Nie róbmy z krzyża maczugi, nawołuje w GW Ewa Siedlecka. No właśnie, nie róbcie z krzyża maczugi.
Apel słuszny, ale skierowany w niewłaściwym kierunku. Należy go zaadresować do ludzi, którym krzyż przeszkadza.
Prawdziwy ateista, czyli bezwyznanniowiec, ignoruje krzyż. Przedmiot ten nie wzbudza w nim żadnych uczuć, jest mu całkowicie obojętny.
Krzyż przeszkadza wrogom chrześcijaństwa, i co ciekawe, nie przeszkada muzułmanom, ale ludziom twierdzącym, że są niewierzący.
Ci ludzie nie podają żadnych racjonalnych argumentów przeciwko krzyżowi, bo rozdział Kościoła od państwa nie oznacza, że religią panującą ma być antychrześcijaństwo, a jej symbolem puste ściany instytucji publicznych.
Każdy, kto na widok krzyża doznaje negatywnych uczuć, jest po prostu człowiekiem nietolerancyjnym, chrystianofobem - i to jest jego problem. Nie można wspierać nietolerancji oraz wrogości do religii, którą mniej lub bardziej aktywnie wyznaje ponad 90% obywaeli naszego kraju.
Jestem katolikiem, swoją wiarę traktują bardzo serio. Mam poglądy konserwatywne jak chodzi o sferę obyczajowości, i liberalne, gdy chodzi o gospodarkę.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka