Koniec II wojny światowej przyniósł ze sobą nową erę – samolotów odrzutowych. Maszyny śmigłowe zostały wycofywane, lub przestały już pełnić zadania pierwszoplanowe. Nowe czasy zademonstrowała wojna w Korei, gdzie na niebie zmierzyły się Migi z amerykańskimi Sabre’ami. Dowództwo lotnictwa USA kompletnie zignorowało potrzebę budowy odrzutowego samolotu szturmowego, twierdząc że zadania te z powodzeniem wykonają bombowce. Prędko jednak przekonali się, że są w błędzie.
Zlecono więc zatem budowę takowej maszynie firmie North American. Powstało Tornado, lecz zabierało bardzo niewielki ładunek, co zmuszało do użycia dużej ilośći tego typu samolotów, by atak okazał się skuteczny. Z kolei maszyna innego przedsiębiorstwa – Lockheeda, cechowała się bardzo kiepskimi właściwościami lotnymi. W związku z powyższym coraz poważniej rozważano zakup poza granicami USA, co było nie lada wydarzeniem, gdyż ostatnie tego rodzaju przedsięwzięcie miało miejsce w Wielkiej Wojnie.
Wybór padł po gruntownym namyśle na brytyjski English Electric Canberra. I okazał się to strzał w dziesiątke. Przebudowano ją do amerykańskich potrzeb, gdyż miał to być bardziej szturmowiec aniżeli samolot bombowy. Zmieniono m.in. kabinę pilota, i dodano obracaną komorę bombową która akurat dobrze się sprawdzała w nieudanym Lockheedzie.
Jako samolot wsparcia dobrze spisała się w Wietnamie, atakując cele naziemne. W związku z przedłużającymi się pracami nad szpiegowskim U2, zmodyfikowano Canberrę do misji zwiadowczych dodając jej długie skrzydła. Jednak wymagała ona dużo pracy, ze strony personelu naziemnego, ponieważ skrzydła szybko się zużywały.
Ogólnie zakup amerykańskich wojskowych był trafną decyzją, a Canberra i tak bardzo dobra, po modyfikacjach okazała się jeszcze lepsza.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura