W Gdańsku odbył się kolejny seans nienawiści, którego złym duchem był znów pierwszy hejter Rzeczypospolitej, rzucający na prawo i lewo bezpodstawne pomówienia i oskarżenia. Przewodniczący Platformy wystąpił tym razem w roli oskarżyciela mediów publicznych i rządu za śmierć Pawła Adamowicza. Oczywiście ani słowem nie zająknął się, że już dawno wyjaśniono, iż wątek o rzekomym wpływie na tragedię TVP info, który od początku lansował, jest fałszywy, bowiem zabójca nie miał w areszcie dostępu do tego kanału. Nie wspominał również, że do zdarzenia przyczyniła się niewłaściwa ochrona i zabezpieczenie miejsca zdarzenia i zdaje się, że wszystkie odpowiedzialne osoby, łącznie z głównym organizatorem, jak dotąd są niewinni.
Jak przystało na osobę z daleko posuniętą amnezją polityczną zapomniał również dodać, że Platforma w owym czasie hejtowała Adamowicza bardziej od telewizji publicznej, bo był w wyborach kontrkandydatem dla przedstawiciela Platformy na urząd prezydenta Gdańska. Warto tym momencie przypomnieć wypowiedź Neumana, który stwierdził, że dowody w sprawie Adamowicza są tak twarde, iż pozwolą wyprowadzić go z urzędu w kajdankach nawet po wygraniu wyborów. O tym wszystkim Tusk zapomniał powiedzieć, nie zapomniał natomiast, że wszystko złe co się wtedy wydarzyło, to wina Telewizji publicznej, PiSu i Kaczyńskiego osobiście. Ten "aniołek pokoju" obrzucany zewsząd nienawistnymi słowami nie miał sobie jak zwykle nic do zarzucenia.
Dziwić się należy, że znajdują się jeszcze tacy, którzy się na to łapią i są w stanie bez mrugnięcia oka przyjąć tą narrację o złych kaczystach, zwłaszcza z ust osobnika, który sam ma tak wiele za uszami. Aby popsuć im i ich guru dobre samopoczucie przypomnijmy inne zdarzenie. Oto za klika dni minie kolejna rocznica śmierci, za którą Tusk bezpośrednio odpowiada. 7 lutego 2009 roku został zamordowany polski geolog Piotr Stańczak porwany przez talibańskich terrorystów. Stało się to tuż bezpośrednio po jakże nieopowiedzianym wystąpieniu premiera Tuska w telewizji publicznej (która wtedy jeszcze była dobra). Z analizy Biura Bezpieczeństwa Narodowego wynika, że Piotr Stańczak padł ofiarą nieskuteczności rządu, którego działania sprowadzały się do "socjotechnicznej wyliczanki ".
Jak napisali autorzy analizy, "Piotr Stańczak nie stał się ofiarą skutecznej taktyki zastosowanej przez porywaczy, ale ofiarą nieskutecznych działań Rządu RP ". BBN stwierdza, że odpowiedzialność polityczną za tę nieskuteczność ponosi szef MSZ Radosław Sikorski. Wskazuje też, że największym błędem władz była wypowiedź samego premiera Donalda Tuska, który w trakcie negocjacji z porywaczami stwierdził, że "Polska nie zapłaci okupu talibom i nigdy nie będzie płatnikiem żadnych okupów". Zdaniem BBN, ta wypowiedź mogła przyczynić się do fiaska rozmów i w konsekwencji, śmierci geologa. Przypomnijmy co wtedy mówili politycy Platformy: "stawianie takich zarzutów wobec rządu jest graniem śmiercią w kampanii wyborczej". Co robią dzisiaj ci sami ludzie, łącznie z szefem? To pokazuje, jak łatwo politycy Platformy zapominają o jednej śmierci, a jednocześnie jak rozpamiętują inną, na której można się polansować i nabijać polityczne punkty. Takie zachowanie ma swoją nazwę, to nic innego jak hipokryzja i polityczne załganie. Oby wyborcy o tym pamiętali.
https://www.money.pl/gospodarka/polityka/artykul/bbn;rzad;odpowiada;za;smierc;piotra;stanczaka,68,0,456516.html
Inne tematy w dziale Polityka