W niedzielę oglądałem debatę, w której Komorowski robił z siebie bałwana, a w poniedziałek ze zdumieniem wysłuchiwałem opinii, jak to pan marszałek brylował, a Kaczyński strzelał gafy... I przecierałem oczy (i uszy) ze zdumienia.
Zanim przejdę do konkretów, muszę oznajmić, że zdając sobie sprawę ze swojego kaczystowskiego zaślepienia posadziłem przed telewizorem małżonkę. Żona moja jest wielkim sceptykiem, a do tego nie za bardzo lubi PiS, więc była dla mnie gwarancją obiektywności. I oto na początku dała minusa Jarkowi a plusa Bronkowi, natomiast z biegiem czasu zdarzało się jej łapać się za głowę, a w pewnym momencie nawet zaczęła się zastanawiać, czy jednak nie pójść na wybory, by dać odpór marszałkowi. Moje odczucie, w znacznym stopniu podzielane przez żonę, było takie, że Komorowski wyuczył się na pamięć kilku fraz i z wielkim zadowoleniem je powtarza, nie bacząc, czy pasują one do kontekstu, czy nie.
Taraz konkret pierwszy, czyli sprawa nacisku na Białoruś. Gdy pan marszałek wyskoczył z protestem, wprost jęknąłem z rozpaczy :-) Przecież o każdym, a szczególnie o każdym kłopotliwym państwie się rozmawia "za plecami" tegoż państwa. Wspomnę jedynie o Iranie, na którego temat rozmawiają Rosja z USA, Niemcy z Izraelem, Indie z Arabią Saudyjską itd. Tymczasem słyszę, że to jakoby Kaczyński popełnił gafę.
Konkret drugi, czyli pożółkły hak. Jak już wiemy, sprawa dawno przebrzmiała... Jednakowoż jakaś stara ropucha (przepraszam za określenie, niestety nie zapamiętałem nazwiska uczonej) skrzeczy wczoraj z wyraźnym zadowoleniem, że Kaczyński był tym hakiem wyraźnie zirytowany i pokrzykiwał (!) na Komorowskiego. Można sprawdzić, że nie pokrzykiwał, tylko dobitnie mówił, że to ściema... Natomiast to raczej Komorowski pokrzykiwał, łając prezesa za Białoruś, nie mówiąc o tym, że robił cały czas wrażenie poirytowanego. Osobliwa to logika, co pozwala pienić się Bronkowi, a krytykuje Kaczyńskiego za każdy grymas.
Konkret trzeci to buńczuczne stwierdzenia np. Nowaka "4:0" czy Wyborczej "Komorowski znokautował Kaczyńskiego" raczej dalekie od prawdy...
Łącznie rzecz biorąc, robi to na mnie wrażenie jakiejś akcji, której celem jest przyznanie zwycięstwa Komorowskiemu niezależnie od faktów. Nie ma zatem co liczyć nie tylko na obiektywizm, ale i mniej brutalne traktowanie Kaczyńskiego przez media i konkurenta. Faule i kit, to metoda sił światłości na koniec kampanii. Ktoś tu niedawno przytaczał historię meczu Polska-ZSRR, haniebnie ustawionego przez sędziego pod hasłem "niech Polacy wyją ze wściekłości, ale muszą wiedzieć, że nasze będzie na górze". Historia się powtarza.
Inne tematy w dziale Polityka