Ilustracja wygenerowana za pomocą sztucznej inteligencji.
Ilustracja wygenerowana za pomocą sztucznej inteligencji.
Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki
417
BLOG

Krzysztof Bosak ma rację, czyli kardynałowie, politycy i przedsiębiorcy o imigracji

Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 10
Krótko mówiąc, stajemy przed pytaniem: jaką politykę imigracyjną powinniśmy prowadzić jako państwo? Paradoksem jest to, że – moim zdaniem – najbardziej konkretną odpowiedź dał Krzysztof Bosak. W jednym z wywiadów powiedział mniej więcej tak: „Trzeba określić zdolności państwa polskiego do asymilacji migrantów”.

Temat imigracji do Polski wciąż żyje. I moim zdaniem nie ma znaczenia, czy mówimy o imigracji legalnej, czy nielegalnej. W obu przypadkach państwo musi mieć określoną politykę. Politykę, którą można ująć w pytanie: jaka imigracja i w jakiej skali jest nam potrzebna?

Zacznijmy od wypowiedzi hierarchów kościelnych. Kardynałowie Ryś i Krajewski mieli ostatnio publiczne wystąpienia, które można by ogólnie nazwać proimigranckimi. Tak zostały odebrane przez wielu przeciwników imigracji, a nawet – co rzadkie – pojawiły się krytyczne głosy wobec kardynałów wewnątrz Kościoła. Tymczasem – tak uważam – ich wypowiedzi nie dotyczyły bezpośrednio tego, jaka polityka imigracyjna powinna być prowadzona, lecz raczej tego, że jakakolwiek polityce nie powinny towarzyszyć złe emocje. I mają rację.

Niechęć, a czasem wręcz nienawiść do innych, przejawia się choćby w tym, że atakuje się niewinnych przedstawicieli senegalskiej grupy folklorystycznej, którzy przyjechali na lokalny festiwal. Krótko mówiąc, głos hierarchów – tak go rozumiem – brzmi: można prowadzić taką czy inną politykę imigracyjną, nie nakręcając przy tym spirali nienawiści do imigrantów.

Druga kwestia: politycy. Ponieważ problem imigracji rozpala opinię publiczną, politycy próbują na to reagować – i jednocześnie robić na tym swój interes. Pan Bąkiewicz powołuje więc Ruch Obrony Granic, inni zaś przedstawiciele świata politycznego prześcigają się w udowadnianiu, kto w swojej kadencji wpuścił więcej nielegalnych imigrantów i kto lepiej pilnował granicy – wschodniej czy zachodniej. Tak naprawdę nie ma to większego znaczenia.

Po trzecie są przedsiębiorcy. I tutaj trzeba powiedzieć jasno: nasza demografia jest, jaka jest. Jeśli chcemy utrzymać dotychczasowy poziom życia, musimy mieć odpowiednią liczbę rąk do pracy. Spotykam przedsiębiorców, którzy ich potrzebują i narzekają na trudności wizowe w różnych krajach świata, skąd chcieliby sprowadzać pracowników. Krótko mówiąc – jeśli chcemy żyć na takim poziomie jak teraz, albo wyższym, to jakaś forma imigracji zarobkowej jest po prostu niezbędna.

Kiedy oglądam filmiki z różnymi, mniej lub bardziej podgolonymi młodzieńcami, którzy gromko protestują przeciwko imigrantom, zastanawiam się, czy równie ochoczo by protestowali, gdyby wiedzieli, że remonty w mieszkaniach ich i ich rodziców przeprowadzili np. Ukraińcy, a oni sami mogą polecieć na last minute na Majorkę, bo imigrant z Filipin pracuje na nasze PKB.

Pytanie brzmi: gdyby mieli tę świadomość, czy protestowaliby z takim samym zapałem?

Krótko mówiąc, stajemy przed pytaniem: jaką politykę imigracyjną powinniśmy prowadzić jako państwo? Paradoksem jest to, że – moim zdaniem – najbardziej konkretną odpowiedź dał Krzysztof Bosak. W jednym z wywiadów powiedział mniej więcej tak:

„Trzeba określić zdolności państwa polskiego do asymilacji migrantów”. Krótko mówiąc wskazał że trzeba wyznaczyć granice czy też punkt krytyczny, do którego imigracja nam się opłaca, a poza którym staje się kosztem.

Odsyłam tu do wywiadu Krzysztofa Bosaka na kanale Bogdana Rymanowskiego. Bosak nazwał to „określeniem stopnia absorpcji imigrantów przez państwo”. I moim zdaniem to właśnie on jest – jak na razie – pierwszym znanym liderem partii politycznej, który próbuje spojrzeć na imigrację racjonalnie.

Weźmy przykład Francji. Kilkadziesiąt lat temu imigranci budowali PKB jej obywateli, ich obecność była zyskiem. Dziś, ze względu na zbyt dużą liczbę imigrantów, która uniemożliwia odpowiednią integrację i adaptację, są dla Republiki Francuskiej poważnym społecznym kosztem.

I taką właśnie dyskusję – racjonalną i spokojną – powinniśmy przeprowadzić ze wszystkimi środowiskami wymienionymi w tytule tego tekstu. Czy jest na to szansa? Odpowiedź jest paradoksalna: i tak, i nie.

Tak – bo mamy naprawdę wybitnych fachowców, jak choćby prof. Macieja Duszczyka, który zajmuje się polityką migracyjną. Nie – bo, o paradoksie, profesor właśnie przestaje pracować dla polskiego rządu.

Dlaczego? To już mój autorski wniosek – bez rozmowy z zainteresowanym, żeby było jasne. Otóż uważam, że przestaje pracować, ponieważ zamiast dyskusji o tym, jak znaleźć ów punkt absorpcji imigrantów, gromkim głosem formułujemy jedynie hasła, w wyniku których – jak we wspomnianym przypadku – niewinni senegalscy artyści wracają z Polski z siniakami.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka