Dzięki takim ludziom, jak strażnicy miejscy w Łodzi, słowo człowiek brzmi dumnie. Mimo wszystko dumnie
1. Dość już o ciemnościach polityki. Tym razem o jasnościach duszy. Duszy psiej, bo zwierzęta też ją mają. ale i o ludzkiej
Wiadomość z sieci:
Najbardziej wzruszające historie pisze życie. W okolicach wsi Anastazewo gmina Powidz przez trzy dni w rowie leżał ranny pies. Zwierze potrącone przez samochód nie było w stanie poruszać się o własnych siłach. Najprawdopodobniej skonałoby gdyby nie inny, towarzyszący mu pies. Wykazując się wielkim poświęceniem, zwierzę utrzymywało przy życiu rannego psa, ogrzewając go własnym ciałem.
Po kilku dniach na zwierzęta natknęli się przejeżdżający strażnicy miejscy z Łodzi. Zdrowy pies wyraźnie zwracał ich uwagę na siebie, po czym zaprowadził do swojego rannego towarzysza. Zwierzęta okazały się już bardzo wycieńczone i głodne.
Psy szybko trafiły pod opiekę weterynarza. Jak udało się ustalić strażnikom miejskim, o rannym psie wiedzieli okoliczni mieszkańcy oraz pani sołtys. Nikt jednak nie próbował pomóc zwierzętom. Niektórzy z mieszkańców dziwili się, że ranny pies po trzech dniach nadal żyje. Na szczęście, obydwa zwierzęta przygarnął pod swój dach mieszkaniec Anastazewa, który po kilku dniach poinformował, że ranny pies dochodzi już do siebie.
2. Biedny pies, ratował przyjaciela, też go pewnie ściągnął z drogi, ale co miał dalej robić. Zatelefonować na pogotowie? Od psa zgłoszenia by nie przyjęli. Tylko siedzieć bezradnie i czekać na zmiłowanie boskie, albo ludzkie. I czekał bezradnie trzy dni. Ludzie przechodzili, ale nikt się nie zlitował. Musiał wreszcie wyjść na drogę i zatrzymywać samochody. Ryzykował wiele, bo niejeden trzasnąłby w niego i tylko zaklął, że mu maskę zagniótł.
I już dwa psy dogorywałyby w rowie.
3. Na szczęśćie jechali ci strażnicy miejscy z Łodzi. Panowie Strażnicy, ja syn Ziemi Łódzkiej dziękuję wam, żeście się obok tych psów zatrzymali i im pomogli. Nie pierwszy raz słyszę o Was dobre rzeczy. Pomagacie ludziom. Nie może się Was nachwalić pewien Pan, z ciężką niepełnosprawnością. do którego przyjeżdżacie i wynosicie go po schodach z domu, żeby sobie na świat popatrzył, choć człowiek waży ponad 200 kilogramów i nie łatwo jest go nosić.
Pomagacie człowiekowi, potraficie pomóc i psu.
Z serca dziękuję też temu nieznanemu mieszkańcowi Anastazewa, który przygarnął biedne psy, oszczędzając im pieskiego losu w schronisku. Odpłacą Panu przyjaźnią najlepszą na świecie.
4. Jakiś czas temu świat obiegło nagranie z kamery przemysłowej na autostradzie w Chile. Wśród pędzących samochodów jeden pies ściągał z jezdni na pobocze drugiego psa, rannego po potrąceniu. Zatrzymywał się, odpoczywał, usuwał się przed pędzącymi autami, a potem znów ciągnął bezwładne ciało rannego.
Podobno wszystko skończyło się dobrze, tak jak i z tymi psami, które uratowali strażnicy z Łodzi.
Ale smutno mi z powodu tych historii, które nie kończą się szczęśliwie.
5. Kiedyś na trasie katowickiej ujrzałem biegnącego wśród samochodów psa. Bezradny, zagubiony, samochody trąbiły, on podkulał ogon i rozpaczliwie czegoś szukał, pewnie tego samochodu, z którego przed chwilą został wyrzucony. Dojechałem do najbliższego skrzyżowania, zawróciłem. żeby go jakoś ratować. Gdy dojechałem, już nie żył. Leżał martwy na poboczu, z rozbitą głową. Samochody pędziły, ja też odjechałem, niebezpiecznie było, samemu można było podzielić los tego psa...
6. My, ludzie wywyższyliśmy się ponad świat zwierząt. Jakże często nie rozumiemy go, nie zdajemy sobie sprawy ile w nim jest uczuć, emocji, trosk i nieszczęść podobnych do naszych.
Na szczęście jest też wśród nas niemało świętych Franciszków, dzięki którym człowiek to brzmi dumnie. Mimo wszystko dumnie.
7. Dzięki strażnikom z Lodzi mogę jednak napisać, że tam w Anastazewie pies psu okazał się człowiekiem.
I człowiek psu też.
Inne tematy w dziale Polityka