Piątkowe expose, wbrew rzekomym przeciekom, nie tylko nie zbliżyło nas do ograniczenia umów śmieciowych, ale stało się kolejnym zaproszeniem do ich stosowania. Słuchając słów premiera Tuska, z niedowierzaniem kręciłem głową.
Cała Polska wysłuchała długiej listy bardzo potrzebnych inwestycji w energetykę i infrastrukturę. Dające miejsca pracy, konieczne dla funkcjonowania gospodarki przedsięwzięcia mają kosztować setki miliardów złotych. Propozycje potrzebne i oczekiwane oparte zostały niestety na makiawelicznym pomyśle ich sfinansowania.
Prawo do ryzyka, którego Donald Tusk tak mocno bronił w swojej informacji o aferze Amber Gold, tym razem przeniesione zostaje z obywateli na sferę zarządzania państwem. Porównując państwo do rodziny. Oto głowa domu oświadcza domownikom: mam pomysł, możemy być spokojni o przyszłość, są pieniądze na rozwój – zastawimy dom w lombardzie, a potem jakoś się spłaci długi.
Pomysł z wykorzystaniem pasywnych aktywów państwowych do utworzenia programu „Inwestycje Polskie” wydaje się ciekawy i warty rozważenia. Jednak w wykonaniu osób tak niewiarygodnych jak Donald Tusk i jego ekipa rodzi niepokój, czy nie jest to tylko „szatański pomysł” na prywatyzację wielu zakładów, której dzisiaj sprzeciwia się opinia publiczna. Wkrótce to syndyk, a nie rząd, będzie licytował za niespłacone długi resztki majątku państwowego. Takie obawy są w zupełności uprawnione w świetle dotychczasowych działań rządu i innych nieprawdziwych stwierdzeń premiera w wystąpieniu. Na przykład zapowiedź wprowadzenia do kodeksu pracy wydłużonego okresu rozliczeniowego czasu pracy z powołaniem się, że jest to sprawdzone rozwiązanie z paktu antykryzysowego uzgodnionego przez związki zawodowe i pracodawców. Pakt antykryzysowy był ważnych i dużym kompromisem, składającym się z trzynastu punktów. W zamian za wydłużony okres rozliczeniowy pracownicy mieli otrzymać m.in. algorytm dojścia z płacą minimalną do poziomu 50% średniej płacy krajowej oraz ograniczenie umów na czas określony. Przekazując podpisane porozumienie rządowi, pracodawcy i pracownicy zgodnie domagali się gwarancji, że rząd zrealizuje wszystko albo nic. Wprowadzenie tylko wybranych rozwiązań będzie złamaniem kompromisu. Umowa dotyczy wszystkich punktów łącznie, a nie poszczególnych z osobna. Dlatego powoływanie się premiera na umowę społeczną jest tu nieuprawnione i nieuczciwe. To droga, która już doprowadziła Polskę do zrujnowania kapitału społecznego. Poziom wzajemnego zaufania mamy najniższy w Europie.
Podobnie z umowami śmieciowymi. Najpierw wypuszczono balon próbny o obłożeniu umów o dzieło składką ZUS. Tymczasem premier oświadczył: „Czas, w którym Polska skutecznie walczy z kryzysem, w którym Polacy każdego dnia troszczą się o to, aby utrzymać pracę, nie jest czasem właściwym, by podrażać koszty pracy w żadnym wymiarze”. Zadeklarował: „(…) mój rząd (…) będzie robił wszystko, aby żadna decyzja nie doprowadziła automatycznie do likwidacji jakiegokolwiek miejsca pracy (…)”.
Padło wiele innych wzniosłych słów wyrażających troskę o ludzi pracy i gotowości do twardego przeciwstawienia się presji związków zawodowych, które nie troszczą się o wszystkich. Po czym premier przyznał, że spośród 14 milionów ludzi zarabiających w różny sposób, aż 5 milinów płaci składki niższe, niż wynikałoby to z ich dochodów. Wyraził dezaprobatę dla sytuacji, kiedy – jak powiedział – „istotna część obywateli zarabiających nie 5 tysięcy, ale 500 tysięcy rocznie, bywa, że płaci składki niższe niż salowa w szpitalu”.
Rząd będzie bronił każdego miejsca pracy – deklarował premier. Skrajna hipokryzja w obliczu tego, co się dzieje na polskim rynku pracy. Pięć lat temu sens słów Donalda Tuska był taki, że tylko „frajerzy płacą abonament radiowo-telewizyjny”. Przesłanie płynące z jego drugiego expose jest podobne. Po co płacić składkę na ZUS? Można taniej kupować pracę od pozbawionych innych możliwości utrzymania siebie i rodziny pracowników. Proces zastępowania umów o pracę umowami śmieciowymi będzie trwał i narastał.
Wydłużenie urlopów macierzyńskich do jednego roku. Tylko przyklasnąć, sam się ucieszyłem. Po chwili jednak refleksja – przecież to dobrodziejstwo tylko dla kobiet mających stosunek pracy. Nie dotyczy osób bezrobotnych i na umowach śmieciowych. Spotęguje presję na unikanie zatrudniania kobiet albo wypychanie ich na umowy śmieciowe. Bez kategorycznej tamy dla „śmieciówek” szkody wynikające z tego rozwiązania mogą być większe od korzyści.
Rozziew pomiędzy tym, co mówi i robi premier Tusk, jest ogromny. Platforma blokuje w sejmie „antyśmieciowy” projekt ustawy nieodnoszący się do składek ZUS. Końcowe słowa wystąpienia, że do dalszego rządzenia „potrzebne jest zaufanie większe niż dziś u obywateli”, to pustosłowie. Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko mówił: „Prawda to zgodność słów z czynami”. Premier nie mówi prawdy.
Janusz Śniadek
Były przewodniczący NSZZ "Solidarność", Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka