Naturalnie na wstępie wypada wyraźnie podkreślić o zachowaniu odpowiednich proporcji i skali tej tragedii, jednakże odbiła się ona szerokim echem w przedwojennej Polsce.
Generał Gustaw Orlicz – Dreszer był prawdziwym człowiekiem- orkiestrą: zajmował się tworzeniem po odzyskaniu niepodległości przez Polskę lotnictwa wojskowego, starał się zjednoczyć środowiska polonijne, dążył z tego co mi wiadomo do uzyskania przez nasz kraj kolonii, nadzorował Ligę Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, udzielał się społecznie na szeroką skalę. Świetny organizator, postać nader wyrazista.
Pewnego razu musiał udać się do Gdyni, a z uwagi na taki a nie inny stan dróg postanowił podróż tę odbyć samolotem. Za sterami maszyny zasiadał doświadczony pilot. Kiedy dotarli na miejsce aeroplan z niewiadomych powodów zahaczył o powierzchnię Bałtyku, i się o niego rozbił. Załogi niestety nie udało się uratować.
Kraj opanowała dogłębna żałoba. Generałowi zbudowano mauzoleum, a pamięć o nim trwała na dobre.