julian olech julian olech
214
BLOG

Żule w opozycyjnych kołnierzykach?

julian olech julian olech Polityka Obserwuj notkę 8

Żul, wg Wikipedii, to: pijak, menel, łobuz, chuligan, albo drobny przestępca. Gdybym miał jakąś uwagę do tych definicji, to przede wszystkim do tego określenia „drobny”, a uzasadnienie tego zastrzeżenia będzie wynikać z poniższego tekstu.

Dlaczego łączę słowo żul z opozycją? Bo takie skojarzenia nasunęły mi się po głośnych wypowiedziach jej przedstawicieli, którzy swymi chuligańskimi wypowiedziami zareagowali na ostatnie wydarzenia w naszej polityce, kiedy to okazało się, że próby, podejmowane przez opozycję, rozwalenia obecnego rządu się nie powiodły. Ci panowie, których wypowiedzi poniżej przywołam, tak się rozłościli i zdenerwowali, że perspektywa przejęcia władzy przez ich obóz znowu się oddala, że najwyraźniej przestali kontrolować to, co mówią. Wolę nie doszukiwać się innych powodów tych wypowiedzi, bo wtedy trzeba by też szukać innych, znacznie poważniejszych określeń, niż te, które przytoczyłem na początku, a już na pewno pominąć ten wspomniany przymiotnik „drobny” przy słowie przestępca.

Ale do rzeczy. Na początek przypomnę wypowiedź poprzedniego prezydenta, Bronisława Komorowskiego, który sugerował, już po aferze Gowin-PiS-opozycja, że „Nikt nie zapomina w polityce takich zachowań. Każdy chce ukarać za nielojalność …… ja na miejscu Jarosława Gowina bym się po prostu w ciemnych zaułkach zawsze za siebie oglądał, czy mu coś nie grozi, jakieś niebezpieczeństwo. I on o tym doskonale wie”. I kto to mówi? Ten, który był pierwszą osobą w państwie, czy drobny żul spod budki z piwem? Ale on nie był jedyny.

Następny „mądry”, przez wielu już zapomniany jako polityk, ale wciąż aktywny, jako dziennikarz, publicysta, a dla niektórych nawet ekspert od ekonomii, częsty gość TVN i radia TOK FM, były działacz Partii Demokratycznej i Unii Wolności, minister przekształceń własnościowych w latach 1990-1991, kiedy to dokonywano podejrzanych prywatyzacji majątku państwowego, Waldemar Kuczyński. Co ten polityczny emeryt ma mam wszystkim do zakomunikowania? On też straszy: „Panie Kaczyński i jego pomocnicy, róbcie tak dalej, a prędzej czy później wzbierze gniew ludzi i wywloką was z gabinetów, siedzib i mieszkań. I będziecie mieli szczęście, jeśli was nie powieszą. Na Placu Konstytucji.”

Czy można się dziwić, że opozycyjna młodzież, były członek Nowoczesnej.pl, niejaki Kamil Kurosz grozi politykom Prawa i Sprawiedliwości, komentując żądanie senatorów z PiS, by utajnić ważne głosowanie: „Przychylam się do wniosku pisowskich senatorów o utajenie. Należy utajnić obrady, a następnie spędzić wszystkie pisowskie szumowiny z Prawa i Sprawiedliwości do jednej Sali i wpuścić gaz”. Ten gość jest ponoć prawnikiem, wg jakiego prawa chce on kształtować polską politykę?

Takich przykładów, jawnego nawoływania do stosowania w polityce fizycznej przemocy jest całe mnóstwo. I to nie tylko ze strony politycznych emerytów, czy nieopierzonych młokosów. Znani, ważni opozycyjni politycy wzywają, by przeciwnika walić dechami w łeb, by obdzierać ich ze skóry, by dorzynać PiS-owskie watahy, były prezes TK twierdzi, że liczy się tylko brutalna siła i obecny rząd należy obalić na ulicy, były prezydent, ten od Solidarności i pokojowego Nobla, wzywał do pałowania robotników, bo protestowali przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego, potem wzywał do manifestacji i zapewniał, że jak „ulica” odpowiednio, czyli licznie zareaguje, to on z pistoletem stawi się, by poprowadzić ją na obalanie rządu. Ci ludzie, to chorzy na władzę politycy, czy to zwykłe żule spod ciemnej latarni, którzy przypadkowo do polityki trafili? I pomyśleć, że KE długo tych ludzi słuchała i uwierzyła, że to PiS zagraża polskiej demokracji. Czy taka opozycja ma szansę, by ludzie ponownie dali jej władzę? Czy można władzę powierzyć ludziom tak skrajnie nieodpowiedzialnym, którzy za nic mają obowiązujące prawo i demokrację, a za usprawiedliwioną będą uważać każdą metodę, która ich do władzy przywróci?

Dobrze by było, by odpowiednie władze bardziej interesowały się przemocą słowną, która spełnia kryteria tzw groźby karalnej. Zachęta słowna do przemocy działa na niektórych, jak czerwona płachta na byka, a ma tym większą moc, im ważniejsi i bardziej znani ludzie ją wypowiadają. Opozycja widziała ją po stronie rządzących nawet tam, gdzie jej nie było, sławna gdańska sprawa, a teraz pewnie będzie udawać, że nie widzi słownej przemocy, tam, gdzie ona ewidentnie jest. RPO też pewnie nie zareaguje, bo on zwykle jest zajęty czuwaniem nad społecznością LGBT i feministkami, a reszta mu dynda i powiewa. My możemy z tym przynajmniej tyle zrobić, by głosować na kogo trzeba.


to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka