Jerzy Bielewicz Jerzy Bielewicz
209
BLOG

Neokolonialne interesy Włochów od Bieleckiego

Jerzy Bielewicz Jerzy Bielewicz Gospodarka Obserwuj notkę 2

Wczoraj Premier powołał Radę Gospodarczą przy swoim urzędzie, na której czele stanął JK Bielecki - do niedawna prezes Pekao. Od dzisiaj JK Bielecki będzie mógł zupełnie oficjalnie spotykać ministrów rządu i urzędników państwowych - wpływać i opiniować ich decyzje. A warto przypomnieć, że jako prezes Pekao SA dał się poznać jako bardzo zręczny lobbysta, dbając o interes swojej instytucji. Doprowadził między innymi do ustawowych zmian w Prawie Bankowym umożliwiających, mówiąc krótko, kreatywną księgowość i korzystne przejęcie aktyw Banku BPH (kupowanych od Unicredit), nie bacząc na miejscowe prawo w środku kryzysu wypłacił bez zgody KNF dywidendę przekraczającą zysk netto banku za 2007, złożył swój podpis na umowie wspólników z włoskim deweloperem Pirelii, która przyzwala na nieograniczony wręcz drenaż aktyw Pekao przez Włochów. Czy w Radzie JK Bielecki będzie równie skutecznie stawał za gospodarką kraju jak dzielnie bronił do niedawna interesów włoskich pracodawców? Czy wędrówki od polityki do biznesu i z biznesu do polityki to właściwa recepta na polskie kłopoty? Sądzimy, że nie.

Jerzy Bielewicz

Stowarzyszenie Przejrzysty Rynek

Neokolonialne interesy Włochów od Bieleckiego

Rok temu pisaliśmy, że za groźnym atakiem spekulacyjnym na polską walutę mogły stać amerykański bank JP Morgan i włoski UniCredit. Dziś analizy giełdowe potwierdzają nasze przypuszczenia, a niektórzy politycy opozycji oskarżają bankierów z UniCredit (właścicieli m.in. Pekao SA) o prowadzenie „neokolonialnej” strategii wobec Polski.
W wyniku handlu opcjami walutowymi i ataku na kurs złotówki, a także pokaźnym dywidendom wypłacanym przez banki, z Polski wypłynąć mogło od 2008 do 2009 r. nawet 20–30 mld zł – alarmowaliśmy kilkanaście miesięcy temu. W wyniku niekorzystnych umów na opcje walutowe i gwałtownego spadku złotówki wniosek o upadłość złożyło wiele znanych firm (m.in. Krośnieńskie Huty Szkła), a tysiące ludzi straciło pracę. „Najważniejsi sprzedawcy opcji walutowych w Polsce to JP Morgan i UniCredit – główny akcjonariusz Pekao SA” – pisaliśmy w lutym 2009 r.
Kto zarobił na Polakach
Trzy tygodnie temu portal internetowy Bankier.pl opublikował analizę, dotyczącą inwestorów zagranicznych w obrocie kontraktami na giełdzie w 2009 r. Opierając się na danych ujawnionych niedawno przez Giełdę Papierów Wartościowych, autor artykułu doszedł do wniosku, że dwaj tajemniczy inwestorzy, którzy rok temu skupiali w swoich portfelach kilkadziesiąt procent wszystkich kontraktów terminowych na WIG20 (indeks 20 największych spółek akcyjnych notowanych na giełdzie w Warszawie), to najprawdopodobniej... włoski UniCredit i amerykański JP Morgan. Oznacza to ni mniej ni więcej, że oba te podmioty – jeśli oczywiście hipoteza Bankier.pl jest prawdziwa – przejawiały wyjątkową, trudno wytłumaczalną aktywność na polskiej giełdzie.
Portal dodaje, że teza o wpływie zagranicy na rynek finansowy w Polsce „mogłaby być bardziej prawdopodobna, jeżeli przyjąć że dwa omawiane portfele [UniCredit i JP Morgan – przyp. red.] posiadały pozycje uśpione, które były potrzebne jedynie do zabezpieczenia innych instrumentów np. do wygenerowania pochodnych oferowanych klientom docelowym.” A – jak wiadomo – do instrumentów pochodnych (rodzaj produktów finansowych wykorzystywanych głównie w spekulacji) zalicza się m.in. właśnie opcje walutowe. Czy informację o wyjątkowej aktywności na giełdzie UniCredit i JP Morgan można traktować więc jako potwierdzenie udziału obu tych podmiotów w handlu opcjami walutowymi i w ataku na kurs złotówki?
– Są  to  istotne  poszlaki – potwierdza Janusz Szewczak, analityk ekonomiczny. – Atak na walutę związany jest zwykle z góry ukartowaną wysprzedażą na giełdzie i rynku obligacji. Wysokie pozycje na kontraktach terminowych na WIG20 wręcz wskazywały na zagrożenie atakiem spekulacyjnym. Chodziło o wzbudzenie paniki, by do inicjatorów ataku przyłączyli się instytucjonalni i drobni inwestorzy. Cały rynek miał uznać, że są realne podstawy do dramatycznej przeceny waluty – mówi „GP” Jerzy Bielewicz, były doradca amerykańskiego banku inwestycyjnego Goldman Sachs, obecnie prezes Stowarzyszenia „Przejrzysty Rynek”.
„Gazeta Polska” już rok temu zauważyła, że masowemu oferowaniu polskim firmom opcji walutowych towarzyszyła cyniczna manipulacja kursem złotówki. Z jednej strony – tuż przed wybuchem kryzysu i gwałtownym spadkiem wartości złotego – banki przepowiadały ustami swoich analityków umocnienie się polskiej waluty. Z drugiej – dopuszczały do działań, które na złotówkę działały negatywnie. Wystarczy wymienić tu tzw. fixing cudów na warszawskiej giełdzie zorganizowany przez JP Morgan (sprawą zajęła się prokuratura i ABW) czy raport UniCredit, którego analitycy bezpodstawnie obniżyli w listopadzie 2008 r. cenę docelową akcji Lotosu (jednej z kilku strategicznych grup kapitałowych w Polsce) z 25 zł do... zera. Andrzej Szcześniak, ekspert paliwowy, powiedział wówczas, że raport ten jest typowym atakiem spekulacyjnym.
Bielecki pod lupą Komisji Europejskiej
Jeśli międzynarodowa finansjera faktycznie chciała zarobić na Polakach, to miała ułatwione zadanie. Przypomnijmy, że szefem bankowości inwestycyjnej JP Morgan na Europę Środkowo-Wschodnią jest Cezary Stypułkowski – słynny eksprezes Banku Handlowego, związanego z aferą FOZZ. Bankowi JP Morgan doradza również Anatolij Czubajs – „ojciec” kariery politycznej Władimira Putina, oligarcha doskonale zorientowany w polskich realiach (to on, jak pisał „Wprost”, uchodzi za autora koncepcji, według której mocarstwową pozycję Rosja zdobyć może dzięki uzależnieniu ościennych państw od dostaw strategicznych surowców). W polskich spółkach należących do UniCredit pracuje lub pracowało z kolei wielu ludzi związanych z Kongresem Liberalno-Demokratycznym i Platformą Obywatelską, m.in. obecny minister finansów Jacek Rostowski i Jan Krzysztof Bielecki.
Ten ostatni był do niedawna szefem banku Pekao SA, należącego do Włochów; zasiadał także – co niezmiernie istotne – w Komitecie Zarządzającym Unicredit. To właśnie za „kadencji” Bieleckiego wybuchła sprawa opcji walutowych i skandalicznego raportu na temat Lotosu. Ale wiadomo już, że oprócz prawdopodobnego udziału UniCredit w działaniach na rzecz destabilizacji polskiego systemu walutowego i finansowego, Włosi – za wiedzą Bieleckiego – przeprowadzali w Polsce inne niejasne operacje.
W lutym 2010 r. europoseł PiS Ryszard Czarnecki zwrócił się do Komisji Europejskiej z prośbą o interwencję w sprawie „zmowy i wykorzystania pozycji dominującej przez UniCredit”. Chodzi o okrywane dziwnym milczeniem tzw. Projekt Chopin, przymuszające Pekao SA do zawarcia niekorzystnej długoterminowej (na 25 lat!) umowy z włoskim Pirelli (spółką powiązaną z UniCredit). – Pirelli kupił spółkę Pekao Development należącą do Pekao SA za 20 mln euro. Według naszej wyceny oddano ją poniżej ceny rynkowej ze stratą dla Pekao SA sięgającą co najmniej 1,5 mld zł. Następnie Pekao i Pirelli podpisały umowę, w której polska spółka bez żadnej kompensacji finansowej oddała za darmo prawo wyłączności do swoich nieruchomości i do nieruchomości klientów banku, które są zabezpieczeniem ich kredytów. Można więc w skrócie powiedzieć, że prezes Bielecki oddał w praktyce 20 proc. rynku nieruchomości w Polsce Włochom – tłumaczy Jerzy Bielewicz.
O tej bulwersującej sprawie informowały dotąd nieliczne media („Gazeta Polska”, „Nasz Dziennik”, „Gazeta Bankowa”), tym razem jednak – gdy trafiła ona na forum Komisji Europejskiej – tajemniczego Projektu Chopin nie da się tak łatwo zamieść pod dywan.
Neokolonializm po włosku
W marcu 2010 r. Ryszard Czarnecki zwrócił się do Komisji z kolejnym zapytaniem. „Polskie Pekao SA pod naciskiem Unicredit wspomaga finansowo swoją ukraińską spółkę-córkę UniCredit Bank, nie tworząc na ten cel odpowiednich rezerw. Złe długi, wbrew prawu bankowemu, są rolowane kosztem pożyczek z Pekao” – napisał europoseł. Dodajmy, że Czarnecki w swoim zapytaniu do Komisji Europejskiej nazwał postępowanie UniCredit „neokolonialną strategią”. Dlaczego? Bo Włosi, wykorzystując bierność nadzoru bankowego, finansują swoje inwestycje kosztem spółek ulokowanych w Polsce. „Nie może być tak, że w Unii są równi i równiejsi, że instytucje finansowe starej UE są w sytuacji uprzywilejowanej, a organy UE patrzą na ich działania przez palce” – napisał eurodeputowany.
Określenie „neokolonialny” w stosunku do działań UniCredit zostało użyte także w oświadczeniu Stowarzyszenia „Przejrzysty Rynek”, pod którym podpisali się cytowani już Jerzy Bielewicz i Ryszard Czarnecki, a także poseł PiS Zbigniew Kozak oraz były parlamentarzysta, eksprzewodniczący sejmowej komisji śledczej ds. banków i nadzoru bankowego – Artur Zawisza. – Proszę mi powiedzieć, jak nazwać inaczej strategię Unicredit? Przecież mieszkania są często naszym jedynym bogactwem. Teraz jeśli klient Pekao spóźnia się z zapłatą raty hipotecznej, prawo do jego mieszkania (hipoteki) jest w rękach Włochów – mówi Bielewicz.
Według informacji „Gazety Polskiej”, na umowach zawartych w ramach Projektu Chopin widnieją podpisy samego Jana Krzysztofa Bieleckiego. Jest to zresztą jedna z głównych przyczyn, dla których mainstreamowe media objęły temat porozumienia absolutną cenzurą (innym istotnym powodem milczenia są zapewne pokaźne kredyty zaciągnięte w Pekao m.in. przez ITI i Agorę).
Jeszcze w listopadzie 2009 r. zwróciliśmy się do byłego premiera z pytaniami o umowy Pekao z UniCredit i firmą Pirelli, nie otrzymaliśmy jednak żadnej odpowiedzi. Nie było to zresztą wielkim zaskoczeniem, bo gdy podczas pracy nad artykułem o opcjach walutowych zapytaliśmy rzecznika Pekao SA o charakter umów opcyjnych zawieranych przez spółki UniCredit, usłyszeliśmy, że „kształt i konstrukcja transakcji zabezpieczających są objęte tajemnicą bankową pomiędzy bankiem i firmą-klientem”.

          Grzegorz Wierzchołowski, Gazeta Polska

 

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka