Czy biura parlamentarne PiSu mają nałożone przez partyjne władze kontyngenty zakupu tygodnika „Uważam Rze”? A może w jakiś inny sposób wspierają na przykład portal wPolityce.pl?
1. Trzeba to jasno powiedzieć. Chociaż na standardy europejskie Polacy są społeczeństwem bardzo konserwatywnym, to po 1989 roku opcja ta nie znalazła odzwierciedlenia w dużej, samodzielnej formacji konserwatywnej. Jeśli aspirujące do jej budowy środowiska zyskiwały na coś wpływ, to tylko wtedy, gdy potrafiły zafunkcjonować w ramach większego politycznego projektu. Takim projektem był kiedyś AWS. Do roku 2006 – o paradoksie – był nim też PiS. Dziś – choć jest to najtrudniejsze – jest nim PO. Najtrudniejsze bo także szeroko pojęta lewica staje do poważnej rywalizacji o przesunięcie jej decyzyjnego centrum bardziej w bliską sobie stronę.
2. Jak wspomniałem, kiedyś projektem takim był i PiS. Czemu nim nie jest? A no z racji chronicznej niezdolności jego prezesa do jakiejkolwiek współpracy. Przykład własnych rządowych koalicjantów, wciągniętych do koalicji dla chwilowej większości, a tak naprawdę, w gruncie rzeczy dla ich politycznego pożarcia, jest tu znamienny. I nie tylko dlatego, że innym obliczem tego procesu jest trwający do dziś festiwal odejść z PiS. Także dlatego, że w tym właśnie momencie partia braci na trwale utraciła zdolność koalicyjną. Powód? Najzwyklejszy strach. Strach nie o współpracę. O zwykłe polityczne pożarcie. Unicestwienie. To on sprawia, że nawet po ewentualnym zwycięstwie, nie ma chętnych do koalicji z PiS.
3. Wracając do festiwalu pisowskich odejść. Utrzymując się w Karnowskiej retoryce. Czy Marek Jurek, Antoni Mężydło, Paweł Zalewski, kiedyś Kazimierz Michał Ujazdowski, Joanna Kluzik – Rostkowska, Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski, Michał Kamiński, Adam Bielan to wszystko i wszyscy absolutni cynicy, pragnący zbijać medialny kapitał na krytyce byłego szefa? Wszyscy? To ci wielomiesięczni zdrajcy? Jak odchodzący do PJN Andrzej Sośnierz, który nagle okazał się ukrytym i ostatnim zwolennikiem prywatyzacji służby zdrowia? Dlaczego ludzie tacy jak Ludwik Dorn, Marek Jurek, Paweł Kowal czy Paweł Poncyljusz albo już współpracują ze Sprawiedliwą Polską, albo taką współpracę zapowiadają? Czy to przypadek? Dobre pytanie do redaktora Karnowskiego.
4. O nie! Michałowi Karnowskiemu z pewnością starczy inteligencji by w takie przypadki nie wierzyć. Czemu więc lansuje teorie które je podtrzymują? Od dawna nurtowało mnie to pytanie. Nie ukrywam, dziś swoim tekstem redaktor Karnowski ośmielił mnie do jego zadania. Pisze bowiem tak:
„I tylko bardziej dociekliwy czytelnik zapyta o mandat krytyków - ich dorobek polityczny poza PiS. Lub o ich wiarygodność - o to czy np. liczne sensacje "podsłuchowe" się sprawdziły? W końcu rządzi PO, może sprawdzić. Albo o ich obecne usytuowanie - o to czy przypadkiem nie starają się o posadę rządową, nie żyją z kontraktów i kontaktów zależnych od Platformy. Ale większość nie zapyta”.
Zapytam więc ja. Dlaczego – redaktor Karnowski – wbrew elementarnej logice – lansuje tego typu teorie? Z czasów pobytu w PiS pamiętam dobrze apele prezesa Lipińskiego o kontyngentowe zakupy Gazety Polskiej przez biura poselskie. Nie będąc w większości która nie pyta, proszę więc Michała Karnowskiego o odpowiedź:
- czy biura parlamentarne PiSu mają nałożone przez partyjne władze kontyngenty zakupu tygodnika „Uważam Rze”?
- a może w jakiś inny sposób wspierają na przykład portal wPolityce.pl?
- a może nie czynią tego poselskie biura? Bo nie muszą, gdyż wsparcie odbywa się w inny sposób, choćby przez środki należne PiSowi z partyjnych, publicznych dotacji?
- może wreszcie stosowane są w tym przypadku obie te formy wsparcia, a koszulki, kubeczki i słynne już apele o budowanie „własnych” mediów to zręczny marketingowy manewr, umożliwiający mobilizację oddanych czytelników?
Tak. Dotąd większość o to nie pytała. Szkoda. Więc dziś ja, Kaczorolog, o to właśnie pytam.
5. I wreszcie kwestia ostatnia. Dlaczego zostałem Kaczorologiem? Pisałem już o tym tutaj: (http://jflibicki.salon24.pl/356454,do-przyjaciol-z-prawicy-zwolennikow-pisu). Dziś tylko kilka zdań dopowiedzenia. Zostałem nim, bo tylko ostateczny demontaż PiS, tożsamy z dekonstrukcją politycznego przywództwa Jarosława Kaczyńskiego, pozwoli uchronić wartości dla konserwatystów najbliższe przed ostateczną społeczną dewaluacją. Przykłady? Weźmy wystąpienie ministra Sikorskiego. Czy Jarosław Kaczyński występuje z jakimś kontr – wykładem? Czy go zapowiada? Nie. Mamy za to zapowiedź Marszu Niepodległości 13 grudnia. Z jednej strony mamy natychmiast słuszne protesty organizatorów pierwotnego marszu. Że Kaczyński dopuszcza się kradzieży ich pomysłu. Z drugiej – zestawienie ministerialnego przemówienia z rocznicą Stanu Wojennego jest oczywistą i szkodliwą groteską. Szkodliwą nie dla szefa MSZ, a dla pamięci o 13 grudnia jako takim. Bo jeśli stawia się znak równości miedzy jednym wykładem, a tym właśnie wydarzeniem to, jak zapytają słusznie młodzi, urodzeni już po 1989 roku Polacy, czym – zdaniem opozycji – ten Stan Wojenny naprawdę był? I wreszcie z trzeciej strony Radosław Sikorski nie musi się wysilać by merytorycznie bronić swej koncepcji. Bo i po co? No chyba, że zrobi to dla Pawła Kowala.
Drugi przykład to wczorajsza Barbórka. Zapytany przez dziennikarkę czego życzy górnikom, szef PiS odpowiedział: „życzę im szczęść Boże”, ale natychmiast dodał: „tak się mówi tu na Śląsku, ale i w całej Polsce, tej lepszej Polsce”. W domyśle Polsce pisowskiej. Otóż właśnie dlatego jestem Kaczorologiem. By ważne dla konserwatystów słowa i instytucje nie były używane do chwilowych gierek politycznych, po których zakończeniu będą już społecznie zdewaluowane. I z tego powodu Kaczorologiem winien być każdy, kto uważa się za konserwatystę.
Inne tematy w dziale Polityka