julian olech julian olech
84
BLOG

Schetyna chce zostać … generałem?

julian olech julian olech Polityka Obserwuj notkę 2

Szef PO raczej nie ma szans, by kiedykolwiek zostać premierem polskiego rządu, choć bardzo by tego chciał. Być premierem to jedno, a kandydować na premiera, to drugie. A bycie kandydatem, na kandydata, to trzecie. Zawsze można będzie kiedyś wspominać, że się kandydowało, że było już tak blisko … pozycji kandydata na … pretendenta. W dla niektórych sportowców szczytem kariery była sama walka o miano pretendenta do tytułu, wcale nie zakładali, że dojdą jeszcze dalej, wystarczyło im to, że przez jakiś czas byli w centrum zainteresowania, że były wywiady, reklama nazwiska, kontrakty, które przyniosły jakieś, może i wcale niemałe, pieniądze. Czy Schetyna, na wzór wspomnianych sportowców marzy o czymś podobnym? Ponoć w następnym tygodniu przewodniczący PO ma zostać kandydatem na premiera polskiego rządu. To ma być żart? Nie do końca, wczoraj wielokrotnie radio TOK FM podawało w swoich wiadomościach informację, że Schetyna zapowiedział złożenie wniosku o dymisję dla premiera Morawieckiego, a wtedy on … Problem w tym, że główny selekcjoner w polityce ani myśli, by Schetynę wpisać na listę pretendentów. Dlaczego? Może czytał moją notkę sprzed prawie trzech lat, zamieszczoną na konkurencyjnym wówczas, dla salonu.24, portalu społecznościowym. Tamtego portalu już nie ma, ale aktualność notki przetrwała. Miłego czytania.

"Bywa tak, że niektórzy swojej karierze napotykają bariery nie do pokonania, i że powyżej pewnego pułapu już nie awansują. Tak np w wojsku wielu sierżantów i kaprali marzy o karierze oficerskiej, nawet o generalskiej, ale ze względu na różne ograniczenia ich plany pozostają na zawsze w sferze marzeń. To fakt, że porządek w wojsku gwarantują właśnie kaprale i sierżanci, jednak to nie oni wyznaczają ważne cele, ustalają taktyki i to nie oni prowadzą armie do boju, a potem, w razie wygranej, zakładają wieniec zwycięstwa. Historia zna jednak takie przypadki, kiedy przysłowiowy kapral dopinał swego i zostawał .... wodzem.

Grzegorz Schetyna, kiedyś ważny współpracownik byłego premiera i zarazem szefa PO, odstawiony od ważnych stanowisk partyjnych i państwowych, bo za bardzo wybijał się na niepodległość, cierpliwie czekał na swój czas. Ten dobry czas dla niego miał być złym czasem dla jego partii. No to się doczekał. Partia przegrała wybory prezydenckie i parlamentarne. Ale w partii pojawili się pretendenci do fotela przewodniczącego i Schetyna miał znowu problem, jak pokonać konkurentów. Tym bardziej, że, jak ocenia to wielu komentatorów, Schetyna nie jest typem przywódcy, który potrafi porwać za sobą tłumy zwolenników. To zawsze był tylko "pomagier", sprawny, zorganizowany, ale tylko pomagier. No cóż, dla dalszej kariery Schetyny trzeba było, do złego czasu dla partii, dodać jeszcze zły czas dla Polski. Ten zły czas, skoro go nie ma, trzeba było wymyślić, a okazją są samodzielne rządy PiS-u, jakie przyniosły ostatnie wybory.

W kraju od niedawna rządzi PiS, co dawnym przywódcom PO jest bardzo trudno zaakceptować. Wrzask, jaki podnieśli wszelkiej maści "obrońcy" demokracji, z tajemniczym KOD-em, rzekomo oddolnym ruchem oporu, na sztandarach, graniczy z histerią albo wręcz z tragikofarsą. Szaty rozdzielają przegrani politycy i ci, którzy już sami zrezygnowali z politycznej kariery, ale wszyscy oni byli związani tzw. demokracją liberalną. Teraz nawet sugerują, że właśnie taką demokrację w 1989r wybrało społeczeństwo. To dziwne, bo wtedy mało kto znał takie określenie, a już na pewno nie za taką demokracją, jaką zaserwowała nam PO, głosowano w wyborach 1989r.
Teraz, tak dla rozrywki, można pooglądać, jak wynudzeni artyści, dziennikarze, celebryci, z poważnymi minami wypowiadają się na temat przepisów, paragrafów i leniwie pokrzykują zapodane hasła. No i nawet podskakują(!), bo ponoć, "kto nie skacze, ten jest z Dudą". Zdecydowana większość jednak nie skacze, ale tego organizatorzy nie zauważają. Na temat liczebności tych "spontanicznych manifestacji" krążą zupełnie odmienne dane i dla jasności trzeba podać, że ten najliczniejszy, bo wg organizatorów 50-tysięczny, marsz miał wg policji 18 tysięczną frekwencję. No cóż, przecież czasami się mówi, że " w oczach aż się troi".

Wszystko to by było może i zabawne, gdyby nie pewne szczegóły. Platforma, która ciągle jeszcze nie akceptuje wyników wyborów, niejako "umiędzynaradawia" rzekome zagrożenia, jakie niosą ze sobą rządy PiS-u. Intensywnie wspomagają ją w tym różni przedstawiciele "elit", tak, czy siak, czerpiący korzyści z układu okrągłostołowego. I kandydat na szefa PO ma w tym swój udział. A teraz jeszcze wychodzi na jaw to, że na wewnętrznych partyjnych naradach Schetyna mówi o wyprowadzaniu ludzi na ulice. By obalić legalnie wybrany sejm, senat i prezydenta? Kto tu zatem zagraża demokracji? Czy "wielka zadyma" ma zrobić z kaprala generała? Ciekawe, czy się nie okaże, że PO na nowego generała musi jeszcze czekać, bo kapral jest tylko kapralem."

Czy coś istotnego, z treści notatki sprzed prawie trzech lat, stało się nieaktualne? Chyba tylko to, że o takiej frekwencji, jakie miały tamte, "spontaniczne", manifestacje, dzisiejsza totalna opozycja i wszystkie wspierające ją siły, mogą tylko pomarzyć. Wprawdzie wkrótce po opublikowaniu powyższej notatki G.Schetyna został szefem PO, ale, w przełożeniu na realia wojskowe, dalej pozostał tylko kapralem. Ale marzyć wolno wszystkim, nawet Grzegorzowi Schetynie.

to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka