Jerzy George Jerzy George
982
BLOG

Putin przyciska Bidena, czy odwrotnie?

Jerzy George Jerzy George Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

Mój przyjaciel trumpista czwartkową rozmowę Putin-Biden zilustrował w formie skeczu:

Dzwoni telefon. Biden podnosi słuchawkę.

- Halo?

- Putin – mówi Putin do swojej słuchawki i odłożywszy ją od razu na widełki mówi do Szojgu głosem Siary Siarzewskiego: - I wszystko jasne.

W tymże momencie do pokoju Bidena wpada domowy sekretarz i krzyczy od progu: - Panie prezydencie, mamy dzisiaj ponad pół miliona zachorowań na covid, półtora tysiąca zgonów.

- Topsze, topsze - stęka Biden z głuchą słuchawką wciąż przy uchu. - Ale ja nawaliłem w gacie, a Kamali jak nie ma, tak nie ma.

Tyle skecz. Jak naprawdę było z tym telefonem nie wiadomo. Media trąbiły o 50-minutowej rozmowie dwóch prezydentów i świat oczywiście to łyknął. Szukając bliższych szczegółów trafiłem na artykuł Bryana Bendera opublikowany na portalu Politico.

Redaktor Bender zaczyna tak: „Prezydent Biden ostrzegł Putina, że kontynuowanie agresywnej koncentracji rosyjskich oddziałów na granicy z Ukrainą może zmusić NATO do przesunięcia więcej wojska do wschodniej Europy, i przypomniał, że kolejne pogwałcenie wschodnioeuropejskich granic pociągnie za sobą poważne koszty i konsekwencje - oświadczyli oficjele administracji. Jednakże wyrazili też nadzieję, że bardziej formalne i szczegółowe rozmowy strategiczne między Waszyngtonem i Moskwą, które odbędą się w styczniu, mogą doprowadzić do wyjścia z obecnego kryzysu.”

Powyższe zostało sparafrazowane w następnym akapicie: „Prezydent Biden przedstawił dwa aspekty podejścia USA, które w rzeczywistości będzie zależało od działań Rosji w nadchodzącym okresie - powiedział reporterom wysoki oficjel administracji. - Pierwszy aspekt to ścieżka dyplomacji prowadząca do wyklarowania sytuacji, drugi to skoncentrowanie się na odstraszaniu obejmującym zwiększenie obecności NATO w sojuszniczych krajach i pomoc dla Ukrainy celem umożliwienia jej dalszej obrony swojego terytorium, jeśli Rosja zdecyduje się kontynuować inwazję”.

Autor raz jeszcze zaserwował tę informację, innymi oczywiście słowy, cytując oświadczenie sekretarki prasowej Białego Domu, Jen Psaki: „USA i ich sojusznicy dadzą zdecydowaną odpowiedź, jeśli Rosja ponowi inwazję Ukrainy”. Po Psaki przyszła kolej na oświadczenia strony rosyjskiej:

„Doradca Putina, Jurij Uszakow, powiedział podobno, że „bezprecedensowe sankcje” nałożone na Rosję przez USA mogą spowodować „najpoważniejsze szkody” i „całkowite zerwanie stosunków””.

„Niemniej strona rosyjska, która w ostatnich dniach groziła, że działania mające na celu włączenie Ukrainy do NATO doprowadzą do wielkiej wojny w Europie, po telefonie Putina zdawała się przyjmować pozytywny ton. Uszakow oświadczył, że Biden powiedział rosyjskiemu liderowi, że USA nie zainstalują pocisków na Ukrainie.”

Redaktor Bender, zapewne dla utrwalenia materiału, dodał niemal jednobrzmiące oświadczenie amerykańskiego eksperta z Komitetu... wróć, z Fundacji Obrony Demokracji, który ponadto powiedział: „Rosjanie wydają się być bardziej optymistyczni niż na ogół są.”

W następnym akapicie autor wrócił do wspomnianej już Psaki, która też oświadczyła, że Biden wiąże nadzieje z bardziej formalnymi rozmowami na szereg tematów dotyczących między innymi kwestii Ukrainy, broni jądrowej i cyberataków. Tu jeszcze uzupełnienie: „Prezydent zaznaczył, że konkretny postęp w tych dialogach może nastąpić jedynie w atmosferze deeskalacji, a nie eskalacji”. - powiedziała Psaki.”

Parę dalszych akapitów zeszło autorowi na wyszczególnianiu przypuszczalnych etapów przyszłych rozmów i przypomnieniu amerykańskim czytelnikom, że dotychczas były już dwie rozmowy, bardzo poważne i konkretne, choć to przecież okres świąteczny. „Inicjatorem drugiej rozmowy był Putin i to wzbudziło wśród niektórych obserwatorów podejrzenie, że próbuje on wykorzystać Bidena, by zmaksymalizować swój kolejny agresywny ruch” - odnotował redaktor Bender, po czym przystąpił do cytowania kasandrycznych słów innej amerykańskiej oficjelki, które ktoś wyjątkowo niemiły może nazwie wróżeniem z fusów:

„Obawiam się, że on w ten sposób próbuje zebrać wiedzę o Bidenie lub przygotować grunt pod to, co i tak zamierza zrobić. To jest dla niego okazja. Bardzo możliwe, że Putin już zdecydował się na inwazję. Myślę, że Biden ten telefon musiał odebrać, ale dla mnie to niekoniecznie jest dobry znak. Niektórzy mówili, że to mogła być próba Putina w kierunku deeskalacji. Ja się boję, że jest na odwrót.”

Redaktor Bender chyba też tego się boi, bo pisze tak:

„Rosja miesiącami koncentrowała siły wojskowe i budowała bazy wzdłuż wschodniej granicy Ukrainy. Rodzaje wojsk, pojazdów opancerzonych i zaopatrzenia mogą wskazywać na plany pełnej i rozszerzonej inwazji. Zdjęcia satelitarne z ostatnich tygodni nie wykazały oznak wycofywania się Moskwy, były raczej oznaki ekspansji, nawet wtedy, gdy trwały wysiłki dyplomatyczne. USA obstają przy poglądzie, że Moskwa przed jakimkolwiek porozumieniem uwzględniającym obawy Rosji dotyczące rozszerzenia NATO musi wycofać swoje siły znad granicy.”

Antycypowała to wszystko przytoczona w artykule wypowiedź wysokiego rangą urzędnika amerykańskiego sprzed telefonu Putina: „Dla nas osiągnięcie prawdziwego postępu rozmów wymaga raczej deeskalacji niż eskalacji. Będzie to na pewno część tego, co prezydent Biden zakomunikuje prezydentowi Putinowi.”

„Administracja Bidena zapewnia, iż jest gotowa wysłać na Ukrainę więcej sprzętu wojskowego, aby pomóc jej się bronić” - raz jeszcze podkreślił autor artykułu i na deser dorzucił wypowiedzi trzech innych ekspertów, też chyba sprzed czwartkowego telefonu, wyrażające skrajną nieufność i rezerwę wobec Putina.

Tyle artykuł. Szczegółów samej rozmowy w nim nie było. Przepraszam, jeśli ta notka brzmi miejscami trochę prześmiewczo. Oczywiście trudno mieć wątpliwości co do determinacji Bidena, powagi sytuacji i sukinsyństwa Putina, ale czytającemu to wszystko człowiekowi z szarego tłumu czegoś chce się śmiać. Bo ile razy można powtarzać na różne sposoby parę dyplomatycznych enuncjacji? Najwyraźniej tyle razy, ile trzeba, żeby stworzyć wrażenie, że rozmowa Putina z Bidenem naprawdę trwała 50 minut. To tylko jeden artykuł, a było ich dziesiątki i we wszystkich odbywało się to samo - mielenie bez końca kilku oświadczeń i przypuszczeń. Bicie piany. Kto wie, może nie licząc nawalenia w gacie skecz z początku notki nie jest tak znowu daleki od prawdy.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka