1. Władysław Protasiuk, ojciec Arkadiusza, pilota w tragicznym smoleńskim rejsie, zaapelował dramatycznie, by nie szargać pamięci jego syna i nie obciążać go bez dowodów odpowiedzialnoscią za katastrofę.
Ojciec kapitana w wywiadzie dla naszego "Dziennika", stwierdził też, że jego zdaniem katastrofa była wynikiem zamachu, bowiem samolot był źle naprowadzany.
2. Słowo "zamach" biorę w nawias. Nie ma na to dowodów. Ale złe naprowasdzanie samolotu jest niezbitym faktem. Przeciez kontroler lotu mówił "na kursie i na scieżce" jeszcze na 20 sekund przed uderzeniem w drzewo, gdy aparatura alarmowała już "terrain ahead!".
Kontroler mówił kilkakrotnie "na kursie i na scieżce" choć wiadomo, że samolot ani na kursie, ani na scieżce nie był. I wiadomo również to, że drugi pilot odliczał metry do ziemi, lecz dane, które podawał, były fałszywe. Co sie stało - drugi pilot zapomniał liczb, przestał odrózniać 50 od 20? Zapewne nie. Podawał błędne dane, bo błędne dane wskazywał mu wysokościomierz. A dlaczego wskazywał błędne dane? Ano właśnie - to jest fundamentalne pytanie!
3. Kiedy się wsiada do samolotu i zapina pasy, uśmiechnięta stewardessa wzywa do wyłaczenia telefonów komórkowych, gdyz mogą one zakłócać funkcjonowanie systemów pokładowych samolotu. Każda próba sięgania po telefon, jeszcze na ziemi, w czasie kołowania samolotu, że o locie nie wspomnę, kończy się ostrą reprymendą.
O technice mam pojecie blade, ale skoro skromny telefon może zakłócic systemy pokładowe, to znaczy, że zakłócenie ich przy pomocy potężniejszych urzadzeń jest całkowicie możliwe. Zapewne więc możliwy był zamach elektroniczny.
4. Rosjanie prowadzą śledztwo, ale werdykt jest już znany, Rosjanie już go wydali w pierwszych godzinach po katastrofie. Samolot był sprawny, lotnisko i wieża kontrolna też, zawiniła polska załoga, która nie znała rosyjskiego i rozwaliła samolot we mgle. Takie jest założenie i rosyjskie sledztwo potwierdzi je z całą pewnoscią.
W rosyjskim śledztwie wersja zamachu nie wchiodzi w grę, bo przeciez wiadomo, że Rosjanie żadnych zamachów nie dokonują. Nikogo też nigdy nie rozstrzelali. Wersja zamachu jest więc wykluczona z założenia, a jeśli fakty okażą sie niezgodne z tym założeniem, tym gorzej dla faktów.
5. A w Polsce, ten kto choćby przez sekundę dopuszczał nieśmiało możliwość zamachu, uważany jest za wściekłego rusofoba i tepego oszołoma. Zamachu nie było i już!
A z czego wynika, ze nie było? Z dowodów? Nie, to wynika z ogólnej politycznej poprawności, w ramach której Rosja usosabia obecnie samo dobro i nie tylko mówić, ale nawet myśleć nie wolno o niej źle.
6. Okudżawa (tak jest, ja znam tylko Brassensa i Okudżawę i wystarczają mi obaj za kopalnię myśli wszelakich), otóż Okudżawa napisał taki wiersz, ze za człowiekiem podążą zawsze czarny anioł, mówiący że sytuacja jest beznadziejna, ale i drepcze anioł biały, szepczący, ze nadzieja jest.
Otóż mój biały anioł podpowiada mi, że jest nadzieja na dotarcie do prawdy. Jest taka nadzieja w polskim sledztwie. Przypominam sobie niedawną wypowiedź prokuratora Seremeta, który na pytanie o zamach, wykluczył wybuch czy zestrzelenie, ale innego zamachu, na przykład elektronicznego, nie wykluczył.
Jest zatem nadzieja, że być może polscy śledczy wyjaśnią, dlaczego drugi pilot czytał fałszywe metry i dlaczego buda kontrolna wmawiała załodze, że samolot jest na kursie i na ścieżce, podczas gdy był na scieżce, ale do lasu.
PS. W wypowiedziach o katastrofie smoleńskiej przewija sie zarzut, że generał Błasik, który wszedł do kabiny pilotów, musiał przejśc przez prezydencką salonkę. W domyśle - Prezydent go widział i nie powstrzymał. Ostatnio dywagował o tym pan Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości i ofiara niesprawiedliwosci premiera Tuska.
Pytam - i co z tego, ze przechodził przez salonkę? Prezydent Kaczynski miał się z okrzykiem zerwać - pan do kogo? Prezydent stewardessaą miał być i nakazać Błasikowi powrót na miejsce i zapięcie pasów?
Ludzie, opamiętajcie się!