Z koncernem Fiat Polska ma długie, wieloletnie tradycje. W zasadzie sięgają już okresu międzywojnia, przez PRL, a skończywszy na III RP. Włoska marka pozwoliła na dobrą sprawę zmotoryzować polskie ulice w czasie, gdy nasz kraj się odradzał ze zniszczeń wojennych, i poniekąd możemy być jej za to wdzięczni. Acz nie ma róży bez kolców, i w całej tej sprawie jest jeszcze druga strona medalu.
Podnosząca się z pożogi Wielkiej Wojny II RP, krok po kroku budowała swój przemysł motoryzacyjny. Jedną z perełek był samochód CWS T1, konstrukcji inżyniera Tadeusza Tańskiego. Auto było bardzo udane i nowoczesne, nawet w porównaniu z zagranicznymi samochodami. Niestety, jeśli mnie pamięć nie myli po podpisaniu umowy licencyjnej z Fiatem, Włosi wymusili zaprzestania produkcji tegoż pojazdu, i po całym kraju poruszało się raptem kilkaset samochodów. Co prawda potem w latach 30 rząd ogłosił jakieś wsparcie dla ewentualnych polskich producentów samochodów, ale to już była raczej musztarda po obiedzie.
Z kolei ,, za komuny’’ licencja od molocha z Turynu uśmierciła poniekąd świetnie zapowiadające się rodzime prototypy Warszawy, Syreny, Beskida czy też Warsa czyli aut, które wprowadzone do masowej produkcji, mogły nawet stawać w szranki z zachodnią konkurencją.
I tu rodzi się pytanie, czy ta współpraca nie była nieco na wyrost? Czy nie było to przysłowiowe wylewanie dziecka z kąpielą? Sądzę, że lepiej wypadało postawić na rodzimy przemysł, pieniądze pozostałyby w naszym państwie, nakręcałaby się gospodarka, młodzi inżynierowie mieliby gdzie się realizować, a kto wie, może samochody później dałoby się eksportować, czerpiąc z tego kolejne zyski.
Ponoć historia nie znosi gdybania, acz wielka szkoda, że tak się to potoczyło, a nie inaczej. Być może nie bylibyśmy motoryzacyjnym gigantem, ale dysponowalibyśmy swoim własnymi markami, rozwiązaniami, pomysłami. To i tak wiele.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura