Cesarstwo Niemieckie na rewolucję w Rosji (i Lenina) wydało wtedy równowartość obecnych 400-500 mln euro. Na broń i materiały wybuchowe, na opłacenie prowokatorów i przekupienie części ludzi władzy, na szkolenie i przerzut „rewolucjonistów”. Przerzut samego Lenina koleją był tylko wisienką na torcie. A operację przeprowadził niemiecki sztab generalny. Cesarstwu Niemieckiemu i jego sztabowi generalnemu inwestycja się spłaciła z nawiązką: najpierw był separatystyczny pokój dający Niemcom oddech i skupienie się na froncie zachodnim, potem układ w Rapallo w 1922 r., który oczywiście nie był przypadkiem, podobnie jak następne pakty – aż do 28 września 1939 r. Tuska nie trzeba przerzucać w „zaplombowanym” wagonie, wystarczy go wspierać, co przecież dzieje się od początku lat 90 XX wieku, gdy niemiecka CDU wsparła sporą gotówką Kongres Liberalno-Demokratyczny, którym Tusk wtedy kierował.
Inwestycja w Tuska w 2021 r. i później wygląda na jedną z najgorszych. Tusk się oczywiście bardzo stara, ale co zrobić, jak nie idzie. Wielki człowiek okazał się wielkim słabeuszem. Popierano go w instytucjach unijnych, zaangażowała się sama Ursula von der Leyen. Pomagano w stolicach unijnych państw. Mógł liczyć na Europejską Partię Ludową i należące do niej ugrupowania w poszczególnych państwach. W ogień chcieli wskoczyć za nim „intelektualiści” i „twórcy” podpisujący listy otwarte i formułujący dramatyczne apele. „Gazeta Wyborcza” (i inne okopy Agory) dostały na punkcie wspierania go kompletnej fiksacji. Wtórowały im kanały TVN, Onet, „Polityka” i sporo mniejszych mediów. Wariowali chcący mu przychylić nieba celebryci. I du…ża klapa.
Kiedy na początku lipca 2021 r. Tusk wrócił i zaraz został szefem PO, nawet ci, którzy go nie lubili czy nie cenili po stronie opozycji byli pod wrażeniem. To się gdzieś ulotniło. Dziś zamiast podziwu jest zmęczenie Tuskiem. Dziś panuje przekonanie coraz większej liczby wpływowych oraz opiniotwórczych osób, że Tusk nie jest żadnym atutem, że nie ma charyzmy (nawet sędziwy reżyser Jerzy Hoffman tak twierdzi), że nie potrafi ogarnąć nie tylko partii, ale i siebie samego, że jego gadki są nie tylko męczące, ale i denerwujące. Jak na taką skalę zaangażowania i to nie tylko Niemiec, klapa Tuska jest dojmująca. Choć oczywiście jego wierni kibice twierdzą, że przegrana jest zaledwie mała bitwa, zaś cała wojna zostanie wygrana. Między innymi dzięki wielkiej kontrofensywie, jaką ma być marsz 4 czerwca 2023 r., czyli marsz "nocnozmianowy pod przywódctwem Liczygłosa", dla uczczenia kolejnej rocznicy obalenia rządu Jana Olszewskiego. Po tym marszu nic już nie będzie takie samo.
Inne tematy w dziale Polityka