowań, już po miesiącu odwoływał swoje tezy. Chaos, chaos, chaos...

Pozostał mi tylko własny zdrowy rozsądek, którego starałem się trzymać i te trochę medycznej wiedzy, którą od lat kultywowałem i pogłębiałem, dziedzicząc po Ojcu wielotomową bibliotekę medyczną, nawet z przepastnym słownikiem angielsko – chińskim, do studiowania tradycyjnej, azjatyckiej medycyny.


&&&&&


Minął rok. Nie ma co się rozpisywać, bo każdy z nas ma swój własny worek doświadczeń.

W kwietniu 2021, czyli po roku od zachorowania, zaszczepiłem się się dwukrotnie eksperymentalnym preparatem Pfitzer'a. Ani żona, która też się zaszczepiła, ani ja nie możemy się skarżyć na przykre objawy poszczepienne. Ukłucie w mięsień, parę godzin ramię nieco obolałe, jak po nie za mocnym ciosie lub uderzeniu. Normalka dla mnie, który w tym zawodzie przeszedł dziesiątki przeróżnych szczepień.

Lato minęło w typowy ostatnio sposób – deszczowy i chłodny lipiec, a potem upalny sierpień. Trochę to wszystko pamiętam przez mgiełkę...

Chyba coś niedobrego zacząłem podejrzewać dopiero pod koniec września. A miesiąc później odkryłem coś nowego na świecie, choć w Polsce cichosza. To co po ponad półtora roku od formalnego początku pandemii dało się zauważyć, to inny poważny problem – nie tylko przechorowanie, daj Boże szczęśliwe, COVID19, lecz także nie wiadomo jak długo ciągnące się późniejsze schorzenia, już nazwane Long-COVID.

Ponieważ osobiście jestem przekonany, że 80 – 95% z nas – świadomych obywateli, zaraziło się wirusem, bezobjawowo, skąpoobjawowo, albo z dodatnim testem, albo przechorowało, to proszę spojrzeć i zastanowić, czy któryś z tych objawów Long-COVID was dotyka:


breathlessness or shortness of breath – płytki oddech, lub kłopoty z oddechem

difficulty sleeping – zaburzenia snu, nawet do bezsenności

anxiety and depression – niepokój i depresja

heart palpitations – palpitacje serca

chest tightness or pain – ucisk, lub ból w klatce piersiowej

joint or muscle pain – bóle mięśni lub stawów

not being able to think straight or focus (‘brain fog’) - kłopoty z jasnym myśleniem, koncentracją i pamięcią

change to your sense of smell or taste – zaburzenia czucia smaku i węchu

persistent cough – uporczywe kaszle

fatigue – znużenie, zmęczenie i osłabienie fizyczne

[1] (Tłumaczenie moje – JK)


Takich tabeli i zbiorów dzisiaj w mediach można znaleźć mnóstwo. [2], [3]

Z podanych powyżej 10 najbardziej typowych objawów, ciągle cierpię na 5 z nich. Nie wiem jak długo i nie wiem, czy będzie lepiej, czy gorzej.

Jednak bardziej przeraził mnie wiarygodny opis procesu pokowidowego pewnego przypadku jednej z pierwszych, trzydziestoparoletniej pacjentki, podany przez słynną amerykańską klinikę. Kobieta ta, będąca pod stałą obserwacją specjalistów, po kolei, z krótkimi przerwami zdrowia, zapada na różnorodne dolegliwości: - to płuca, potem serce i układ krwionośny, dalej mózg i układ nerwowy, skóra, nerki, mięśnie i stawy, tarczyca. Końca nie widać.

Czy to oznacza, że SARS-CoV-2, może nawet wespół ze szczepionkami powoduje, że nie wiadomo jak długo będziemy chorzy? Świat zaroi się od inwalidów?

To tylko 2 lata pandemii. Uniwersytet w Cambridge przebadał 40 tysięcy "pokowidowców". Objawy późne stwierdzono od 10 do 20% badanych. Lecz czy są one naukowo miarodajne? Ciągle nie wiemy. Za krótki okres, za mało czasu i za duży chaos.

A do tego wątpliwości, czy znienawidzona BIG-PHARM, wraz z przekupionymi naukowcami i lekarzami nie fałszują rzeczywistości.

Powstają już leki na kowid. Cholernie drogie. Choć jak ten najważniejszy, skonstruowany do walki z Ebolą (gorączka krwotoczna, niesłychanie śmiertelna), na długo wycofany z powodu poważnych wątpliwości.

Lecz co z Long-COVID? Można jakoś się leczyć? Jak się mamy leczyć? Każdy na swój sposób? Amantadyna, czy chinina tu nie pomogą, bo one są testowane na COVID19.


Mamy właśnie "4 Falę" epidemii w kraju. Szacuje się, że znowu może wylądować w szpitalach kilkadziesiąt tysięcy rodaków. Cała służba zdrowia ponownie rzucona na ten front. Nie ma się czemu dziwić.

Mam jednak nadzieję, że pozostał poza tym głównym nurtem, choć jeden instytut, z mądrymi specjalistami, którzy pracują nad tym – co zrobić z coraz większą rzeszą z tymi "ofiarami po kowidzie". Samo nazwanie Long-COVID nic nie daje.


[1] https://www.bhf.org.uk/informationsupport/heart-matters-magazine/news/coronavirus-and-your-health/long-covid

[2] https://www.medonet.pl/koronawirus,12-objawow-long-covid-19--ktore-trzeba-skonsultowac-z-lekarzem,artykul,81787323.html

[3] https://www.poradnikzdrowie.pl/aktualnosci/te-objawy-moga-swiadczyc-o-long-covid-19-sprawdz-aa-Miey-YGAP-xxe1.html

Czy ktoś nie wie jeszcze o mnie?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości