Minister spraw wewnętrznych Niemiec Thomas de Maizière - ostro potępił palenie izraelskich flag podczas antyizraelskich protestów w Berlinie.
Kilka dni temu polityk CDU publicznie powiedział, że Niemcy są "bardzo ściśle powiązane z państwem Izrael i wszystkimi ludźmi żydowskiej wiary".
Foto: Płonąca izraelska flaga;
"Nie akceptujemy tego, gdy Żydzi lub państwo Izrael są obrażani w ten haniebny sposób" - powiedział.
Izraelskie symbole narodowe pod postacią biało niebieskich flag z krzyżem Dawida pośrodku zostały spalone przy Bramie Brandenburskiej w piątek podczas pro-palestyńskiej demonstracji przeciwko uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela przez prezydenta USA Donalda Trumpa. Dziesięć osób zostało aresztowanych po czym rozpoczęto dochodzenie w sprawie naruszenia suwerennych oznaczeń obcego państwa.
W niedzielę wieczorem podczas marszu protestacyjnego z berlińskiej dzielnicy Neukölln do Kreuzbergu w której wzięło udział około 2500 demonstrantów spłonęła izraelska flaga.
Rzecznik rządu Steffen Seibert powiedział dziennikarzom, że rząd zdecydowanie potępił protesty w niemieckich miastach, w których wyrażano "nienawiść" do Izraela i Żydów.
" Podczas weekendu na wielu wiecach rzucano ostrymi sloganami, izraelskie flagi były palone i różnego rodzaju wyzwiska słychać było z tłumu skierowane przeciwko państwu izraelskiemu i Żydom, ludzie ci zachowywali się haniebnie" - powiedział Seibert.
"Trzeba się wstydzić, gdy nienawiść do Żydów jest tak otwarcie okazywana na ulicach niemieckich miast".
Seibert zauważył, że Berlin miał "szczególną odpowiedzialność wobec Izraela i narodu żydowskiego w ogóle", ponieważ nazistowskie Niemcy wymordowały sześć milionów Żydów w czasie Holokaustu.
Powiedział, że podczas gdy Niemcy chronią konstytucyjne prawo do wolności słowa i zgromadzeń, ta wolność nie obejmuje podżegania do nienawiści rasowej lub przemocy.
"Ważne jest, abyśmy nadal stawiali temu czoła" - powiedział.
W ubiegłym tygodniu Trump zerwał z dziesięcioleciami amerykańskiej polityki zagranicznej, uznając Jerozolimę za stolicę Izraela i ogłaszając, że ambasada USA zostanie przeniesiona tam z Tel Awiwu.
Rzecznik dodał, ze niemiecki rząd nie popiera tej decyzji, mówiąc, że "status Jerozolimy można negocjować jedynie w ramach rozwiązania dwupaństwowego" między Izraelem a Palestyńczykami.
Niemiecki minister spraw zagranicznych Sigmar Gabriel ze swej strony nadmienił, że obawia się, iż decyzja Trumpa doprowadzi do "nowej eskalacji konfliktu między Izraelem a Palestyńczykami".
Prawdopodobnie prezydent Trump swoją decyzją dorzucił "oleju do ogniu"?
Przedstawiciele rządu niemieckiego w swoich opiniach jakie wydawali po tych antyżydowskich protestach ani razu nie użyli tego jedynego słowa - „antysemityzm”, czyżby było ono zarezerwowane przede wszystkim dla Polaków ?
W artykule tym wykorzystano wypowiedzi niemieckich polityków, doniesień medialnych jak i informacji ze źródeł własnych.