Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
856
BLOG

To nie my, to oni

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 11

Trwa w najlepsze medialne przedstawienie wystawiane przez polityków partii nade wszystko miłującej władzę oraz jej wiernych kibiców - "dziennikarzy", prezentujące Polskę istniejącą jedynie w ich kompletnie oderwanym od rzeczywistości świecie. Można wręcz stwierdzić, iż mamy ciągłe zwiększanie dawki kłamstw, przeinaczeń i absurdów, gdyż polska rzeczywistość coraz bardziej skrzeczy, więc trzeba ją coraz bardziej zakłamywać.

W ostatnich dniach została skazana przez sąd I instancji za korupcję była posłanka PO Beata Sawicka. Można było w związku z tym oczekiwać, iż jej dawni partyjni koledzy przeproszą tych, których wcześniej obrażali, stając w jej obronie i zdecydowanie potępią jej postępowanie, a równocześnie przyznają się do błędnej oceny sytuacji po ujawnieniu przestępstwa. Tak postąpiliby ludzie przyzwoici. Jednak raz jeszcze okazało się, że brylujący w mediach głównego nurtu politycy PO nie są zdolni do takich zachowań. Ich reakcja na wyrok sądu I instancji zawierała odcięcie się od byłej posłanki z równoczesnym zaznaczaniem, iż wyrok nie jest jeszcze prawomocny i płynne przejście do opowieści o zbrodniach PiS-u z eksponowaniem skazania byłego ministra sportu w rządzie Jarosława Kaczyńskiego Tomasza Lipca. Zastosowali oni prosty schemat, zgodnie z którym łobuzy są w każdym środowisku. Założyli przy tym, iż słuchacze takich komunikatów już nie pamiętają diametralnie różnych reakcji obydwu środowisk politycznych na ujawnienie nieprawości wśród ich członków. I tak Tomasz Lipiec został wyrzucony przez Jarosława Kaczyńskiego z rządu natychmiast po wykryciu przez CBA jego niezgodnych z prawem działań oraz gremialnie potępiony przez swoich partyjnych kolegów. Tymczasem Beata Sawicka była przedstawiana przez swoich politycznych kolegów jako ofiara pisowskiego CBA, osoba nie tyle winna korupcji, co będącą naiwną ofiarą podstępnych prowokacji "służb". Uosobieniem wszelkiego zła stał się "agent Tomek" - uwodziciel, czyli w rzeczywistości wykonujący (co potwierdził sąd -  dobrze i skutecznie) swoje obowiązki funkcjonariusz CBA - Tomasz Kaczmarek. Warto przypomnieć sobie medialny spektakl z płaczącą posłanką Sawicką, otoczoną przez politycznych przyjaciół i dziennikarzy na schodach sejmowego gmachu, pokazywany następnie przez kilka dni we wszystkich mainstreamowych stacjach telewizyjnych. Natychmiast też zarówno sama Sawicka, jak też jej protektorzy zaczęli korzystać z ulubionego motywu w walce z PiS-em, czyli tragicznej śmierci Barbary Blidy.

Zresztą wykreowanie byłej posłanki SLD na prawie świętą ofiarę znienawidzonej przez lewicowo-liberalne kręgi IV RP było swoistym majstersztykiem propagandowym. W efekcie nikt z propagandystów i ich wiernej publiczności nawet nie próbował się zastanawiać, dlaczego ich "święta" strzelała do siebie, czy też dlaczego miała w łazience schowany naładowany pistolet. Być może w tych środowiskach każdy ma pistolet w łazience, sypialni, bibliotece czy też kuchni, gdyż dla nich to podstawowy domowy sprzęt? Po obróbce propagandowej historia Barbary Blidy została kompletnie oderwana od istoty rozgrywającego się wówczas dramatu i przedstawiana jest w konwencji najazdu niemalże Hunów na dom spokojnej kobiety. Jakoś zapomina się, że owi "Hunowie" byli pracownikami polskiego państwa, a ich wizyta była wykonywaniem czynności służbowych. Skądinąd gdyby zachowywali się bezwzględnie i brutalnie, to była posłanka SLD nie miałaby możliwości strzelenia do siebie. Warto zauważyć, że ci sami ludzie, którzy z taką emfazą opisują poranne najazdy służb na mieszkania osób podejrzanych o łamanie prawa w czasach rządów PiS-u, jakoś dziwnie nie dostrzegają całej masy takich "wizyt" w czasie rządów partii miłości, szczególnie że teraz takie "wizyty" składane są osobom nie tyle podejrzanym o poważne przestępstwa, co np. autorowi antyprezydenckiego portalu, czy w ogóle osobom o nic nie podejrzanym, z uroczym późniejszym tłumaczeniem, iż pomyłki zawsze się zdarzają. Poza tym to w ostatnich latach lawinowo wzrasta liczba zakładanych Polakom podsłuchów, ale wg mainstreamowych mediów to rząd Donalda Tuska niemalże wyzwolił Polskę z kaczystowskiej okupacji.

Od początku swych rządów ekipa premiera Tuska do perfekcji opanowała metodę odwracania znaczeń i stosowania metody "to nie my, to oni". Ciągle słyszymy, że za wszystko winny jest rząd Jarosława Kaczyńskiego. Ostatnio błysnął takim stwierdzeniem szczególnie kompetentny inaczej minister transportu Sławomir Nowak, stwierdzając, że wszelkie kłopoty z budową autostrad i dróg szybkiego ruchu są spowodowane przez ministra Jerzego Polaczka z PiS-u. Jakoś nie zauważył, biedaczyna intelektualna, że PO rządzi od jesieni 2007 r., mając do dyspozycji potężne środki unijne, które zresztą po mistrzowsku marnotrawi. Minister Nowak może tego nie pamiętać, ale żyją jeszcze ludzie pamiętający, jak to niejaki tow. Wiesław nieustannie tłumaczył wszelkie nieudolności swoje i swoich kompanów "sanacyjnymi rządami i hitlerowską okupacją". Muszę przyznać, iż od dawna obserwując obecnie rządzących Polską polityków mam wrażenie, jakby w większości pobierali oni nauki od peerelowskich aparatczyków, przy czym już dawno przebili tych ostatnich w bezczelności, z jaką zakłamują rzeczywistość i nie liczą się z interesami Polski i jej obywateli. Ministrowi Nowakowi trzeba poradzić, aby zamiast wygłaszać absurdalne tezy i wręczać nagrody za sukcesy w budowie nieprzejezdnych autostrad, zajął się sprawą wypłat dla firm, które rzetelnie pracowały wykonując zadania zlecone przez wybranego przez GDDKiA wykonawcę i dotychczas nie otrzymały wynagrodzenia, co grozi im bankructwem. Minister Nowak pewnie nie rozumie, że jeżeli państwo ma być poważnie traktowane przez obywateli, a jego przedstawiciel - minister - do czegoś potrzebny, to takie sytuacje nie mają prawa zaistnieć. Mamy oto do czynienia ze zdumiewającą sytuacją: oto ci, którzy rzetelnie pracowali i swoje zadania wykonali pieniędzy nie otrzymują, ale ci, którzy zadań przed nimi postawionych nie wykonali, otrzymują nagrody. Ta sytuacja najlepiej charakteryzuje jakość rządzenia ekipy Donalda Tuska. Oto profity (najczęściej kompletnie niezasłużone) mają osoby w jakiś sposób związane z władzą, a kłopoty wszyscy pozostali. Skądinąd ów wykonawca został wybrany przez GDDKiA niezgodnie z wszelkimi regułami, ale jak słychać z dobrze poinformowanych źródeł, miał możnych protektorów w obozie władzy.

Historia Beaty Sawickiej, działania Sławomira Nowaka, to tylko pierwsze z brzegu przykłady ukazujące rządzące Polską (a właściwie należałoby napisać: rozkładające ją) środowisko. Ale przecież nie można zapominać chociażby o ministrach zdrowia czy edukacji, niezmiernie z siebie zadowolonych i kompletnie nie radzących sobie ze swoimi obowiązkami. Tak na marginesie, demokracja III RP ma bardzo gorzki smak, jeżeli obywatele strajkiem głodowym muszą wyrażać swoje zaniepokojenie poziomem kształcenia ich dzieci.
Obecnie mamy jakby dwie Polski. Pierwsza ma rzeczywisty charakter i stanowi miejsce trudnych zmagań obywateli z coraz większymi kłopotami dnia codziennego, a druga ma charakter nierzeczywisty i jest zieloną wyspą premiera Tuska i jego popleczników (na czele z posłem Niesiołowskim). Pierwsza to Polska obywateli, a druga klientów władzy - konsumentów. Skądinąd myślę, że politycy i propagandyści peerelu z zazdrością spoglądają na ekipę obecnej partii władzy. Jednak ci, którym zazdroszczą, niech pamiętają, że Polacy powoli zaczynają mieć serdecznie dość ich buty, bezczelności, jak też nieudolności oraz serwowanego im nieustannie kłamstwa i nawet Euro 2012, niezależnie od wyniku naszej reprezentacji, nic w tej materii nie zmieni, a poza wszystkim fikcja zawsze w końcu przegrywa z rzeczywistością.

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości