Jednym z najzabawniejszych i groteskowych zarazem określeń używanych przez opozycję jest słowo „demokratyczna”. Nie, żeby sama demokracja był śmieszna i groteskowa, choć jej liberalna odmiana mocno się do tego zbliża. Obnoszenie się w tym przypadku z „demokratycznością” jest jak noszenie bazarowych podróbek znanych marek. Warto tylko przypomnieć współczesnym „demokratom, że „obozem demokratycznym” nazwała się komunistyczna banda, od 1944 r. wspierana bagnetami i czołgami krasnoarmiejców, oraz aparatem przemocy NKWD, innych przestępców w sowieckich mundurach i ubeków noszących formalnie polski przyodziewek. Tamta banda „demokratów” nie tylko zabijała polskich patriotów, torturowała ich i na wszelkie sposoby prześladowała, ale też na potęgę fałszowała największe symbole demokracji, czyli wybory, oraz referendum „ludowe” w 1946 r.
Skąd się bierze etykietowanie hasłami „demokratycznymi”? Oczywiście z kompleksów. Tylko ludzie zakompleksieni muszą się obnosić z jakimiś szyldami, metkami, nalepkami, czy napisami. Cały czas mają bowiem wrażenie, że ktoś ich obserwuje i poważnie traktuje to, jakie sygnały wysyłają. W rzeczywistości przeciętnym ludziom, a tym bardziej ekspertom wisi to i powiewa, ale pozerzy nie chcą tego dostrzec. Dlatego stale muszą coś demonstrować. Z punktu widzenia kompetencji kulturowej widać ogromne kompleksy „młodych, wykształconych i z wielkich miast”. Zapisanie się do obozu „demokratycznego” i obnoszenie z jego znakami ma stanowić zaporę głównie przed ośmieszeniem się. Wracając jednak do początku ciekaw jestem, co dzisiejsi "demokraci" sądzą o tych od roku 1946 i jak postrzegają ich liczne grono w swoich szeregach. No bo przecież tacy towarzysze, jak Miler, Cimoszewicz, Belka, Rosati, Śledzińska-Katarasińska, Kudrycka i wiele, wiele innych, zapisało się do PO, aby dalej być "demokratami", jak przez całe swoje życie. A nie są to przecież jacyś zwykli członkowie PZPR, tylko same tuzy, które często decydowały w jakim kierunku tamta "demokracja" się rozwijała. Po drugiej stronie "dla równowagi" mają jedynie skruszonego byłego prokuratora Piotrowicza, którym wywijają przy każdej okazji, niczym maczugą.
Inne tematy w dziale Polityka