Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1618
BLOG

Sprawa prof. Chrisa Cieszewskiego.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Nie tak dawno ukazał się wywiad z prof. Chrisem Cieszewskim w Epolityce/link/  Warto się z nim zapoznać,  można się z niego bowiem dowiedzieć wielu interesujących rzeczy.  Ale najważniejsze (wg mnie) jest w nim takie stwierdzenie: [o nagonce jaką wobec prof. zorganizowano w Polsce] …Uważam, że interesujące jest to, co ten atak nam mówi o rzeczywistości. Moje osiągnięcia w badaniach smoleńskich były minimalne w zestawieniu z tym, co udało się nam poznać, gdy różne instytucje w państwie zmobilizowały się i zsynchronizowały się w procesie oczerniania mnie i moich analiz. W tej sprawie prowadzono działania skoordynowane, za pomocą służb specjalnych, instytucji naukowych, i mediów w kraju i zagranicą. Największym moim osiągnięciem było zapewne to, że moje badania wykazały, że Polska jest pod wpływem centralnie sterowanej propagandy i dezinformacji, która nie cofa się przed niczym i ma na swoich usługach również instytucje państwowe. To było ostre zdemaskowanie tego, co dzieje się w Polsce, na tyle ostre, że nawet część moich znajomych, którzy należą do PO, przyjęło to jako gwałt na społeczeństwie polskim".

Uważam, że trzeba się nad słowami Profesora zastanowić. Trzeba spróbować odnaleźć przyczyny, motywy ataku na niego. A może i zleceniodawców. Po kolei.

Wkład prof. Cieszewskiego w poznanie okoliczności katastrofy smoleńskiej.

Chris Cieszewski jako jedyny dokonał fundamentalnej rzeczy. Opublikował analizę kilku zdjęć satelitarnych rejonu katastrofy smoleńskiej wykonanych w miesiącach styczeń – kwiecień 2010.  A w szczególności z dni – 26 stycznia, 5 kwietnia, 9 kwietnia, 11 kwietnia, 12 kwietnia. Zdjęcia na potrzeby badań zakupił od firm zajmujących się ich komercyjnym sporządzaniem i udostępnianiem. Przy czym podkreślić należy jedno – to nie Chris Cieszewski zlecił wykonanie tych zdjęć. Z jakiegoś nieznanego powodu wykonano takie zdjęcia, na nieznane zlecenie, właśnie rejonu Smoleńska, rejonu - który w przeszłości był bardzo rzadko fotografowany.  W 2010 roku jedynie w styczniu. A poprzednio dopiero w roku 2007. Tymczasem w kwietniu 2010 roku wykonano ich wiele, tutaj dodać należy, że zlecenie na wykonanie takich zdjęć należy złożyć kilka tygodni wcześniej. Kto zlecił wykonanie zdjęć? Dlaczego? Zagadkowa sprawa. Jak zauważam powyżej prof. Cieszewski jako pierwszy, i w zasadzie do dziś jedyny, dokonał analizy tych zdjęć satelitarnych. To każe stawiać pytanie – dlaczego takich badań nie przeprowadziły polskie rządowe organa i instytucje zajmujące się  wyjaśnianiem okoliczności katastrofy smoleńskiej? To bardzo znamienny fakt. Wrócę do tego później. Rezultatem prac prof. Cieszewskiego był szereg wniosków. Przypomnę je pokrótce: po pierwsze ustalił on, że części Tupolewa były w kolejnych dniach po katastrofie przenoszone z różnych miejsc w pobliże centrum katastrofy. Sprawa ta nigdy nie została podjęta przez np. naszą prokuraturę wojskową i wyjaśniona – dlaczego tak Rosjanie zrobili? Po drugie – Chris Cieszewski udowodnił, że brzoza rosnąca na działce lekarza Bodina, której przypisywano urwanie skrzydła Tupolewowi – była w istocie złamana wcześniej, na pewno zaś przed 5 kwietnia 2010r. Po trzecie – Cieszewski ustalił, że „białe plamy” widoczne na zdjęciu satelitarnym wykonanym 5 kwietnia były nie płatami śniegu – ale były „dziełem człowieka” najprawdopodobniej jakimiś płachtami, plandekami czy foliami o podobnej do śniegu odblaskowości. Były to ustalenia fundamentalne dla sprawy wyjaśnienia okoliczności katastrofy. W istocie zaprzeczały oficjalnej jej wersji sformułowanej w raporcie MAK/Millera. I dlatego….

Powody ataku na prof. Cieszewskiego.

…. w brutalny sposób go zaatakowano. Także przy pomocy brudnych oszczerstw, fałszywych pomówień. Przede wszystkim w mediach. Ale nie tylko. Może najpierw spróbujmy zrozumieć dlaczego tak bezwzględnie został Cieszewski zaatakowany, na taką skalę, przy użyciu takich metod. Oczywiście powód jest od razu jasny, czytelny. To badania Profesora, wyniki jego analiz były tego powodem. Ktoś powie – ale przecież i inni naukowcy opublikowali niewygodne dla oficjalnej wersji analizy, obliczenia, wyniki testów etc. I z taką jak Cieszewski zorganizowaną kampanią nienawiści nie spotkali się. A przecież też byli badaczami o ustalonej, często międzynarodowej renomie. (Nowaczyk, Binienda, Jorgensen czy Szuladziński np.) Cóż takiego było w badaniach Cieszewskiego wyjątkowego? Właśnie – tu leży sedno sprawy. O ile w wypadku innych wątków smoleńskiego, niezależnego śledztwa pewne fakty przeczyły oficjalnej wersji – to nie miały tego decydującego co ustalenia Cieszewskiego znaczenia. Mógł swoje wywody publikować Binienda, dowodzić np. że skrzydło musiało by ściąć brzozę w sytuacji kontaktu – takim badaniom przeciwstawiano inne – które dowodziły, że oderwanie skrzydła było jednak możliwe. Przeciętny obywatel nie mógł się w tym rozeznać. To nie było niebezpieczne. Natomiast wniosek Cieszewskiego – brzoza była złamana przed 5 kwietnia – a na miejscu przyszłej katastrofy Rosjanie coś „przygotowali” już przed 10 kwietnia – to było trudne bardzo do odparcia. Wnioski profesora trafiały do przekonania wielu ludzi. Tym bardziej, ze przez długi czas nikt nie potrafił niczego mającego jakiś ważny wymiar  w tej kwestii przeciwstawić. Ponadto – to chyba najważniejsze – pod wnioskami profesora dotyczącymi czasu złamania feralnej brzozy podpisało się kilku innych znanych amerykańskich naukowców. To tworzyło bardzo sugestywny argument. Argument, który unicestwiał oficjalną narrację – ponieważ – jeżeli brzoza była złamana wcześniej – to dlaczego Tupolew spadł? Bez „brzozy” oficjalna wersja natychmiast przestaje się „trzymać kupy”.

Krytyka ustaleń prof. Cieszewskiego.

Nie oznacza to jednak, że nie podejmowano od razu prób zdyskredytowania wyników badań profesora. Na początku właśnie w blogosferze. Tutaj, na S24 długi czas taką polemikę prowadził bloger Chesire Cat. Wielu znanych obrońców oficjalnej narracji starało się, jeżeli nie obalić to przynajmniej ośmieszyć wnioski Cieszewskiego. Ale odpierając w sposób niezwykle precyzyjny, kompetentny kolejne zarzuty prof. Cieszewski obnażał nie tyle nawet brak przygotowania, wiedzy swoich krytyków – ale uwidaczniał to, że te krytyczne głosy są jakimiś poza-naukowymi racjami motywowane.  To, że chce się jego badania obalić za wszelka cenę, mniejsza o prawdę dowodów. Celu jednak nie osiągano. Spójrzmy jeszcze raz na ówczesną sytuację z pozycji dnia dzisiejszego. Gdyby pozostawiono wnioski Cieszewskiego choćby kwestią otwartą, nie do końca odrzucając je – to jak dzisiaj można by podejmować próbę zamknięcia śledztwa? Bo wszystko na to wskazuje, że w najbliższym okresie czasu prokuratura wojskowa taką próbę podejmie. Właśnie analizuje kompletną ocenę zespołu biegłych. To nie mogło mieć miejsca – badania Cieszewskiego musiano za wszelką cenę usunąć z centrum uwagi. To było warunkiem podstawowym, otwierało przedpole do działań zaplanowanych – prowadzących do zakończenia smoleńskiego śledztwa. I dlatego Profesora zaatakowano na tylu frontach, przez media, naukowców (prof. Czachor). Prokuraturę Wojskową – która ekspertyzy zdjęć satelitarnych zamówiła specjalnie w Służbie Wywiadu Wojskowego! Nigdy niczego wiarygodnego na obalenie wniosków Cieszewskiego nie zaprezentowano. Co więcej, pierwsze próby SWW zakończyły się skandalem. Podpisywano nawet fałszywie zdjęcia, mylono pod nimi daty – by osiągnąć z góry zamierzony cel.  „Wycieczka” prof. Czachora nie przyniosła nic poza ogólnikowymi stwierdzeniami – konkretnych wyników badań nigdy nie opublikowano. W tej sytuacji można się było spodziewać kolejnych ripost Chrisa Cieszewskiego. Wobec tego sięgnięto po środek ostateczny. Oskarżono w mediach profesora o współpracę z SB, jeszcze w czasie stanu wojennego, przed ucieczką na Zachód. Rozgrywającym był znany dziennikarz Tomasz Sekielski. Ale w tej sprawie, mnożąc wątpliwości, uwiarygadniając w istocie zarzuty,  wypowiadali się także znani historycy, pracownicy IPN, i to z profesorskimi tytułami. Dziś wiemy, że dokumenty obciążające Cieszewskiego zostały sfabrykowane. Wyrokiem niezawisłego Sadu został on oczyszczony z zarzutu współpracy ze służbami specjalnymi PRL. Ale cel pierwszoplanowy nagonki został tymczasem osiągnięty. Prof. zniknął z centrum uwagi. O jego dorobku zapomniano – bo media przestały się tym w ogóle interesować. I właśnie o to chodziło. Widzi to dziś Cieszewski – na taki scenariusz nagonki, jej ukryte cele wskazuje w cytowanym wywiadzie. Co z tego, że dziś prawda wychodzi na jaw. Kogo to obchodzi? Media tą sprawę praktycznie przemilczały. Jak to dziś wygląda? Wg Cieszewskiego – „zastosowano metodę – obrzuć człowieka błotem, pomów go stukrotnie fałszywie – zawsze coś się przyklei do niego” -  stara maksyma Goebbelsa. Lub inaczej - ukradł zegarek – czy jemu ukradli – był zamieszany w kradzież zegarka. Smutne, niestety tak jest to dziś odbierane.

