Jerzy Terpiłowski Jerzy Terpiłowski
1280
BLOG

Oko w oko z Prezesem

Jerzy Terpiłowski Jerzy Terpiłowski Rozmaitości Obserwuj notkę 10

 

Wczorajszy spektakl zaprezentowany na żywo przez Igora Janke w wigilię Prima Aprilis w wynajętej dla Salonu 24 internetowej telewizji ipla był jaskółką, która wprawdzie wiosny nie czyni, ale powoduje, że w człowieku zaczyna budzić się nadzieja. Wziął w nim udział Jarosław Kaczyński i czterech statystów głównego planu: paradygmatyczna jak zwykle - Jadwiga Staniszkis, Rafał Ziemkiewicz - wypasiony orzeł Rzeczpospolitej oraz bloger reprezentujący wyłącznie młodych ludzi. Czwartym był Wojciech Sadurski przemawiający w imieniu bliżej niezidentyfikowanej mniejszości, który nie mieścił się w ramkach ekranowej miniaturki.

Prezes PiS - bez retuszu tendencyjnych fotomontaży oraz z dala od usztywniającej go trybuny - był po prostu sobą. Mówił dobrze, rozumował jeszcze lepiej, jakkolwiek nie usiłował ukrywać przywary charakterystycznej dla wielu charyzmatycznych przywódców, a mianowicie tego, że jest apodyktyczny. Potwierdził to niewspółmierną reakcją na jakąś uwagę prowadzącego. Tłum uwielbia takich mężów stanu, ale indywidualiści nie zawsze mogą się pogodzić ze wspomnianym rysem ich osobowości w wyniku czego w najbliższym otoczeniu ojców narodu egzystują nierzadko miernoty lub koniunkturaliści. Miałem okazję kilkakrotnie przekonać się osobiście, że negatywna selekcja nie ominęła również pierwszych rzędów PiS-u.

Ta ocena nie pomniejsza jednak wrażenia jakie Prezes uczynił swymi wypowiedziami. Jarosław Kaczyński inteligentnie operuje treściami wprowadzanymi w przestrzeń publiczną przez media. Potrafi odsiać przysłowiowe plewy od ziarna, a następnie rzucić to ostatnie w masy, aby wzrósł odpowiedni plon. Cieszę się niezmiernie, dostrzegając w jego rozumowaniu również i te treści, które od wielu lat upowszechnia miesięcznik Tradycja. A przecież kolejne egzemplarze tego pisma oraz książki: „Wielkość lub zguba” i „Bagaż duszy” wysyłane były bez echa do wielu polityków.

 Prezes – odżegnując się od błędów i wypaczeń politycznej walki prowadzonej przez narodowe ugrupowania II RP – dokonał wprawdzie dużego skrótu myślowego, ale takie działanie znajduje swoje polityczne usprawiedliwienie w realiach układu sił naszych czasów.

Zawsze twierdziłem, że celebrytami, do których zaliczam również polityków, ich życiem prywatnym oraz międzypartyjnymi kłótniami powinny zajmować się tabloidy, a nie poważne media. Domeną działania tych ostatnich są wszak sprawy natury światopoglądowej, przedstawianie społecznej racji stanu, nieustanna walka o wolność człowieka pojmowaną nie tylko jako prawo do swobodnego kształtowania osobowości, ale także jako wypełnianie obowiązków wynikających z faktu przynależności do wspólnoty, utrwalanie najbardziej powszechnych i sprawdzonych przez stulecia wzorów myślenia i zachowania (w naszym przypadku przede wszystkim tych, które niegdyś wykierowały I RP na europejskie mocarstwo) krzewienie tożsamości narodowej oraz troska o zapewnienie przez rządy takich warunków, w których obywatele czują się współodpowiedzialni za losy narodu i państwa. Z tego, że tak być powinno zdają sobie pewnie sprawę wszystkie orły współczesnej publicystyki, ale z różnych powodów nie wprowadzają swej wiedzy w praktykę życia publicznego. 

No cóż, przyszło nam żyć w czasach tuskich, których podobieństwo do saskich wynika między innymi z tego, że - jak to niedawno usiłowałem udowodnić na łamach Tygodnika „Solidarność” - obywatele nie identyfikują się w pełni z władzą i wobec tego wydają jej między innymi spontaniczną walkę cywilną prowadzoną wedle zasad chemioterapii, wierząc że najpierw zginie nowotwór, bo “nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Wobec tego upowszechnia się reguła określana powszechnie: „każdy chce zarobić”. I wielu zarabia, nie bacząc na krzywdę jaką wyrządza innym, a w ostatecznym rozrachunku także sobie samemu.

Ale Igorowi Janke w tej pierwszej audycji prowadzonej na żywo w salonie 24 - udało się pokazać internetowej publiczności polityka, który ma odwagę upominać się o prawdę. Człowieka, który publicznie zabiera głos w sprawie, o której przy rodzinnym stole mówi wielu. A mianowicie, że Polska nie „czeka na endeka” tylko na niepodległość. Rozumianą różnie, zgoda, ale jednak niepodległość. To na ile ten polityk rzeczywiście uważa tak, jak mówi jest ważne, ale nie najważniejsze, bo hasła i wywołane w ten sposób sprawy żyją własnym życiem. W sumie w audycji – może nawet nieco wbrew założeniom - poszło bardziej o problemy ogólne niż o postać Jarosława Kaczyńskiego. A “psim” obowiązkiem mediów jest, żeby docierały do wszystkich. Należy się zatem podziękowanie animatorowi Salonu 24 za jego inicjatywę. Dobrze byłoby jeszcze, gdyby potrafił dzielić uwagę między wątki aktorów spektaklu, a nadsyłane uwagi i pytania zalogowanych uczestników. Co bardziej wartościowe chętnie zobaczylibyśmy na wizji. To może być trudne, ale sądzę, że w przyszłości pan Igor znajdzie jakieś rozwiązanie.

 

 

 

Niezależny polski myśliciel epoki cywilizacyjnego przełomu, pisarz, eseista, dramaturg, tłumacz literatury anglo-amerykańskiej, prezes Stowarzyszenia dla Ochrony Tradycji Narodowej Polskiej “Pospolite Ruszenie”, redaktor naczelny miesięcznika kulturalno-społecznego „Tradycja”, członek Société Européenne de Culture, Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich i innych związków twórczych. Książki: Imperium obłudy, Ujrzanów, Wielkość lub zguba, Bagaż duszy. Dramaty: Izolator, Lustracja. Autor publikacji w Przeglądzie Demokratycznym, Ładzie, Solidarności , a ostatnio głównie w miesięczniku "Tradycja". Bezpośredni kontakt: jotter26@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości