Jerzy Korytko Jerzy Korytko
792
BLOG

Turowski w WP o "żyzniennyjich refleksach".

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Rozmaitości Obserwuj notkę 4

 W dyskusji pod moją ostatnią notką (tutaj) bloger Detoxic ponownie nawiązał do kwestii "żyzniennyjych refleksow"Oto co na ten temat pisał Turowski:

- Po paru minutach pojawiły się karetki, jeszcze przed nimi strażacy. Na miejscu katastrofy były niewielkie pola palącego się paliwa. Ten samolot tak jakby klapnął w błoto, rozbił się o nie. Stąd nie było może i takiego huku. Uderzył w glebę podmokłą, dlatego też pożar nie rozprzestrzeniał się za bardzo. Rosjanie miejsce katastrofy otaczali żółtymi taśmami, zza których wyszedł pracownik Federalnej Służby Ochrony rosyjskiej FSO. Powiedział, że trzy osoby dawały "żyzniennyje refleksy", czyli bezwarunkowe odruchy życia np. drgawki agonalne. Ale to nie znaczy, że ktoś przeżył. I taka informację przekazałem naczelnikowi wydziału rosyjskiego naszego MSZ, który był na tym lotnisku, panu Dariuszowi Górczyńskiemu. Ale w szoku można różnie zrozumieć wiele rzeczy. W pewnej chwili usłyszałem jak jakiś przechodzący dziennikarz mówi: "Słyszałem, że troje ludzi przeżyło, a Turowski pojechał z nimi do szpitala". Powiedziałem mu, że Turowski to ja i nikt nie przeżył. Ale legenda już poszła. 

Tyle, że w rosyjskim języku potocznym owe "żyzniennyje refleksy" oznaczają po prostu – „oznaki życia”. Bez żadnych zawężających znaczenie tego wyrażenia przymiotników -  w rodzaju „bezwarunkowe”. To, że przyjęto owo rozszerzone, wychodzące poza język potoczny  tłumaczenie – to nic nowego w sprawie smoleńskiej katastrofy.

Podobnie rzecz wyglądała w sprawie komunikatu o możliwym zagrożeniu atakiem terrorystycznym jednego z samolotów Unii Europejskiej” z dnia 9 kwietnia – czyli z przedednia wylotu delegacji do Smoleńska. Tam też manipulowano treścią komunikatu (już po katastrofie)- zmieniając jego treść na „o możliwym uprowadzeniu jakiegoś samolotu z jednego z lotnisk kraju UE”. A wszystko po to, że maksymalnie oddalić od siebie – treść owego komunikatu – a zaistnienie katastrofy smoleńskiej. Pisałem kiedyś notkę na ten temat.

W przypadku „oznak życia” sprawa jest równie ważna. Gdyby przyjęto takie proste  tłumaczenie – musiały by się pojawić następne pytania. Które osoby dawały po katastrofie oznaki życia? Gdzie, do których szpitali zostały przewiezione? Ponieważ zmarły (to wiadomo akurat)  - to po jakim czasie? Itd., itp. Te pytania musiały być bardzo niewygodne, z jakiegoś powodu – dlatego, by nie dawać pola do dociekań ucięto całą sprawę „bezwarunkowymi odruchami życia”,      „drgawkami agonalnymi”. Myślę, że zaważyła tutaj jedna okoliczność. Być może jakiś szeregowy funkcjonariusz służb rosyjskich taką informację przekazał Turowskiemu. A ten - naszym dziennikarzom. Ale później władze rosyjskie oficjalnie zaprzeczyły, by coś takiego miało miejsce. I stąd konieczność zmiany tłumaczenia. Moim zdaniem Rosjanie kłamią w tej sprawie. A z niewiadomych powodów nasze władze żyrują to kłamstwo.

Zastanawia coś ponadto - to, że Turowski - doskonale znający język rosyjski - zdecydował się przytoczyć dosłownie treść informacji, jaką otrzymał. Przecież musiał zdawać sobie sprawę z tego, że w końcu ktoś zwróci na to uwagę, co właściwie ta informacja oznacza -  a mimo tego dosłownie ją przytoczył.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości