Pedofilia niejedno ma imię.

Gdyby założyć, że media, szczególnie te liberalne, nie kłamią, to po nakręconej przez nie nagonce na Kościół Katolicki, można by sądzić, że pedofilia szerzy się głównie wśród duchowieństwa tego Kościoła. Do szerzenia takiej fałszywej tezy swoje ręce przykładają też artyści, m.in. z tego powodu powstał film "Kler", a także politycy, chociażby ci, którzy propagują mapę pedofilii w Polsce. Ta mapa jest tak samo nadużyciem, jak wspomniany film, ponieważ zaznaczono na niej wiele przypadków zgłoszeń oskarżających duchownych o to niecne zachowanie, które mają przekonać społeczeństwo, że to mapa lokalizacji przestępców seksualnych, choć sądy jeszcze tego swoimi wyrokami nie potwierdziły. Na samej mapie zaznaczone są też lokalizacje osób duchownych skazanych już przez sądy za pedofilię, ale takich miejsc jest zdecydowanie mniej, niż tych pokazujących same zgłoszenia, co oczywiście wcale nie umniejsza winy osób skazanych. Pokazywanie tej jednej mapy już sugeruje, że problem z pedofilią w Polsce sprowadza się do jednej grupy społecznej, co jest oczywistą nieprawdą. Czy ktoś taką nieprawdę sprostuje? Powstaną kolejne mapy obrazujące miejsca występowania zjawiska pedofilii, której sprawcami są inne grupy społeczne?

Pedofilia jest niewątpliwie zjawiskiem ohydnym, godnym najwyższego potępienia dla jej sprawców. Jednak wyolbrzymianie winy jednej grupy społecznej, oskarżanej o te przestępcze, pedofilskie zachowania, a ukrywanie, czy nie pokazywanie win innych grup, społecznych, czy zawodowych, jest haniebnym nadużyciem, bo jest przejawem szerzenia nieprawdy, a w pewnym sensie przyczynia się też do ukrywania pozostałych sprawców wywodzących się z innych kręgów.

Ta nagonka na KK szerzona jest głównie przez osoby związane z liberalnym środowiskiem polityków, artystów, dziennikarzy trwa od dawna, a każdy nowy powód jest dobry, by ją nasilać. Pedofilia powinna być zwalczana z całą siłą we wszystkich środowiskach, gdzie występuje, ale czy ta oczywista zasada jest przestrzegana? Mieliśmy nie tak dano aferę pedofilską w Słupsku, gdzie znany tancerz wykorzystywał swoją funkcję instruktora tańca w domu kultury, do nieprzyzwoitych zachowań wobec dzieci, wiedziało o tym wiele osób, w tym tych wywodzących się z władz miasta, ale przez dłuższy czas było to publiczną tajemnicą. Czy ktoś z tamtej sprawy wyciągał wnioski ogólne, że władze miejskie, że środowiska homoseksualne, że domy kultury, są wyjątkowo przychylne sprawcom pedofilskich przestępstw? Przecież oficjalne statystyki dają nie mniejsze prawo, a nawet zdecydowanie większe, do oskarżania innych kręgów, niż osoby duchowne, o wykorzystywanie dzieci do zaspokajania swoich popędów. Czy chcemy pamiętać, że europejscy politycy swego czasu dążyli do obniżanie prawnego wieku inicjacji seksualnej, choć i tak on jest już, moim zdaniem, zdecydowanie za niski? Czy chcemy pamiętać, że po zagnieżdżeni się w naszym kraju ideologii gender, przez jakiś czas w szkołach podstawowych, a nawet i przedszkolach próbowano, często wbrew woli rodziców, wprowadzać małe dzieci w świat seksualności, w taki sposób, który mógłby te dzieci kiedyś wepchnąć w łapska pedofilii? I na koniec, czy wiemy, że w Europie całkiem niedawno, przywoływano hasło "dobrej pedofilii", mającej służyć do "godnościowej edukacji seksualnej"?  Głosiła to niemiecka minister sprawiedliwości, której wcale nie przeszkadzało później krytykowanie Kościoła w swoim kraju, za seksualne wykorzystywanie niepełnoletnich osób. Politykom można więcej? Więcej też można artystom i dziennikarzom, bo nie można ograniczać ich wolności artystycznej i dziennikarskiej?

Pedofilii można nadać niejedno imię, pochodzące od jej sprawców, odwagi więc w ściganiu  i nazywaniu jej po imieniu, niezależnie od tego, kto jest jej sprawcą.