Zazwyczaj piloci (zwłaszcza wojskowi) to ludzie, muszący legitymować się nienagannym zdrowiem. Mimo to historia lotnictwa zanotowała w swych kronikach przypadki uparciuchów, którzy pomimo nienajlepszego zdrowia zwojowali w tej dziedzinie wiele.
W Wielkiej Wojnie najlepszym tego chyba przykładem był francuski myśliwiec, as, Georges Guynemer. Uwielbiany przez rodaków, nawet bardziej niż pyszałkowaty, ale skądinąd mogący się pochwalić większą liczbą zestrzeleń Rene Fonck. Guynemer zanim zaginął podczas patrolu w 1917 roku odniósł ponad 50 zwycięstw powietrznych.
W następnym konflikcie globalnym takich śmiałków też nie brakowało. Anglik Douglas Bader podczas katastrofy samolotu stracił obie nogi. Nie stanęło mu to na przeszkodzie, by wziąć udział w wojnie, i zestrzelić 22 maszyny wroga. Gdy podczas jednej z walk został zestrzelony, i dostał się do niemieckiej niewoli, był tam traktowany z szacunkiem.
Po stronie niemieckiej walczył Adolf Galland. Podobno nie widział na jedno oko, a mimo to ustrzelił 104 wrogie maszyny, i uzyskać stopień generała. Pod koniec wojny latał na odrzutowcach. Jeden z czołowych niemieckich experten.
Z naszych pilotów może nie tyle chorowitym, co raczej przeciętnym uczniem dęblińskiej szkoły był Stanisław Skalski. Ukończył ją na 67 pozycji. Jak pokazał bieg wydarzeń, w praktyce okazał się świetnym żołnierzem, naszym najlepszym asem. Sam wspomniany wcześniej Galland miał się wyrazić, iż ,, przez takich pilotów jak Skalski przegraliśmy wojnę’’.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura