Zauważyłem, że Polacy przeważnie nie potrafią rozmawiać o rodzimej historii, że traktują ją w kategorii dogmatu, na zasadzie że moja jest jedyna słuszna wizja postaci, wydarzenia etc. a inni nie mają racji, i się mylą. Oczywiście ów dogmat nie podlega żadnej, najmniejszej nawet dyskusji, to przysłowiowa święta krowa której nie wolno ruszać.
Nie istnieje nic na zasadzie dialogu, tylko raczej przepychanka słowna, przekrzykiwanie się, i próba ,, zagadania’’ partnera w rozmowie.
A przecież historia, jak żadna inna część rzeczywistości, jest piekielnie wręcz skomplikowana, wieloraka, zagmatwana.
Myślę, że by ją badać, należy do tego mentalnie dojrzeć, być miłośnikiem poszukiwania prawdy i skrupulatnego jej badania. Wtedy to ma sens, daje miarodajne wnioski. W przeciwnym razie jest to w zasadzie oszukiwanie samego siebie, tworzenie półprawd, przeinaczeń, zabawa w mitologizację, swobodne bajanie o przeszłości.
Niby tak też można, ale czy to ma sens? Czy jest to wymierna wiedza i nauka, czy tylko fajna, ubarwiona opowiastka dla zabicia czasu?
Oczywiście należy wziąć poprawkę na fakt, iż całkowita bezstronność jest właściwie utopią, każdy podświadomie kieruje się przecież jakimiś pobudkami, przekonaniami. Niemniej, wystarczy się kierować w badaniu ,, nauczycielki życia’’ choćby poczuciem sprawiedliwości, a i tak w ostatecznym rozrachunku wyjdziemy na plusie.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura