Wiadomość z portalu Gazeta.pl, z 13 lutego br.:
„...To był już ostatni akcent w procesie apelacyjnym Mirosława Gębskiego, radnego powiatu kieleckiego z PiS. Prokuratura twierdzi, że krzyczał on do manifestantów: "jak złapiemy - połamiemy".
Z tym rzecz jasna nie zgadza się radny. W charakterze jego obrońcy przyjechał wczoraj do Sądu Okręgowego w Kielcach nawet były prezes Najwyższej Izby Kontroli, wicemarszałek Sejmu, a teraz europoseł PiS Janusz Wojciechowski.
Przypomnijmy, że 26 lutego kielecki sąd rejonowy skazał Gębskiego na 4,5 tys. zł grzywny za groźby kierowane wobec uczestników marszu przeciwko homofobii, który przeszedł ulicami Kielc 16 maja 2010 roku. Manifestację próbowała zakłócić grupa mężczyzn, którzy skandowali m.in.: "Dobry gej - martwy gej" czy "Do gazu". Razem z radnym ukaranych zostało jeszcze sześć osób. Sąd rozpatruje apelację Gębskiego i dwóch z nich, ale to sprawa radnego wywołuje najwięcej emocji. Choćby dlatego, że w jego obronie stanęli senatorowie PiS, którzy stwierdzili, iż wyrok zagraża demokracji.
Sąd rejonowy uznał, że znamiona groźby wyczerpało hasło "jak złapiemy - połamiemy". W przypadku Gębskiego opierano się przy tym na zeznaniach świadków, bo samo nagranie z kamery okazało się niewystarczające.
Według Wojciechowskiego 16 maja 2010 roku nie było bezpieczniejszych ludzi w Kielcach od tych, którzy uczestniczyli w manifestacji. - Groźba musi budzić realną obawę jej spełnienia. Czy ona była, gdy uczestnicy manifestacji byli chronieni przez tylu policjantów? - pytał. - Tam nie było żadnej nienawiści, uśmiechali się ci ludzie, wykrzykiwali wprawdzie głupie hasła, ale Kielce i tak mogą być dumne, że potrafią tak manifestować i kontrmanifestować – dodał...”
Wyrok w sprawie radnego PiS zapadł 19 lutego. Sad Okręgowy uchylił wyrok sądu I instancji i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. O to mi chodziło, jako obrońcy. Na razie więc tymczasowe zwycięstwo sprawiedliwości.
W maju 2010 w Kielcach manifestowało 8 gejów i lesbijek, ochranianych przez setkę policjantów w mundurach i drugie tyle tajnych policjantów. Wszystkie siły policyjne zgromadzono, jakby się zanosiło na jakąś rzeź.
Kontrmanifestantów było z pięćdziesięciu. Śmiali się, intonowali hasła, piosenki, śpiewali hymn. Jak na europejskie standardy, było to bardzo łagodne kryterium uliczne. Nie zbito ani jednej szyby, włos nikomu nie spadł z głowy.
Widziałem Strasburg po manifestacji antyglobalistów – dwa hotele spalone i sześćset samochodów, kilkudziesięciu rannych policjantów. W Kielcach nikt nikogo nie tknął małym paluszkiem. A jednak prokuratura wniosła oskarżenie, a za głównego winowajce uznany został radny Gębski. Grzywna grzywną, ale wyrok oznaczał u niego utratę mandatu radnego i utratę pracy w instytucji państwowej. Wilczy bilet na co najmniej 10 lat. Skazany za homofobię... to śmierć polityczna i śmierć cywilna tego człowieka. Banicja!
Uznałem to za niesprawiedliwość i postanowiłem bronić Gębskiego. Póki co – skutecznie.
Na nagraniu policyjnym było widać, że gdy kontrmanifestanci krzyczą „jak złapiemy połamiemy” radny Gębski nie krzyczy, tylko w milczeniu odchodzi od grupy.
Sad Rejonowy uznał, że to nie szkodzi, bo przecież nie można wykluczyć, że Gębski wykrzykiwał to hasło wcześniej.
Argumentowałem przed Sądem Okręgowym, że nie skazuje się ludzi za to, czego nie można wykluczyć, ale wyłącznie za to, co można udowodnić.
Sad Okręgowy podzielił moje argumenty, wyrok został uchylony.
Inne tematy w dziale Polityka