Wnioski.

Sprawa profesora Chrisa Cieszewskiego, tych wszystkich ataków na niego, w mediach, przez niektóre instytucje państwowe, służby specjalne – jest jego zdaniem ważniejsza od wyników jego badań. Negliżuje naszą rzeczywistość, zdejmuje maski. Unaocznia istnienie jakiegoś centrum, który za tą nagonką  musiało stać. Nie wahającego się sięgać po pozaprawne metody, fałszywe pomówienia, oszczerstwa. Tak to widzi sam prof. Cieszewski: „…Moja sytuacja wykazała, że rzeczy prawie zapomniane z rzeczywistości PRLowskiej są faktem. Moja historia pokazuje, że państwo nie jest naprawdę demokratyczne, nie jest naprawdę wolne, że nie ma wolności słowa, nie ma wolności badań, a nawet naukowcy mają być niczym więcej jak tylko kukłami na sznurkach pociąganymi przez organa propagandowe.  Osobiście zgadzam się z Profesorem - podobnie jak on uważam, że otacza nas wyłącznie propaganda, że rządzi sie nami przy pomocy tajnych służb i niejawnych, ukrywanych co do prawdziwywch motywów decyzji. Zwróćmy ponadto uwagę – czy takie potraktowanie u nas wyników badań amerykańskiego uczonego, pod którego ekspertyzami podpisali się także inni przedstawiciele amerykańskiego świata nauki z profesorskimi również tytułami – nie oznacza jednego? Że do sprawy katastrofy smoleńskiej USA i nasz rząd mają zupełnie odmienne podejście? Kto zmierza do ujawnienia prawdy? Od dawna zwracam na to uwagę – środowisko Platformy Obywatelskiej po dojściu do władzy zupełnie przeorientowało nasze polityczne priorytety. Dziś, za sprawą wydarzeń na Ukrainie widać to jeszcze bardziej wyraźnie. Nasz rząd wsparcia szuka  przede wszystkim w Niemczech. A Niemcy Merkel – to uzależniony od Federacji Rosyjskiej, jej gazu przede wszystkim, ale i od innych rozlicznych, wspólnych na gigantyczną skalę prowadzonych interesów gospodarczych kraj.  A to oznacza, że interesów politycznych także. Jest wiele głosów znawców tematu twierdzących, ze wszystkie te „sankcje” europejskie przeciwko Rosji to w istocie fikcja. Nie mają, poza propagandowym, żadnego znaczenia. To tworzy tło dla zrozumienia casusu prof. Cieszewskiego. Nasz rząd nie jest najwyraźniej zainteresowany dochodzeniem prawdy w sprawie Smoleńska. Co więcej – widać niezmierzone wysiłki by tą prawdę za wszelką cenę ukryć. Jest tego mnóstwo przykładów. W naszym kraju mainstreamowe media – to nie źródło informacji – to fabryka propagandy.  Żadna pomoc, także od USA – nie jest naszemu rządowi do sprawy „Smoleńska” potrzebna – jak zdjęcia satelitarne z 10 kwietnia, otrzymane od NASA, które ukryto przed opinią publiczną. Dlatego zlinczowano medialnie profesora. To go spotkało za próbę wspomożenia kraju ojczystego, kraju przodków. Pomoc podjętą z pobudek serca.  Własną wiedzą, doświadczeniem, naukowymi, wybitnymi umiejętnościami. Wstyd i hańba.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka