Znowu mówi się o polskim, umierającym przemyśle okrętowym. W dodatku do „Rzeczpospolitej” ( Rynki & firmy z 21 września) pojawił się tekst pod znamiennym tytułem: „Na ratunek Stoczni Marynarki”. Mówi się w nim, ustami ekspertów, o tym jak wielkie szkody dla obronności kraju, a także w wymiarze ekonomicznym, przynosi likwidacja Stoczni MW oznaczająca nieuchronną likwidację polskiej floty. Przywołany jest raport o wszystko mówiącym tytule: ,,Stocznia Marynarki Wojennej jako element racji stanu Rzeczypospolitej Polskiej”.
Rzuca się w oczy, powtarzany w depeszach za „Pulsem Biznesu”, sensacyjnie brzmiący tytuł: ,,Stocznie szukają pracowników nawet w Azji”. Przytaczana jest wypowiedź Andrzeja Szwarca, reprezentującego firmę Crist (nowego właściciela części Stoczni Gdynia): ,,Zakładaliśmy, że na koniec roku będziemy zatrudniać 1,4 – 1,5 tys. osób a mamy około 1 tys.. Moglibyśmy zdobyć tyle zamówień, że w przyszłym roku trzeba by podwoić zatrudnienie, ale nie mamy ludzi do pracy.”
Mój Boże! Jaką cenę musimy zapłacić za odkrywanie na nowo najbardziej oczywistych prawd, które są znane od dawna. Gospodarka rabunkowa ma zawsze ,,krótkie nogi”. „Crist” nie zatrudnia w stoczni ludzi, tylko firmy. Ma nie pracowników, tyko kooperantów opłacanych jedno miesięcznymi fakturami.
Zmuszani do samozatrudniania pracownicy, żeby zapewnić chleb rodzinie i sobie, są nieprawdopodobnie wykorzystywani. To nie Spółka ale firma – człowiek odpowiada za czas pracy, bezpieczeństwo i przepisy BHP, urlop itd.. I nie daj Boże wypadku. Dlatego bez wahania odchodzą z zawodu, gdy tylko nadarzy się okazja. Jak bardzo trzeba być pozbawionym wyobraźni, albo zwyczajnie niekompetentnym, żeby przypuszczać, że w taki sposób da się prowadzić jakikolwiek poważny biznes. Świat to wie, bo nie bez powodu zarówno MOP, jak też UE w strategii Europa 2020 wzywają do ochrony i tworzenia dobrych miejsc pracy jako warunku rozwoju. Dobre miejsce pracy - to stałe zatrudnienie. W Polsce niszczy się dobre miejsca pracy. Tak zwane ,,kontrakty” które promuje Ministerstwo Zdrowia. W końcu sierpnia, w Senacie, w ustawie o działalności artystycznej, zaledwie paroma głosami przepadł zakaz zatrudniania na stały etat artystów.
Wracając do stoczni. Mija rok od czasu, kiedy karmiono Polaków - ustami samego Premiera - kłamstwem o Katarze. Kłamstwo prysło, winnych nie ma. Rok później, w magazynie „GAZETY PRAWNEJ” z 26 – 28 sierpnia br. ukazał się tekst: „Stocznie reaktywacja …” ,z podtytułami: „Gdynia kwitnie, Szczecin czeka”, albo: ,,Rozwój Stoczni Gdynia jest tak szybki, że zaczyna brakować miejsca i rąk do pracy”. Jednym słowem - optymizm. Obecne doniesienia „Pulsu Biznesu” przybliżają nas do prawdy. Marnujemy nie tylko majątek i potencjał produkcyjny zamkniętych stoczni. Roztrwoniliśmy to co najcenniejsze – kapitał ludzki. Wbrew optymistycznemu tytułowi: „Stocznia reaktywacja…. „, przyjęta przez spółkę Crist polityka zatrudnienia wywołuje szkody prawie nieodwracalne. Niech to, co się dzieje w przemyśle stoczniowym, stanie się przestrogą dla innych branż. Gospodarka rabunkowa na polskim rynku pracy i dyskryminacja stałego zatrudnienia przez politykę podatkową już przynosi groźne skutki w całym kraju. Już mniej niż połowa pracujących Polaków ma stałe zatrudnienie(na czas nieokreślony). Tworzymy kolejną barierę rozwoju. Niszczymy przyszłość naszych dzieci. Zdumiewa mnie zupełna bierność i bezczynność większości, przecież uczciwych pracodawców, zatrudniających na etat, płacących należny ZUS itd.. Pozwalają się oszukiwać. Nie tylko oni. To my wszyscy jesteśmy okradani, przejmując ciężar utrzymywania systemów ochrony zdrowia i emerytalnego. Działajmy, póki nie jest za późno.
Były przewodniczący NSZZ "Solidarność", Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka