Jerzy Korytko Jerzy Korytko
986
BLOG

Jeszcze o "trzecim samolocie".

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Sprawa tragedii 10 kwietnia 2010 r. utonęła w naporze bieżących wydarzeń. Zamilkła prokuratura wojskowa. Niewielu się tym interesuje, pisze na ten temat. A jeżeli nawet pojawiają się jakieś teksty to nie wnoszą nic nowego a nawet niekiedy pomijają w swojej treści rzeczy już kiedyś wyjaśnione. Tak jest np. w wypadku tekstu na temat wylotu dziennikarzy do Smoleńska, zagadek z tym związanych etc. Przywołano w tym tekście sprawę dziennikarza „Japończyka”. Tyle, że właśnie w sposób niezbyt precyzyjny. Przypomnijmy o co chodzi – w swoim czasie rzecznik prokuratury okręgowej P. Renata Mazur tłumacząc przyczyny opóźnienia cywilnego wątku śledztwa smoleńskiego – dotyczącego okoliczności wylotu delegacji – powołała się na konieczność tłumaczenia akt na język angielski ponieważ jednym z pasażerów był ów przywoływany powyżej Japończyk – i zażyczył on sobie akt przetłumaczonych na ten język. Ponieważ lista pasażerów JAKa pilotowanego przez por. Wosztyla jest z grubsza znana i nie było na niej żadnego Japończyka – wniosek – musiał polecieć jeszcze inny samolot. Teza ta ma swoje uzasadnienie w wielu jeszcze innych faktach – sam pisałem na ten temat wielokrotnie. Ponieważ p. rzecznik powiedziała, że Japończyk "leciał Jakiem" to mogło to dotyczyć wyłącznie 10 kwietnia. Bo 7 kwietnia dziennikarze polecieli Casą. To jest ważne o tyle, że śledztwo w tej sprawie prowadzone jest łącznie. W mocy pozostaje także szereg innych wątpliwości, przesłanek wskazujących na wylot trzech samolotów 10 kwietnia. Większość tych faktów jest dobrze znana. Przypomnę je pokrótce – jest relacja Pawła Wudarczyka z Memoriału Katyńskiego w której mówi o „delegacji co przyleciała innym samolotem” (później to odwołał - przyp. mój, pomylił samolot z pociągiem), jest problem z listą pasażerów-dziennikarzy – Wosztyl przewiózł 14 osób – a znamy listę zawierającą kilka nazwisk więcej…  jest sprawa pierwotnie podawanej ilości pasażerów obu samolotów…. 132 osoby…. czyli o 18 więcej niż podaje się dziś oficjalnie…To wszystko jest dobrze znane. Są i inne przesłanki, na które w swoich tekstach wskazywałem. Możecie Państwo zajrzeć do moich starych tekstów.

Dziś dodatkowo wyostrzę dwie sprawy. Pierwsza - bardzo mocny dowód wspierający pogląd, że 10 kwietnia poleciały trzy samoloty przynosi analiza zapisów nagrań na stanowisku kierowania lotami lotniska Siewiernyj. Oto ok. godz. 7-mej naszego czasu pojawia się wypowiedź – „teraz wylatują dwa samoloty”. Z dalszych zarejestrowanych kwestii wynika, że jeden z tych samolotów ma przylecieć na Siewiernyj a drugi gdzieś indziej. Być może na Jużnyj – gdyby tak było to jakaś delegacja mogła by się dostać do miejsca uroczystości przed 10:28 – o której to godzinie Paweł Wudarczyk przekazał swoją informację do Polski.

I druga sprawa – powrócę ponownie do sprawy przebudowy salonki Tupolewa. Zagadka tej przebudowy nigdy do końca nie została rozwiązana. Jednak sam fakt postawienia ważnych pytań z tym związanych ma znaczenie. Bo proszę zauważyć – Tupolewem ostatecznie poleciało 88 pasażerów. Dlaczego przebudowywano salonkę skoro i tak się wszyscy by pomieścili? Przed przebudową w Tupolewie było przecież 90 miejsc siedzących… Dlaczego więc przebudowywano salonkę powiększając liczbę miejsc dla pasażerów do 100?

Moim zdaniem jest logiczne wytłumaczenie tej kwestii. Musimy przyjąć pewne założenia. Po pierwsze – nasze władze wiedziały o planowanym zamachu na Prezydenta Kaczyńskiego, generalicję. Tutaj nie ma żadnych wątpliwości że tak było właśnie. Skąd wiadomo? Ponieważ upubliczniono meldunek SWW o „zagrożeniu atakiem terrorystycznym jednego z samolotów UE”. Meldunek był znany wcześniej, mówiła o tym wdowa po gen Błasiku – ale do przestrzeni publicznej wrzucono go ok. godz. 22:30 w przeddzień, 9 kwietnia. To samo w sobie było zastanawiające.... takich meldunków nigdy dotychczas nie upubliczniano, i to nie tylko u nas, to sytuacja bez precedensu. Skoro więc nasze władze wiedziały, znały zagrożenie… (przy okazji – jakiej ponurej wymowy nabiera to>>>>> ”po co tam się pchali” – tyle razy po katastrofie przywoływane – i tutaj wcale nie chodziło o mgłę…..)  to musieli mieć jakiś scenariusz przygotowany zawczasu….. Dziś widać go o wiele wyraźniej. Postanowiono całą sprawę ukryć. „normalna katastrofa lotnicza”. CFIT. Ale skoro przynajmniej część generalicji poleciała trzecim samolotem…. To nie byli pewni czy w ogóle z tego samolotu ktokolwiek wróci…. Tak więc na wszelki wypadek zwiększono liczbę miejsc dla pasażerów w Tupolewie (przypuszczam, że fikcyjnie) by zmieścić dodatkowe ofiary z trzeciego samolotu. Myślę, że salonkę  przebudowano (albo raczej wyprodukowano dokumentację to poświadczającą) na wypadek, gdyby trzeba było wytłumaczyć liczbę ofiar większą niż 90.  Inaczej nie można by twierdzić, że wszyscy oni polecieli jednym samolotem. Zwróćmy uwagę – gdyby nikt z trzeciego samolotu nie powrócił – liczba ofiar musiała by być większa niż 90. Dlatego zamierzano zapewne od początku ukryć jego lot. Dlaczego? Ponieważ zapewne w tym samolocie ulokowano przynajmniej część generalicji.  A z ustaleń SWW mogło wyglądać, że nasi wojskowi także będą celem zamachu. Pojawiła się nawet informacja, że tam było zaaranżowane spotkanie dowódców polskich sił zbrojnych z ich rosyjskimi odpowiednikami. Komentowano to tak po katastrofie, że zapewniono w ten sposób maksymalizację strat polskiego państwa. Gdyby nic się nie wydarzyło – może  i ten lot stał by się „jawny”.  Ale nie w tej sytuacji. Przecież w katastrofę dwóch samolotów to juz nikt by nie uwierzył....Myślę też, że na pokładzie Tupolewa w istocie było kilka osób mniej. Kilka do dziesięciu nawet. Licząc od „tyłu” można przypuszczać, że gdyby ten trzeci samolot to był JAK z 14 pasażerami – a gdyby ukryto śmierć załogi – to dało by się 14 pasażerów dopisać do listy pasażerów Tupolewa. Załoga mogła przecież zginąć np. w Afganistanie, a fakt jej śmierci podać wiele miesięcy później. Ale wiele wskazuje na to, że niektóre osoby, które poleciały trzecim samolotem – przeżyły.  A o tych kilku dziennikarzach, o których wiadomo, że byli w Smoleńsku i nie wiadomo jak się tam dostali – „nieznani sprawcy” pisali teksty sugerujące, że „darowano im życie” – i żeby o tym pamiętali każdego dnia. Takie komentarze widywałem pod niektórymi relacjami dziennikarskimi z 10 kwietnia dawno temu…..

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka