Wielokrotnie pisałem, że kopie nagrań z rejestratora MARS-BM jakie otrzymujemy od Rosjan są niewiarygodne. Właśnie, otrzymujemy – ponieważ za każdym razem na nasz wniosek to Rosjanie sporządzają kopie. Chociaż ostatnio nasi przedstawiciele w czynnościach tych uczestniczyli – czyli obserwowali proces tworzenia tych kopii. I jest uwaga, że nie wszystkie sugestie naszych ekspertów zostały przez Rosjan zrealizowane (chodziło o sposób zgrywania znaczników czasowych). Rzecz sama w sobie wydaje się nieważna. Ale proszę zwrócić uwagę na to, że mamy takich kopii co najmniej osiem – i każda różni się w sposób istotny od pozostałych. Pojawia się pytanie – która w tej sytuacji jest prawdziwa? Ostatnia? A może – żadna? Ja skłaniam się do tej właśnie tezy. Żadna.
Ostatnio pojawiły się kolejne odczyty zgranej ścieżki rejestratora MARS-BM. Link tutaj. Co mnie w tej opinii zastanawia. Dwie sprawy – tak na gorąco, po pobieżnym przeczytaniu. Po pierwsze – sprawa dziwnych dźwięków - zakłóceń odsłuchu. Przypuszcza się, że były to dźwięki o charakterze aerodynamicznego gwizdu słyszalnego w kabinie. Dziwi brak komentarza członków załogi na temat pojawienia się tych dźwięków. A przecież musiały być głośne, gdyż zarejestrowały je mikrofony niskiej czułości zainstalowane w kabinie pilotów. Pojawiały się na przestrzeni ok. 8 minut lotu w czasie od 8:19 do 8:27. Wniosek: dźwięki nie mogły być komentowane przez załogę, ponieważ w zapisach rejestratora mogły zostać naniesione już po katastrofie, w celu zakłócenia, zatarcia jakichś innych dźwięków. Ktoś powie – ale taka ingerencja w nagranie powinna zostać zauważona. Przecież musiał by temu towarzyszyć brak ciągłości zapisu. Właśnie. I to kolejna wątpliwość. Ponieważ w stenogramach sporządzonych przez A. Artymowicza ponad dwieście razy zaznaczono, że wystąpił „dropout” – czy zerwanie kontaktu głowicy zapisującej z taśmą. Czyli – właśnie brak ciągłości zapisu. Są miejsca w stenogramach, które określono jako „głęboki dropout”. A jako przyczyny tego – wskazuje się na dwie możliwości – słabe napięcie taśmy magnetycznej przez odpowiedzialną za to sprężynę urządzenia rejestrującego oraz degradację nośnika magnetycznego. Ale równocześnie stwierdzono, że oględziny tego nośnika (taśmy) nie wskazują na to, że jest on w takim stopniu zużyty, zniszczony, by skutkowało to powstawaniem „dropoutów” przy sporządzaniu kopii. Reasumując – dropouty niewiadomego do końca pochodzenia uniemożliwiają stwierdzenie, czy dokonywano nieuprawnionej modyfikacji nagrania. Nie można tego wykluczyć. W sumie patrząc na stenogramy, jak ktoś to już zauważył, mamy w istocie ok. 230 kawałków nagrań, które połączono w jedną całość. Nie da się więc wykluczyć czy czegoś nie wycięto a czegoś nie doklejono. To kolejna przesłanka by i ten dowód, jak wszystkie inne pochodzące od Rosjan, traktować z dużą nieufnością. A już w żadnym razie nie można na tym jednym dowodzie opierać całego wnioskowania o przyczynach katastrofy smoleńskiej.
Inne tematy w dziale Polityka