Ilustracja: Jarosław Banaś 2025. Małe królestwa jednopartyjnej stagnacji – edycja sylwestrowa dla kpiarzy!
Ilustracja: Jarosław Banaś 2025. Małe królestwa jednopartyjnej stagnacji – edycja sylwestrowa dla kpiarzy!
report report
98
BLOG

Małe królestwa jednopartyjnej stagnacji – edycja sylwestrowa dla kpiarzy!

report report Społeczeństwo Obserwuj notkę 3
Burmistrz to cesarz, rada to dwór klakierów, a spółki miejskie obsadzone według klucza rodzinno-kumoterskiego: wodociągi dla kuzyna, śmieci dla szwagra, żłobki dla ciotki. Wszystko gra, wszystko w rodzinie. Sylwester? Klasyka gatunku. Zamówienie na imprezę leci do firmy, która akurat robiła kampanię „naszym”. Kosztorys taki, że za te pieniądze można by oświetlić całą gminę przez rok ale cóż.

Ach, te nasze miasteczka, gdzie demokracja kwitnie tak bujnie, że aż się prosi o order za wierność jednemu komitetowi. Rada miasta? Pełna zgoda, zero sprzeciwu – wszyscy radni z jednego nadania, a opozycja to co najwyżej jeden biedak, który czasem wstrzyma się od głosu, żeby nie wyszło, że to już całkiem Korea Północna.

Ile takich perełek? PKW nie liczy, bo po co – i tak wszyscy wiedzą, że w małych gminach poniżej 20 tysięcy dusz jednopartyjny monolit jest częstszy niż dziura w asfalcie po zimie. W dużych miastach trudniej o taki luksus – tam proporcjonalna ordynacja zmusza do koalicji, radni skaczą z klubu do klubu jak żaby po deszczu. Ale w małych królestwach?

Burmistrz to cesarz, rada to dwór klakierów, a spółki miejskie obsadzone według klucza rodzinno-kumoterskiego: wodociągi dla kuzyna, śmieci dla szwagra, żłobki dla ciotki. Wszystko gra, wszystko w rodzinie. Sylwester? Klasyka gatunku. Zamówienie na imprezę leci do firmy, która akurat robiła kampanię „naszym”. Kosztorys taki, że za te pieniądze można by oświetlić całą gminę przez rok ale cóż.

Fajerwerki z dyskontu – bum z opóźnieniem, strach mają głównie gołębie. Na scenie lokalny zespół disco-polo, który gra ten sam zestaw co w 2015, bo „ludzie lubią sprawdzone hity”.Kiermasz? Oscypki od „zaprzyjaźnionego” górala, grzaniec z baniaka i karuzela, która kręci się wolniej niż burmistrz podejmuje decyzje o odśnieżaniu. Konferansjer wrzeszczy „A teraz lasery!!!” i świeci latarką z Biedronki w niebo. Arcydzieło.

A burmistrz? O, ten to ma fazę na relacje live. Czapka Mikołaja na głowie, ramiona na ramionach radnych, selfie z dyrektorem komunikacji, stories z grzańcem w dłoni. „Jak my się tu bawimy z mieszkańcami, proszę państwa! Integracja level master!”. Dron (wypożyczony od kumpla) filmuje z góry tłum (ten sam co zawsze), a w komentarzach wierna garstka beneficjentów sypie serduszkami: „Panie burmistrzu, rewelacja! Najlepszy sylwester w historii gminy! ”.

Reszta mieszkańców albo nie dociera, bo drogi zasypane, albo siedzi w domu i scrolluje z niedowierzaniem. Nagle pada śnieg. I bum – cała nieudolność na wierzchu. Chodniki jak stok narciarski, babcie robią slalomy z siatami, a główna krajówka przez miasteczko – ta „brama do Europy”, którą burmistrz obiecywał na każdym plakacie – stoi jak mur. Tir w poprzek, autobusy w korku, kierowcy wyją do księżyca. Jedyny pług z posypywaczką w garażu. Kierowca na urlopie, święta przecież, a zastępca bawi się na imprezie tej samej firmy, co robiła sylwestra.

Reakcja władzy? Arcydzieło. Konferencja prasowa: „To spisek opozycji! Balony z sztucznym śniegiem! Obce satelity! Jak przestaną czarować, to odśnieżymy. Najpóźniej do maja”. Serio.

Miasteczko przypomina w tym momencie typa, który w starej kamienicy zrobił apartament na Booking: liczy się tylko kasa z krótkoterminowego najmu w sylwestra. A że sąsiedzi mają burdy, hałas, wymiociny na klatce i fajerwerki o 4 nad ranem? Trudno. Byle przelew wpłynął, reszta może zdychać w racach.

Młodzi patrzą na to i pakują manatki. Ci z dyszką na miesiąc przenoszą firmy za Ren albo do Holandii, gdzie śnieg znika zanim spadnie. Ci z mniej – jadą za nimi myć naczynia. Bo po co czekać, aż Trump dogada się z Putinem, a Chińczycy otworzą drugi front? Lepiej wyjechać, zanim ktoś serio zaproponuje odtworzenie Unii Polsko-Litewskiej na TikToku.

Na 2026 życzę wam, drodzy kpiarze: mniej relacji z fejkowej radości, mniej serduszek od dworu, więcej prawdziwej opozycji i dróg przejezdnych choćby raz w roku. I żebyście nie musieli emigrować, żeby zobaczyć dyzurnego odśnieżacza w akcji. Bo stagnacja w małych miasteczkach jest wieczna i nieodwracalna. Oby na na kiermaszu nie zostało tylko stoisko z kalendarzami na miniony rok, bo ktoś zapomniał zamówić aktualnych. Szczęśliwego, oby mniej żenującego 2026!

Jarosław Banaś


Jarosław Banaś pisze o małych miasteczkach w Polsce o nagrodzonych burmistrzach bo "czuję niesmak i rozgoryczenie" i o tym że nie nalezy za to przepraszać. 



report
O mnie report

Na Salonie24 od 2008. Dziennikarz radiowy, autor słuchowisk, reportaży.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo