Wieloletni, żarliwy redaktor Gazety Wyborczej musi się sporo napracować by znaleźć akceptację w nowym środowisku.
W psychologii spotykamy pojęcie projekcji podobieństwa. Zjawisko to polega na tym, że osoba posiadająca pewne negatywne cechy często, nawet nieświadomie, sama przypisuje je innym.
Kilka dni temu w najnowszym numerze Uważam Rze przeczytałem cykliczny artykuł Jerzego Jachowicza. Byłem zdumiony, że znany redaktor aż tyle miejsca poświęcił mojej skromnej, blogerskiej twórczości. Miałem wrażenie, że strzela z armaty do muchy. Jerzy Jachowicz pisze tam, że pluję na byłych kolegów. Że próbuję zaistnieć. Zastanawiając się skąd się bierze owa jachowiczowa pasja w demaskowaniu moich intencji, doszedłem do wniosku, że mamy tu do czynienia właśnie z opisanym powyżej syndromem. Jachowicz zarzuca mi bowiem, ze chcąc przypodobać się nowemu politycznemu środowisku atakuję byłych towarzyszy. Demaskatorska pasja jest zresztą widoczna w wielu jego publikacjach na łamach tego pisma.
Odpowiedź jest prosta. Były wieloletni, żarliwy redaktor Gazety Wyborczej musi się sporo napracować by znaleźć akceptację w nowym środowisku dziennikarskim. Środowisku, które niechęć do jego byłego pracodawcy przyjęło za swój główny wyznacznik. Mój blog służy jedynie za worek w specyficznym bokserskim treningu którego źródłem jest zwykła projekcja podobieństwa.
www.facebook.com/flibicki